[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J
ONATHAN
C
ARROLL
D
REWNIANE MORZE
Przekad: Radosaw Kot
DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA N 2001
Tytu oryginau
The Wooden Sea
Wydanie I (dodruk)
SPIS TRESCI
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
. . . . . . . . . . . 124
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 136
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 182
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 200
 OLD VERTUE
Nigdy nie kupuj zótych ubran ani taniej skóry, to moje kredo, nie jedyne
zreszt a. Wiecie, co lubie najbardziej? Jak ludzie robi a sobie kuku, jak sie zabija-
j a. Zebyscie mnie zle nie zrozumieli, nie mysle o tych potuczencach, co skacz a
z okien albo pakuj a gowy do foliowych worków. „Ultimate Fighting Champion-
ship” tez mnie nie bierze, to zwyka kotowanina ostrzyzonych do skóry furiatów.
Mówie o takim typku, co pl acze sie po ulicy z mord a szar a jak mokry oów i jesz-
cze camela zapala, a gdy sie zaci aga, to zaraz kaszel go bierze, jakby dusze mia
wypluc. Sportowy tryb zycia, psiakrew! Niech zyje nikotyna, gupi upór i odpor-
nosc na wiedze!
— Jeszcze jedn a kolejke, Jimmy! — zawodzi przy koncu baru Król Choleste-
rol. Ma czerwony nos i cisnienie krwi tak wysokie, ze jak raz mogoby go odrzu-
tem wyniesc na Plutona. Z caym drzewem genealogicznym na dokadke. Masa
cielska plus czyste zadowolenie. Ten atak serca, co go kiedys powali, jak uderzy,
to w pare sekund bedzie po wszystkim. A na razie zimne piwo w grubych kuflach
i wonny stek z poledwicy z kosci a. Tak po kres dni; dobry ukad. To rozumiem.
Moja zona Magda mówi, ze tumaczenie mi czegokolwiek to jak grochem
o sciane. Naprawde chwytam wszystko w lot, tyle ze zwykle nie mam ochoty
sie z ni a zgadzac. Old Vertue to idealny przykad. Pewnego dnia wchodzi na mój
posterunek jakis gosc i prowadzi psa, jakiego jeszcze nigdy nie widzieliscie. Ni-
by mieszaniec, ale w zasadzie pitbul pokryty brunatnymi i czarnymi cetkami, taki
marmurek. I tyle normalnego, bo pies ma trzy i pó apy, brakuje mu oka i oddycha
jakos dziwnie. Troche jakby bokiem pyska, chociaz na pewno nie wiadomo. Gdy
wypuszcza powietrze, to brzmi, jak gdyby
Michelle
gwizda sobie pod nosem.
Przez szczyt ba biegn a mu dwie gebokie szramy i na dodatek jest tak zapusz-
czony, ze wszyscy tylko gapimy sie na niego, jakby wasnie concordem z pieka
przylecia.
Chociaz przekotowany sakramencko, nosi porz adn a, czerwon a obroze ze
skóry. Na niej wisiao srebrne serduszko z wyrytym imieniem „Old Vertue”. Tak
to sie pisao. I wszystko; ani nazwiska wasciciela, ani adresu czy numeru telefo-
nu. Tylko Old Vertue. I by jeszcze zmeczony. Pad na podoge w srodku caego
zbiegowiska i zachrapa. Ten, kto go przyprowadzi, powiedzia, ze pies spa na
3
 parkingu Grand Union. Nie wiedzia, co z nim pocz ac, ale by pewien, ze jak ten
pies bedzie dalej tam spa, to ktos go w koncu przejedzie, no to przyprowadzi go
do nas.
Wszyscy pomysleli, ze powinnismy zawiezc psa do najblizszego schroniska
dla zwierz at i zapomniec o sprawie. Wszyscy oprócz mnie, ja zakochaem sie
w nim od pierwszego wejrzenia. Zrobiem mu legowisko w moim gabinecie, ku-
piem mu psiego zarcia i pare pomaranczowych misek. Spa niemal bez przerwy
przez dwa dni. Gdy sie budzi, leza na posaniu i patrzy na mnie przymglony-
mi slepiami. A raczej jednym slepiem. Gdy ktos z komisariatu pyta mnie, czemu
go trzymam, mówiem, ze ten pies kiedys juz tu mieszka i teraz tylko wróci.
Poniewaz to ja jestem szefem policji, nikt nie protestowa.
Oprócz mojej zony. Magda uwaza, ze zwierzeta nadaj a sie jedynie do garnka,
i ledwo znosi obecnosc tego swietnego kotucha, który mieszka ze mn a od lat.
Gdy usyszaa, ze trzymam na posterunku trzynogiego i jednookiego marmurka,
przysza, zeby go sobie obejrzec. Dugo mu sie przygl adaa, wysuwaj ac doln a
warge, co zawsze byo zym znakiem.
— Im wiekszy przygup, tym bardziej ci sie podoba, co, Fran ?
— Ten pies to weteran, kochanie. Stary zonierz.
—W Korei Pónocnej goduj a dzieci, a ty faszerujesz go zarciem.
— Przyslij je tutaj, podjedz a sobie z jego puszki Alpo.
— Jestes jeszcze gupszy niz on.
Stoj aca obok Pauline, córka Magdy, zaczea sie smiac. Spojrzelismy na ni a
zdumieni, bo Pauline nie smieje sie z niczego. Cakiem braknie jej poczucia hu-
moru. Gdy juz sie smieje, to zwykle z osobliwych powodów, a nigdy w pore. To
dziwna dziewczyna, która bardzo sie stara, zeby pozostac niewidzialn a. W my-
slach przezywam j a Pleksi.
— Co w tym smiesznego?
— Frannie: jak wszyscy id a w prawo, to on zawsze skreca w lewo. Co sie
dzieje z tym psem? Co on robi?
Obróciem sie akurat w pore, by zobaczyc, jak Old Vertue umiera.
Zdoa wstac, chociaz wszystkie trzy apy trzesy mu sie paskudnie. eb trzy-
ma nisko, koysa nim na boki, jakby chcia czemus zaprzeczyc.
Pauline, jak to ona, zaczea chichotac.
Vertue uniós eb i spojrza na nas. Na mnie. Popatrzy dokadnie na mnie
i mrugn a. Przysiegam na Boga. Stary pies mrugn a do mnie, jakbysmy mie-
li wspólny sekret. Potem przewróci sie i umar. Trzy apy drgay jeszcze przez
chwile, az podkuli je powoli i znieruchomia. Bez dwóch zdan widac byo, ze
opusci ten padó.
Zadne z nas nie powiedziao ani sowa; patrzylismy tylko na biedaka. W koncu
Magda podesza do niego, zeby sie lepiej przyjrzec.
— Jezu, moze nie powinnam tak zle o nim mówic.
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.