[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Mojej wspaniałej,wspierającej rodziniePrologChłopiec zobaczył, że jego mali bracia są umazani gównem. Ściągnęli sobie pełne pieluchyi nawzajem usmarowali się tym, co było w środku, podczas gdy pies matki – wrednybrązowy terier – pracowicie zlizywał resztki z prętów ich wspólnego łóżeczka.Odpędził psa i dławiąc się od smrodu, wyjął obu chłopców z łóżeczka i poszedł po kołdrędo sypialni matki. Gdzie ona znów polazła? Dlaczego nigdy jej nie ma?Zabrał braci na dół, opatulił ich kołdrą na kanapie i włączył telewizor na kanałz kreskówkami.– Jesteśmy głodni – w kółko powtarzał żałośnie starszy. – Jesteśmy głodni, Justin.Proszę, Justin. Znajdź nam coś do jedzenia.Nie było nic. Nigdy nie było. Ale on i tak szukał. We wszystkich szafkach. W szufladach.W wielkiej, brudnej lodówie. Czuł, że łzy napływają mu do oczu. I czuł gniew. Popatrzył naswoich młodszych braci – na ich buzie wyczekujące nadziei. Czym ma ich nakarmić? Co mazrobić?I nagle, w tej chwili rozpaczy, przyszło olśnienie. Nie musiał myśleć. Dokładniewiedział, co robić. Działając jak automat, zaniósł braci do ogródka od frontu, posadził natrawie – wciąż owiniętych w brudną kołdrę – i kazał im się stamtąd nie ruszać.Wrócił do domu i rozejrzał się po salonie za zapalniczką. Wziął ją, zapalił i spokojnieprzytknął płomień do kanapy. I tak trzymał, aż kanapa się zajęła, a potem poszedł podpalićzasłony.Pies zszedł z góry z pyskiem upapranym zawartością pieluch. Chłopiec pobiegł dokuchni, do szafki pod zlewem, gdzie stał pojemnik z płynem; wiedział, że to płyn dozapalniczki. Chwycił go, wrócił do salonu i polał brudny pysk zwierzęcia.Rozejrzał się po raz ostatni, wyszedł przez frontowe drzwi i starannie zamknął je zasobą. A potem dołączył do braci pod kołdrą, na trawie, i spokojnie patrzył, jak dom i piesginą w płomieniach.Matkę znalazła policja trzy godziny później. Okazało się, że spędziła dzień u przyjaciela.Chłopiec miał tylko pięć i pół roku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl adbuxwork.keep.pl
//-->Mojej wspaniałej,wspierającej rodziniePrologChłopiec zobaczył, że jego mali bracia są umazani gównem. Ściągnęli sobie pełne pieluchyi nawzajem usmarowali się tym, co było w środku, podczas gdy pies matki – wrednybrązowy terier – pracowicie zlizywał resztki z prętów ich wspólnego łóżeczka.Odpędził psa i dławiąc się od smrodu, wyjął obu chłopców z łóżeczka i poszedł po kołdrędo sypialni matki. Gdzie ona znów polazła? Dlaczego nigdy jej nie ma?Zabrał braci na dół, opatulił ich kołdrą na kanapie i włączył telewizor na kanałz kreskówkami.– Jesteśmy głodni – w kółko powtarzał żałośnie starszy. – Jesteśmy głodni, Justin.Proszę, Justin. Znajdź nam coś do jedzenia.Nie było nic. Nigdy nie było. Ale on i tak szukał. We wszystkich szafkach. W szufladach.W wielkiej, brudnej lodówie. Czuł, że łzy napływają mu do oczu. I czuł gniew. Popatrzył naswoich młodszych braci – na ich buzie wyczekujące nadziei. Czym ma ich nakarmić? Co mazrobić?I nagle, w tej chwili rozpaczy, przyszło olśnienie. Nie musiał myśleć. Dokładniewiedział, co robić. Działając jak automat, zaniósł braci do ogródka od frontu, posadził natrawie – wciąż owiniętych w brudną kołdrę – i kazał im się stamtąd nie ruszać.Wrócił do domu i rozejrzał się po salonie za zapalniczką. Wziął ją, zapalił i spokojnieprzytknął płomień do kanapy. I tak trzymał, aż kanapa się zajęła, a potem poszedł podpalićzasłony.Pies zszedł z góry z pyskiem upapranym zawartością pieluch. Chłopiec pobiegł dokuchni, do szafki pod zlewem, gdzie stał pojemnik z płynem; wiedział, że to płyn dozapalniczki. Chwycił go, wrócił do salonu i polał brudny pysk zwierzęcia.Rozejrzał się po raz ostatni, wyszedł przez frontowe drzwi i starannie zamknął je zasobą. A potem dołączył do braci pod kołdrą, na trawie, i spokojnie patrzył, jak dom i piesginą w płomieniach.Matkę znalazła policja trzy godziny później. Okazało się, że spędziła dzień u przyjaciela.Chłopiec miał tylko pięć i pół roku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]