[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 1
AAA psik! A psik! Głupi katar trzymał mnie całą noc. (Hmm bardziej cały dzień-bo jak
wiesz jestem początkującym wampirem i dla mnie noc jest dniem a dzień nocą, zresztą
nie ważne, nie spałam ostatniej nocy/dnia). Ale brak snu wcale nie jest problemem kiedy
wiesz że twoi najbliżsi przyjaciele po prostu na Ciebie leją. Powinnam wiedzieć, jestem
Zoey obecnie niekwestionowana królowa w robieniu ze swoich przyjaciół głupków.
Persefona, duża klacz która podnosi mnie na duchu tak długo jak długo mieszkam w
domu nocy,
Wyciągnęła głowę a ja pocałowałam ją w miękki policzek i powróciłam do szczotkowania
jej eleganckiej szyi. Persefona zawsze pomagała mi myśleć i czuć się lepiej. A ja
zdecydowanie potrzebuje tych obu pozytywnych rzeczy.
-Dobrze, tak, udało mi się uniknąć konfrontacji ze wszystkimi na 2 dni, ale nie mogę tego
dłużej ciągnąć- powiedziałam do klaczy.
-Tak, wiem, że są teraz w kawiarni, jedzą obiad rozmawiając jak kumpel z kumplem i
zupełnie nie myśląc o mnie.-Persefona parsknęła i wróciła do mlaskania siana.
-Tak, myślę że też są głupkami. Jasne okłamywałam ich, ale w większości dla powodzenia
sprawy. I, tak zachowałam trochę sekretów dla siebie. Ale to w większości dla ich
własnego dobra.” pomyślałam. Cóż, to że nie mówiłam im o Stevie Rae było dla ich
dobra. To że nie powiedziałam im o Lorenie Blake Wampirzym poecie i profesorze Domu
Nocy- cóż to było bardziej dla mojego dobra. „Ale ciągle dla dobra”
Persefona śmignęła uchem i z powrotem przystawiła je aby mnie dalej słuchać, po czym
parsknęła ponownie. Bzdura, nie mogę ich dłużej unikać. Po udzieleniu słodkiej klaczy
ostatnich
machnięć szczotką, wyszłam powoli z jej boksu i odetchnęłam głęboko czując zapach
koni, który pozwolił mi trochę ukoić nerwy. Zobaczyłam moje odbicie w tafli okna,
automatycznie przeciągnęłam palcami po włosach starając się abym wyglądała trochę
lepiej. Byłam oznaczona na wampira i przeniosłam się do Domu Nocy zaledwie 2
miesiące temu, ale już moje włosy stały się znacznie grubsze i dłuższe, włosy były tylko
jedną z wielu zmian zachodzącą u mnie, niektóre z nich były niewidoczne jak fakt, że
miałam prowadnictwo wszystkich pięciu żywiołów. Niektóre z nich były widoczne jak
wyjątkowe tatuaże które oplatają egzotycznie moją twarz a następnie w przeciwieństwie
do innych początkujących lub dorosłych wampirów rozchodzą się do moich ramion, szyi,
kręgosłupa, a ostatnio pojawiły się na mojej talii, wiedział o nich tylko mój kot Nala i
bogini Nyx.
Bo komu miałam je pokazać?
„Cóż, wczoraj miałaś nie jednego a 3 chłopaków,” powiedziałam swoim ciemnym oczom
w szklanym odbiciu. „Ale zepsułaś to, prawda? Dzisiaj nie tylko masz 0 chłopaków, ale
nikt ci nie zaufa ponownie nawet za milion lat.” Cóż, z wyjątkiem Afrodyty która
całkowicie zbzikowała i uciekła 2 dni temu, ponieważ najprawdopodobniej przemieniła
się z powrotem w człowieka i Stevie Rae która przemieniła się w wampira i pobiegła za
Afrodytą. Tak czy inaczej mówiłam sobie głośno „Udaje ci się zepsuć wszystko czego
tylko się dotkniesz. Dobra robota.”
