[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carroll Marisa
Między nami kobietami
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
hristy Herter uśmiechnęła się promiennie do swoich gości.
- Moje drogie, serdecznie witam w Rosewood House
- powiedziała, naśladując ton i maniery prawdziwej wikto-
riańskiej damy - Tędy proszę - mówiła, wskazując drogę.
- Możecie zabrać swoje rzeczy do Błękitnego Pokoju. Przy-
gotowaliśmy tam dla wszystkich specjalne stroje.
Mówiąc to, wykonała głęboki, dworski ukłon i natychmiast poczuła
ucisk skrytego pod koronkową suknią sztywnego gorsetu. Niezrażona tą
niewygodą, uśmiechnęła się wdzięcznie i z gracją rozłożyła ręcznie
malowany wachlarz z kości słoniowej. Dzięki bez mała półgodzinnym
ćwiczeniom, ruch jej dłoni był tak płynny, jakby przez całe życie nie
robiła nic poza wachlowaniem się na balach.
Następnie lekkim krokiem ruszyła w stronę pokoju, a w ślad za nią
podreptała barwna grupka. Tworzyło ją pół tuzina rozchichotanych
ośmio i dziewięcioletnich dziewczynek. Śmiejąc się i popychając, szły za
Christy przez obszerną jadalnię, a obcasy ich lakierowanych pantofelków
donośnie stukały o lśniący parkiet. Dziewczynki miały na sobie kolorowe
kurtki, dżinsy i zwykłe bawełniane bluzy, jednak na tę specjalną okazję
prawie każda założyła wyjściowe pantofelki.
Rozentuzjazmowane panienki miały za chwilę wziąć udział w
wyjątkowym wydarzeniu. Otóż zaproszono je na popołudniową
herbatkę do stuletniego domu, którego właścicielką była pani Sara,
ciotka Christy. Dystyngowana dama słynęła w okolicy właśnie z owych
popołudniowych spotkań, które organizowała w swoim obszernym
domu. Całe jej życie związane było z miasteczkiem Otsego Rapids w
stanie Ohio. Prócz prowadzenia herbaciarni niezwykle aktywna starsza
pani poświęcała swój czas pracy charytatywnej na rzecz miejscowego
kościoła. Ponieważ zaś tym razem praca misjonarska zawiodła panią
Sarę aż do Kostaryki, jej siostrzenica Christy Herter zdecydowała się
zastąpić ją w domowych obowiązkach.
2
C
Christy od kilku lat pracowała jako pielęgniarka. Była osobą bardzo
sumienną i oddaną swojej pracy bez reszty. Tym razem jednak doszła do
wniosku, że nic się nie stanie, jeśli zrobi sobie mały urlop i przejmie
obowiązki gospodyni w Rosewood House. Była pewna, że izba przyjęć
szpitala w Atlancie jakoś przetrwa jej krótką nieobecność.
Dzisiejsza herbatka miała się odbyć z okazji urodzin jednej z
dziewczynek. W ciągu dziesięciu dni swojego pobytu w domu ciotki,
Christy poprowadziła już dwie takie imprezy, wiedziała więc, że małe
klientki są szczególnie wymagające i aby je zadowolić, konieczne jest
przebranie ich w wytworne stroje. Zaprowadziła zatem swoje
podopieczne do Błękitnego Pokoju, stanęła przed zajmującą tu poczesne
miejsce masywną szafą i odezwała się w te słowa:
- Proszę, niech każda z was wybierze sobie coś ładnego.
Następnie zamaszystym gestem otworzyła dwuskrzydłowe drzwi i za
plecami natychmiast usłyszała stłumione „achy i ochy". Kiedy się
odwróciła, ujrzała sześć par lśniących z zachwytu oczu, zachłannie
badających zawartość szafy, którą stanowiły kolorowe suknie o
najrozmaitszych krojach i fasonach.
- Jak już wybierzecie sobie sukienkę, musicie dobrać do niej
odpowiedni kapelusz i rękawiczki. No i biżuterię, oczywiście! Wszystko
znajdziecie tutaj - zachęcała Christy, wskazując na komodę w głębi
pokoju. - Są tu i perły, i broszki, kolczyki oraz inne cuda.
To zapierające dech w piersiach bogactwo tak onieśmieliło
dziewczynki, że żadna z nich nie miała dość odwagi, żeby podejść do
Christy. Wciąż stały przy łóżku i wpatrywały się w nią oniemiałe.
Najbardziej zawstydzona była jubilatka, ośmioletnia Mandy Peterson.
Widząc zmieszanie dziewczynki, jej matka oderwała na moment oko od
wizjera kamery wideo i zaczęła zachęcać córkę do zabawy w
przebieranki. Również stojąca w progu babcia starała się rozruszać jakoś
wnuczkę oraz jej koleżanki. Widząc te wysiłki, Christy wyciągnęła rękę w
stronę Mandy i uśmiechnęła się do małej zachęcająco.
- To twoje święto, Mandy, więc będziesz wybierała pierwsza,
zgoda?