Moje wargi rzeczywiście zaczęły drżeć i poczułam ukłucie łez w oczach, moje czerwone
oczy niczego nie zmienią. Mówię poważnie, jeśli będę musiała po kolei całować moich
przyjaciół zrobię to, (nie dosłownie) muszę stanąć z nimi twarzą w twarz i spróbować się
pogodzić i wszystko naprawić.
Końcówka grudniowej noc, było zimno i trochę mgliście. Lampy gazowe wzdłuż
chodnika, które rozciągały się od stabilnej powierzchni aż do głównego budynku migotały
promieniście na żółto, wyglądają na pięknie i staromodnie. Właściwie cały Dom Nocy był
wspaniały i zawsze wprowadzał mnie w zamyślenie, do kogo należał kiedyś?
„Zakochałam się w tym miejscu, odnalazłam się tu, to jest mój dom, tu chcę być. Pogodzę
się ze swoimi przyjaciółmi i wszystko będzie dobrze”.
Przegryzałam swoje wargi i martwiłam się jak pogodzić się z przyjaciółmi, kiedy moje
mentalne rozmyślanie zostało przerwane przez dziwne trzepotanie wokół mnie. Coś
dziwnego przyprawiło mnie o chłód na plecach. Spojrzałam w górę, nic tam nie było tylko
ciemność, niebo i nagie odrosty olbrzymich dębów wzdłuż chodnika. Drżałam
Ów moment przerodził się w jednym momencie z miękkiego i mglistego w ciemny i
złowieszczy.
Ciemny i złowieszczy? Cóż, to po prostu głupie! To co słyszałam to prawdopodobnie nic
więcej niż groźny szelest wiatru w drzewach. Potrząsając ironicznie głową zaczęłam iść
ale zrobiłam tylko kilka kroków gdy ponownie rozległo się dziwne trzepotanie które
poczułam też na swojej skórze. I automatycznie zaczęłam machać ręką wyobrażając siebie
nietoperze, pająki i wszelkiego rodzaju przerażające rzeczy.
Moje palce przeszły przez nicość, ale to była chłodna nicość, i zimny ból przeszył moją
rękę. Całkowicie świruję, przycisnęłam rękę do klatki piersiowej, przez moment nie
wiedziałam co robić, a moje ciało było coraz bardziej drętwe ze strachu. Trzepotanie było
coraz głośniejsze i zimniejsze, udało mi się w końcu ruszyć z miejsca. Od razu
postanowiłam biec do najbliższych drzwi szkoły. Po wbiegnięciu, zamknęłam za sobą
grube drewniane drzwi, i łapiąc oddech odwróciłam się do małego centralnego okna. Noc
przesuwała się i płynęła przed moimi oczami jak by czarna farba rozlewała się na ciemnej
stronie. Poczucie strachu ciągle mnie nie opuszczało. Co się dzieje?
Prawie się nie zastanawiając szepnęłam „Ogniu przyjdź do mnie, potrzebuje cię”.
W mgnieniu oka żywioł zaczął wypełniać powietrze wokół mnie kojącym ciepłem
ogniskowego żaru. Ciągle wpatrując się w okno, popchnęłam duże drewniane drzwi
„Tam” mruknęłam „wyślij swoje ciepło tam” energia ciepła przeniosła się ode mnie przez
drzwi i przelała się ku nocy. Usłyszałam syczenie podobne do pary powstającej z suchego
lodu. Mgła zawirowała dając mi odczuć zawroty głowy, lekkie mdłości. Zaczęła panować
dziwna ciemność. Następnie ciepło całkowicie pokonało zimno które znikło szybciej niż
powstało.
Co właśnie się stało?
Moja piekąca ręka odwróciła moją uwagę od okna. Spojrzałam w dół, na jej bokach
pojawiły się czerwone pręgi, jak by coś zahaczyło mnie pazurami lub się o mnie ocierało.
Przyglądałam się na pręgi które kuły i paliły mnie w rękę. Wtedy uderzyło mnie silne
uczucie, trudne, przytłaczające i wiedziałam, że moja bogini dała mi szósty zmysł który
mówił mi że nie powinnam być tutaj sama. Chłód który oplatał noc, zapędził mnie do
środka, zranił moją rękę i po raz pierwszy od długiego czasu napełnił mnie strasznym
przeczuciem, naprawdę całkowicie się bałam, nie o swoich przyjaciół nie o moją babcię
lub byłego chłopaka człowieka, nawet nie o moją mamę. Bałam się o siebie!
Potrzebowałam towarzystwa moich przyjaciół. Potrzebowałam ich.
Ciągle piekła mnie ręka, udało mi się poruszyć nogami i rękami wiedziałam ponad
wszelką wątpliwość że wolała bym ujrzeć ból i rozczarowanie moich przyjaciół niż to
ciemne coś które być może czeka na mnie w ukryciu nocy.
Uchyliłam na sekundę zewnętrzne drzwi do jadalni, obserwowałam inne dzieci
rozmawiające ze sobą spokojnie i wesoło, i byłam już prawie przytłoczona tym że nie
mogę być po prostu kolejnym adeptem bez żadnych nadzwyczajnych umiejętności lub
obowiązków, które wiązały się z tymi umiejętnościami.
Wtedy poczułam delikatną szczoteczkę wiatru na mojej skórze, który wydawał się być
ogrzany przez niewidzialny płomień. Poczułam powiew wiatru z nad oceanu, mimo że
zdecydowanie nie ma go w pobliżu Tulsy. Słyszałam śpiew ptaków i zapach świeżo
skoszonej trawy. Mój duch zadrżał we mnie radośnie, moja wszechmocna bogini dała mi
te dary w powinowactwo: powietrze, ogień, ziemię, wodę i ducha.
Nie byłam normalna, nie byłam taka jak każdy inny, adept lub wampir. I część mojej
nienormalności podpowiadała mi że muszę iść i spróbować zawrzeć pokój z przyjaciółmi .
Wyprostowałam się i rozejrzałam po pomieszczeniu wzrokiem który wolny był od
użalania się nad sobą, łatwo znaleźć moją specjalną grupę siedzącą przy naszym stoliku.
Odetchnęłam głęboko, a następnie udałam się szybko przez kawiarnie kiwając czasem
nieznacznie głową lub uśmiechając się do dzieci które powiedział do mnie „Cześć”.
Zauważyłam że każdy zdawał się reagować na mnie jak zwykle z połączeniem podziwu i
szacunku co oznaczało że moi przyjaciele nie opowiadali o mnie źle do innych. To
oznaczało że Neferet jeszcze nie rozpoczęła otwartego ataku w stosunku do mnie.
Chwyciłam szybko sałatkę i brązowy „poop”?. Następnie trzymając tacę w
nieprawidłowym uścisku który sprawiał że moje palce stawały się białe, ruszyłam prosto
do naszego stolika, zajęłam jak zwykle miejsce obok Damiena.
Kiedy usiadłam nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
-Witam - powiedziałam, zamiast uciekać lub wybuchnąć płaczem jak chciałam.
Nikt nie powiedział nic.
- Więc co słychać? - zadałam pytanie Damienowi, wiedząc że mój przyjaciel był gejem i
naturalnie najsłabszym ogniwem łańcucha nie-rozmawiaj-z-Zoey.
W końcu bliźniaczki wymieniły się spojrzeniami z Damienem.
- Samo gówno, prawda Twin? - powiedziała Shaunee.
- To prawda, Twin, samo gówno. Ponieważ nie możemy być szczere wiemy gówno.-
Powiedziała Erin.- Twin czy wiedziałaś że jesteśmy całkowicie niegodne zaufania?
- Do niedawna nie wiedziałam, Twin. A Ty? - powiedziała Shaunee.
- Nie wiem czy do niedawna - Erin zakończyła.
Dobra, bliźniaczki nie są naprawdę bliźniaczkami. Shaunee Cole jest w kolorze karmelu.
Erin Bates jest piękną blondynką która urodziła się w Tulsie. Zostały naznaczone i
przeniosły się do Domu Nocy tego samego dnia. Nigdy nie były siostrami.