3
- Tak, tak! No, dalej Mandy! - rozległ się głos jednej z zaproszonych
koleżanek - Na co czekasz? Wybieraj!
Odważna panienka, która delikatnie popchnęła Mandy w stronę
Christy, miała krótko obcięte, proste włosy koloru dojrzałego zboża, była
smukła i wysoka. Kiedy się uśmiechała, w jej ciepłych, brązowych oczach
pojawiały się figlarne iskierki. Nazywała się Danielle Jensen i była córką
Dela Jensena.
Christy znała jej ojca. Patrząc teraz na Danielle, nie mogła oprzeć się
refleksji, że ta właśnie dziewczynka mogłaby być jej córką, gdyby parę
lat temu sprawy potoczyły się inaczej...
- No, idź Mandy! Wybierz coś wreszcie, bo ja już wiem, którą chcę
sukienkę. Tę niebieską! - zniecierpliwiła się najmniejsza z dziewczynek,
Kara Jensen, siedmioletnia siostra Danielle.
Podobnie jak starsza siostra, Kara była jasną blondynką, lecz jej włosy
były dłuższe i miały zupełnie inny odcień. Podczas gdy jasna główka
Danielle sprawiała wrażenie, jakby wiecznie oświetlało ją słońce, włosy
Kary wyglądały tak, jakby odbijało się od nich srebrzyste światło
księżyca. Jej oczy również były inne - nie piwne, lecz błękitne niczym
bezkresne niebo Ohio w upalny letni dzień. Uważny obserwator łatwo
mógł wszakże i w nich dostrzec figlarne błyski, takie same jak w oczach
Danielle.
- Podoba mi się ta różowa - pisnęła w końcu Mandy i z trudem
przełamując nieśmiałość, pokazała rączką jedną ze stylowych kreacji.
Christy tylko na to czekała. Wprawnym gestem zdjęła sukienkę z
wieszaka i rozłożyła ją na staromodnym niebieskim łożu z baldachimem,
któremu to właśnie zawdzięczał swą nazwę Błękitny Pokój.
- Czy tę suknię życzy sobie pani założyć? - zapytała dziewczynkę i
wykonała przed nią dworski dyg.
- Tak - zachichotała speszona Mandy.
- Proszę uprzejmie. - Pomogła małej zdjąć kurtkę i zaprosiła ją za
chiński parawan.
Po mniej więcej piętnastu minutach wszystkie małe damy były już
przebrane i z. zachwytem przeglądały się w dużym lustrze, wiszącym
4
obok okna. Jedynie Danielle Jensen wciąż stała niezdecydowana przed
szeroko otwartą szafą.
- Widzę, Dani, że wciąż nie możesz się zdecydować - zagadnęła ją
Christy.
- Ona lubi zielony! O, taki jak to! - rozległ się donośny głosik Kary,
która uważnie zbierając falbany swojej satynowej kreacji w kolorze
niezapominajek, przybiegła właśnie, żeby pomóc starszej siostrze.
Śmiało podeszła do wiszących w szafie sukienek i chwyciła brzeg jednej z
nich. Była to prosta, pozbawiona wszelkich ozdób suknia, uszyta ze
szmaragdowego szyfonu.
Dziwny wybór, pomyślała Christy. Dla osóbki w tym wieku
przeważnie im więcej koronek i cekinów, tym lepiej.
- Czy właśnie to chcesz założyć, Dani? - zapytała.
- Mhm. Lubię zielony. Ale nie znoszę koronek i falbanek.
Nienawidzę takich głupot!
- W porządku, rozumiem - uspokoiła ją Christy. - Chodź, pójdziemy
ją przymierzyć.
Zaprowadziła Dani za parawan, a kiedy dziewczynka zdjęła bluzę i
dżinsy, pomogła jej wsunąć przez głowę zieloną kreację. Sukienka
miękko opadła w dół wokół szczuplutkich, niemal chłopięcych bioder.
Dziewczynka była chuda jak szczapa. Zupełnie jak jej ojciec, kiedy był
chłopcem, pomyślała od razu Christy.
Usilnie starała się nie myśleć o Delu Jensenie, jednak przychodziło jej
to z wielkim trudem. Nie widziała go od dziesięciu lat. Nawet teraz, choć
od prawie dwóch tygodni kręciła się po Otsego Rapids, ani razu nie
wpadła na niego na ulicy, nie spotkała go w sklepie ani na poczcie.
I całe szczęście. Miała nadzieję, że tak będzie aż do wyjazdu. W końcu
po co miałaby spotykać się z człowiekiem, który kiedyś złamał jej serce?
To przez niego wyjechała z miasteczka, zostawiła miejsce i ludzi, których
znała i lubiła. Patrząc na Dani, mogła się tylko domyślać, że stojąca
przed nią istota w zielonej sukience była powodem tamtego rozstania.
Wzięła dziewczynkę za rękę i podeszła z nią do komody z dodatkami.
Dani wybrała kapelusz w stylu lat dwudziestych, którego jedyną ozdobą
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.