Boże oni mnie zamęczą.
Doprowadzą mnie także do szaleństwa. Tak, miałam przed nimi sekrety. Tak
okłamywałam je, ale musiałam, cóż w większości musiałam. I ich bliźniacze gówno
strzępiło moje ostatnie nerwy.
- Dziękuję za ten miły komentarz. A teraz spróbuje zapytać kogoś kto nie ma odpowiedzi
ze stereofonicznej wersji Girl Balir. -Odwróciłam od nich swoją uwagę i skupiłam ją na
Damienie, choć słyszałam wypuszczane przez nie gniewnie powietrze. - Więc, naprawdę
chciałam zapytać co słychać, zauważyłeś może ostatnio jakąkolwiek przerażającą
łopoczącą tajemniczą energię, co?
Damien jest wysoki, naprawdę fajny facet z doskonałą strukturą kości, jego brązowe oczy
były ciepłe pełne ekspresji, ale w tej chwili ostrożne i zimne.
- Łopoczące co? - odpowiedział. -Przepraszam nie mam pojęcia o czym mówisz.
Moje serce zacisnęło się na wskutek tonu jego głosu, ale przynajmniej on odpowiedział na
moje pytanie.
- W drodze ze stajni coś mnie zaatakowało. Nie mogłam nic zobaczyć, ale to było zimne i
zostawiło duży ślad na mojej ręce” Podniosłam rękę aby mu ja pokazać- ale.... nic tam nie
było.
Świetnie.
Shaunee i Erin parsknęły razem. Damien tylko wyglądał na bardzo smutnego. Już miałam
otworzyć usta aby wyjaśnić ze szrama była tu przed chwilą, gdy Jack rzucił - Cześć!
Przepraszam ze się spóźniłem ale kiedy nałożyłem sweter znalazłem dużą plamę. Możesz
w to uwierzyć? - Jack powiedział śpiesząc się z tacą jedzenia po czym zajmując miejsce
obok Damiena.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl adbuxwork.keep.pl
Rozdział 1
AAA psik! A psik! Głupi katar trzymał mnie całą noc. (Hmm bardziej cały dzień-bo jak
wiesz jestem początkującym wampirem i dla mnie noc jest dniem a dzień nocą, zresztą
nie ważne, nie spałam ostatniej nocy/dnia). Ale brak snu wcale nie jest problemem kiedy
wiesz że twoi najbliżsi przyjaciele po prostu na Ciebie leją. Powinnam wiedzieć, jestem
Zoey obecnie niekwestionowana królowa w robieniu ze swoich przyjaciół głupków.
Persefona, duża klacz która podnosi mnie na duchu tak długo jak długo mieszkam w
domu nocy,
Wyciągnęła głowę a ja pocałowałam ją w miękki policzek i powróciłam do szczotkowania
jej eleganckiej szyi. Persefona zawsze pomagała mi myśleć i czuć się lepiej. A ja
zdecydowanie potrzebuje tych obu pozytywnych rzeczy.
-Dobrze, tak, udało mi się uniknąć konfrontacji ze wszystkimi na 2 dni, ale nie mogę tego
dłużej ciągnąć- powiedziałam do klaczy.
-Tak, wiem, że są teraz w kawiarni, jedzą obiad rozmawiając jak kumpel z kumplem i
zupełnie nie myśląc o mnie.-Persefona parsknęła i wróciła do mlaskania siana.
-Tak, myślę że też są głupkami. Jasne okłamywałam ich, ale w większości dla powodzenia
sprawy. I, tak zachowałam trochę sekretów dla siebie. Ale to w większości dla ich
własnego dobra.” pomyślałam. Cóż, to że nie mówiłam im o Stevie Rae było dla ich
dobra. To że nie powiedziałam im o Lorenie Blake Wampirzym poecie i profesorze Domu
Nocy- cóż to było bardziej dla mojego dobra. „Ale ciągle dla dobra”
Persefona śmignęła uchem i z powrotem przystawiła je aby mnie dalej słuchać, po czym
parsknęła ponownie. Bzdura, nie mogę ich dłużej unikać. Po udzieleniu słodkiej klaczy
ostatnich
machnięć szczotką, wyszłam powoli z jej boksu i odetchnęłam głęboko czując zapach
koni, który pozwolił mi trochę ukoić nerwy. Zobaczyłam moje odbicie w tafli okna,
automatycznie przeciągnęłam palcami po włosach starając się abym wyglądała trochę
lepiej. Byłam oznaczona na wampira i przeniosłam się do Domu Nocy zaledwie 2
miesiące temu, ale już moje włosy stały się znacznie grubsze i dłuższe, włosy były tylko
jedną z wielu zmian zachodzącą u mnie, niektóre z nich były niewidoczne jak fakt, że
miałam prowadnictwo wszystkich pięciu żywiołów. Niektóre z nich były widoczne jak
wyjątkowe tatuaże które oplatają egzotycznie moją twarz a następnie w przeciwieństwie
do innych początkujących lub dorosłych wampirów rozchodzą się do moich ramion, szyi,
kręgosłupa, a ostatnio pojawiły się na mojej talii, wiedział o nich tylko mój kot Nala i
bogini Nyx.
Bo komu miałam je pokazać?
„Cóż, wczoraj miałaś nie jednego a 3 chłopaków,” powiedziałam swoim ciemnym oczom
w szklanym odbiciu. „Ale zepsułaś to, prawda? Dzisiaj nie tylko masz 0 chłopaków, ale
nikt ci nie zaufa ponownie nawet za milion lat.” Cóż, z wyjątkiem Afrodyty która
całkowicie zbzikowała i uciekła 2 dni temu, ponieważ najprawdopodobniej przemieniła
się z powrotem w człowieka i Stevie Rae która przemieniła się w wampira i pobiegła za
Afrodytą. Tak czy inaczej mówiłam sobie głośno „Udaje ci się zepsuć wszystko czego
tylko się dotkniesz. Dobra robota.”
Moje wargi rzeczywiście zaczęły drżeć i poczułam ukłucie łez w oczach, moje czerwone
oczy niczego nie zmienią. Mówię poważnie, jeśli będę musiała po kolei całować moich
przyjaciół zrobię to, (nie dosłownie) muszę stanąć z nimi twarzą w twarz i spróbować się
pogodzić i wszystko naprawić.
Końcówka grudniowej noc, było zimno i trochę mgliście. Lampy gazowe wzdłuż
chodnika, które rozciągały się od stabilnej powierzchni aż do głównego budynku migotały
promieniście na żółto, wyglądają na pięknie i staromodnie. Właściwie cały Dom Nocy był
wspaniały i zawsze wprowadzał mnie w zamyślenie, do kogo należał kiedyś?
„Zakochałam się w tym miejscu, odnalazłam się tu, to jest mój dom, tu chcę być. Pogodzę
się ze swoimi przyjaciółmi i wszystko będzie dobrze”.
Przegryzałam swoje wargi i martwiłam się jak pogodzić się z przyjaciółmi, kiedy moje
mentalne rozmyślanie zostało przerwane przez dziwne trzepotanie wokół mnie. Coś
dziwnego przyprawiło mnie o chłód na plecach. Spojrzałam w górę, nic tam nie było tylko
ciemność, niebo i nagie odrosty olbrzymich dębów wzdłuż chodnika. Drżałam
Ów moment przerodził się w jednym momencie z miękkiego i mglistego w ciemny i
złowieszczy.
Ciemny i złowieszczy? Cóż, to po prostu głupie! To co słyszałam to prawdopodobnie nic
więcej niż groźny szelest wiatru w drzewach. Potrząsając ironicznie głową zaczęłam iść
ale zrobiłam tylko kilka kroków gdy ponownie rozległo się dziwne trzepotanie które
poczułam też na swojej skórze. I automatycznie zaczęłam machać ręką wyobrażając siebie
nietoperze, pająki i wszelkiego rodzaju przerażające rzeczy.
Moje palce przeszły przez nicość, ale to była chłodna nicość, i zimny ból przeszył moją
rękę. Całkowicie świruję, przycisnęłam rękę do klatki piersiowej, przez moment nie
wiedziałam co robić, a moje ciało było coraz bardziej drętwe ze strachu. Trzepotanie było
coraz głośniejsze i zimniejsze, udało mi się w końcu ruszyć z miejsca. Od razu
postanowiłam biec do najbliższych drzwi szkoły. Po wbiegnięciu, zamknęłam za sobą
grube drewniane drzwi, i łapiąc oddech odwróciłam się do małego centralnego okna. Noc
przesuwała się i płynęła przed moimi oczami jak by czarna farba rozlewała się na ciemnej
stronie. Poczucie strachu ciągle mnie nie opuszczało. Co się dzieje?
Prawie się nie zastanawiając szepnęłam „Ogniu przyjdź do mnie, potrzebuje cię”.
W mgnieniu oka żywioł zaczął wypełniać powietrze wokół mnie kojącym ciepłem
ogniskowego żaru. Ciągle wpatrując się w okno, popchnęłam duże drewniane drzwi
„Tam” mruknęłam „wyślij swoje ciepło tam” energia ciepła przeniosła się ode mnie przez
drzwi i przelała się ku nocy. Usłyszałam syczenie podobne do pary powstającej z suchego
lodu. Mgła zawirowała dając mi odczuć zawroty głowy, lekkie mdłości. Zaczęła panować
dziwna ciemność. Następnie ciepło całkowicie pokonało zimno które znikło szybciej niż
powstało.
Co właśnie się stało?
Moja piekąca ręka odwróciła moją uwagę od okna. Spojrzałam w dół, na jej bokach
pojawiły się czerwone pręgi, jak by coś zahaczyło mnie pazurami lub się o mnie ocierało.
Przyglądałam się na pręgi które kuły i paliły mnie w rękę. Wtedy uderzyło mnie silne
uczucie, trudne, przytłaczające i wiedziałam, że moja bogini dała mi szósty zmysł który
mówił mi że nie powinnam być tutaj sama. Chłód który oplatał noc, zapędził mnie do
środka, zranił moją rękę i po raz pierwszy od długiego czasu napełnił mnie strasznym
przeczuciem, naprawdę całkowicie się bałam, nie o swoich przyjaciół nie o moją babcię
lub byłego chłopaka człowieka, nawet nie o moją mamę. Bałam się o siebie!
Potrzebowałam towarzystwa moich przyjaciół. Potrzebowałam ich.
Ciągle piekła mnie ręka, udało mi się poruszyć nogami i rękami wiedziałam ponad
wszelką wątpliwość że wolała bym ujrzeć ból i rozczarowanie moich przyjaciół niż to
ciemne coś które być może czeka na mnie w ukryciu nocy.
Uchyliłam na sekundę zewnętrzne drzwi do jadalni, obserwowałam inne dzieci
rozmawiające ze sobą spokojnie i wesoło, i byłam już prawie przytłoczona tym że nie
mogę być po prostu kolejnym adeptem bez żadnych nadzwyczajnych umiejętności lub
obowiązków, które wiązały się z tymi umiejętnościami.
Wtedy poczułam delikatną szczoteczkę wiatru na mojej skórze, który wydawał się być
ogrzany przez niewidzialny płomień. Poczułam powiew wiatru z nad oceanu, mimo że
zdecydowanie nie ma go w pobliżu Tulsy. Słyszałam śpiew ptaków i zapach świeżo
skoszonej trawy. Mój duch zadrżał we mnie radośnie, moja wszechmocna bogini dała mi
te dary w powinowactwo: powietrze, ogień, ziemię, wodę i ducha.
Nie byłam normalna, nie byłam taka jak każdy inny, adept lub wampir. I część mojej
nienormalności podpowiadała mi że muszę iść i spróbować zawrzeć pokój z przyjaciółmi .
Wyprostowałam się i rozejrzałam po pomieszczeniu wzrokiem który wolny był od
użalania się nad sobą, łatwo znaleźć moją specjalną grupę siedzącą przy naszym stoliku.
Odetchnęłam głęboko, a następnie udałam się szybko przez kawiarnie kiwając czasem
nieznacznie głową lub uśmiechając się do dzieci które powiedział do mnie „Cześć”.
Zauważyłam że każdy zdawał się reagować na mnie jak zwykle z połączeniem podziwu i
szacunku co oznaczało że moi przyjaciele nie opowiadali o mnie źle do innych. To
oznaczało że Neferet jeszcze nie rozpoczęła otwartego ataku w stosunku do mnie.
Chwyciłam szybko sałatkę i brązowy „poop”?. Następnie trzymając tacę w
nieprawidłowym uścisku który sprawiał że moje palce stawały się białe, ruszyłam prosto
do naszego stolika, zajęłam jak zwykle miejsce obok Damiena.
Kiedy usiadłam nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
-Witam - powiedziałam, zamiast uciekać lub wybuchnąć płaczem jak chciałam.
Nikt nie powiedział nic.
- Więc co słychać? - zadałam pytanie Damienowi, wiedząc że mój przyjaciel był gejem i
naturalnie najsłabszym ogniwem łańcucha nie-rozmawiaj-z-Zoey.
W końcu bliźniaczki wymieniły się spojrzeniami z Damienem.
- Samo gówno, prawda Twin? - powiedziała Shaunee.
- To prawda, Twin, samo gówno. Ponieważ nie możemy być szczere wiemy gówno.-
Powiedziała Erin.- Twin czy wiedziałaś że jesteśmy całkowicie niegodne zaufania?
- Do niedawna nie wiedziałam, Twin. A Ty? - powiedziała Shaunee.
- Nie wiem czy do niedawna - Erin zakończyła.
Dobra, bliźniaczki nie są naprawdę bliźniaczkami. Shaunee Cole jest w kolorze karmelu.
Erin Bates jest piękną blondynką która urodziła się w Tulsie. Zostały naznaczone i
przeniosły się do Domu Nocy tego samego dnia. Nigdy nie były siostrami.
Boże oni mnie zamęczą.
Doprowadzą mnie także do szaleństwa. Tak, miałam przed nimi sekrety. Tak
okłamywałam je, ale musiałam, cóż w większości musiałam. I ich bliźniacze gówno
strzępiło moje ostatnie nerwy.
- Dziękuję za ten miły komentarz. A teraz spróbuje zapytać kogoś kto nie ma odpowiedzi
ze stereofonicznej wersji Girl Balir. -Odwróciłam od nich swoją uwagę i skupiłam ją na
Damienie, choć słyszałam wypuszczane przez nie gniewnie powietrze. - Więc, naprawdę
chciałam zapytać co słychać, zauważyłeś może ostatnio jakąkolwiek przerażającą
łopoczącą tajemniczą energię, co?
Damien jest wysoki, naprawdę fajny facet z doskonałą strukturą kości, jego brązowe oczy
były ciepłe pełne ekspresji, ale w tej chwili ostrożne i zimne.
- Łopoczące co? - odpowiedział. -Przepraszam nie mam pojęcia o czym mówisz.
Moje serce zacisnęło się na wskutek tonu jego głosu, ale przynajmniej on odpowiedział na
moje pytanie.
- W drodze ze stajni coś mnie zaatakowało. Nie mogłam nic zobaczyć, ale to było zimne i
zostawiło duży ślad na mojej ręce” Podniosłam rękę aby mu ja pokazać- ale.... nic tam nie
było.
Świetnie.
Shaunee i Erin parsknęły razem. Damien tylko wyglądał na bardzo smutnego. Już miałam
otworzyć usta aby wyjaśnić ze szrama była tu przed chwilą, gdy Jack rzucił - Cześć!
Przepraszam ze się spóźniłem ale kiedy nałożyłem sweter znalazłem dużą plamę. Możesz
w to uwierzyć? - Jack powiedział śpiesząc się z tacą jedzenia po czym zajmując miejsce
obok Damiena.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]