[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Orson Scott Card
Cień Olbrzyma
Tytuł oryginału:
SHADOW OF THE GIANT
Prószyński i S-ka
GTW
Copyright © 2005 by Orson Scott Card
Projekt okładki:
Jacek Kopałski
Redakcja:
Lucja Grudzińska
Redakcja techniczna:
Anna Troszczyńska
Korekta:
Mariola Będkowska
Łamanie komputerowe:
Aneta Osipiak
ISBN 978-83-7469-471-1
Wydawca
Prószyński i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
Druk i oprawa
Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A.
30-011 Kraków, ul. Wrocławska 53
Edowi i Kay McVeyom, którzy
- życzliwość po życzliwości -
ratują świat
1
Mandat niebios
From: Graff%pilgrimage@colmin.gov
To: Zupa%battleboys@strategyandplanning.han.gov
Subject: Oferta darmowych wakacji
W dowolnie wybranym miejscu znanego wszechświata. I... załatwiamy
przejazd!
Han Tzu odczekał, aż wóz pancerny zniknie w dali, i dopiero wtedy wkroczył na
zapchaną pieszymi i rowerami ulicę. W tłumie człowiek mógł być niewidzialny, ale tylko wtedy,
kiedy przesuwał się w tym samym kierunku. Tego jednak Han Tzu - odkąd wrócił do Chin ze
Szkoły Bojowej - nigdy nie potrafił się nauczyć. Zdawało się, że zawsze idzie nie pod prąd, ale w
poprzek. Jakby miał mapę świata zupełnie inną od tej, której używali wszyscy dookoła.
I znowu to robił: omijał rowery i ludzi sunących przed siebie w tysiącach spraw, aby
przedostać się od drzwi swojego bloku mieszkalnego do maleńkiej restauracji po drugiej stronie
ulicy.
Jednak nie było to bardzo trudne. Opanował sztukę używania jedynie widzenia
obwodowego, tak że oczy spoglądały wprost do przodu. Bez kontaktu wzrokowego inni nie
mogli próbować go onieśmielić, upierać się, że mają pierwszeństwo. Mogli tylko go omijać,
jakby był kamieniem w nurcie strumienia.
Wyciągnął rękę do klamki i zawahał się. Nie wiedział, dlaczego nie został jeszcze
aresztowany i zabity albo odesłany do więzienia, ale jeśli sfotografują go podczas tego spotkania,
łatwo będzie im udowodnić, że jest zdrajcą.
Z drugiej strony wrogowie nie potrzebowali dowodów, by go skazać - potrzebna była
tylko chęć. Otworzył więc drzwi, usłyszał dźwięk małego dzwonka i ruszył wąskim przejściem
między boksami.
Wiedział, że nie powinien się spodziewać samego Graffa. Gdyby minister kolonizacji
przybył na Ziemię, wywołałoby to sensację, a Graff unikał sensacji - chyba że była dla niego
użyteczna. Ta by nie była. Kogo zatem przyśle? Bez wątpienia kogoś ze Szkoły Bojowej.
Nauczyciela? Innego ucznia? Kogoś z jeeshu Endera? Czeka go spotkanie po latach?
Człowiek w ostatnim boksie siedział plecami do drzwi, więc Han Tzu widział tylko jego
kędzierzawe siwe włosy. A sądząc po kolorze uszu, był Europejczykiem, nie Azjatą. Jednak
interesujące było właśnie to, że nie usiadł twarzą do drzwi i nie mógł zobaczyć, jak Han Tzu
podchodzi. Za to kiedy Han Tzu zajmie miejsce, to on będzie siedział twarzą do drzwi, będzie
mógł obserwować całą salę.
Nie obejrzał się, kiedy Han Tzu się zbliżał. Był tak mało spostrzegawczy czy tak pewny
siebie?
- Witaj - odezwał się cicho, kiedy Han Tzu stanął mu za plecami. - Usiądź, proszę.
Han Tzu zajął miejsce naprzeciwko i zorientował się, że zna tego człowieka, choć nie
potrafi go nazwać.
- Nie wymawiaj głośno mojego nazwiska - poprosił tamten.
- To łatwe - odparł Han Tzu. - Nie znam go.
- Ależ znasz. Po prostu nie pamiętasz mojej twarzy. Nie widywałeś mnie zbyt często. Ale
szef jeeshu spędzał ze mną dużo czasu.
Teraz Han Tzu sobie przypomniał. Te ostatnie tygodnie w Szkole Dowodzenia - na
Erosie, kiedy sądzili, że ćwiczą, a w rzeczywistości prowadzili dalekie floty w finałowej
rozgrywce wojny z królowymi kopców. Ender, ich dowódca, nie spotykał się z nimi, ale potem
dowiedzieli się, że blisko z nim współpracował stary półkrwi Maorys, były kapitan
transportowca. Szkolił go. Poganiał. Udawał przeciwnika w symulowanych starciach.
Mazer Rackham. Bohater, który ocalił ludzkość od pewnego zniszczenia podczas Drugiej
Inwazji. Wszyscy sądzili, że zginął w czasie wojny, ale w rzeczywistości wysłano go w
bezsensowną podróż z prędkością przyświetlną; efekt relatywistyczny zachował go przy życiu,
żeby był na miejscu podczas ostatnich bitew.
Był historią starożytną do kwadratu. Zdawało się, że te dni na Erosie, w jeeshu Endera,
należą do poprzedniego życia. A Mazer Rackham był sławnym człowiekiem w świecie jeszcze o
dziesięciolecia wcześniejszym.
Najsławniejszy człowiek świata, a prawie nikt nie znał jego twarzy.
- Wszyscy wiedzą, że pilotowałeś pierwszy statek kolonizacyjny - powiedział Han Tzu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl adbuxwork.keep.pl
Orson Scott Card
Cień Olbrzyma
Tytuł oryginału:
SHADOW OF THE GIANT
Prószyński i S-ka
GTW
Copyright © 2005 by Orson Scott Card
Projekt okładki:
Jacek Kopałski
Redakcja:
Lucja Grudzińska
Redakcja techniczna:
Anna Troszczyńska
Korekta:
Mariola Będkowska
Łamanie komputerowe:
Aneta Osipiak
ISBN 978-83-7469-471-1
Wydawca
Prószyński i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
Druk i oprawa
Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A.
30-011 Kraków, ul. Wrocławska 53
Edowi i Kay McVeyom, którzy
- życzliwość po życzliwości -
ratują świat
1
Mandat niebios
From: Graff%pilgrimage@colmin.gov
To: Zupa%battleboys@strategyandplanning.han.gov
Subject: Oferta darmowych wakacji
W dowolnie wybranym miejscu znanego wszechświata. I... załatwiamy
przejazd!
Han Tzu odczekał, aż wóz pancerny zniknie w dali, i dopiero wtedy wkroczył na
zapchaną pieszymi i rowerami ulicę. W tłumie człowiek mógł być niewidzialny, ale tylko wtedy,
kiedy przesuwał się w tym samym kierunku. Tego jednak Han Tzu - odkąd wrócił do Chin ze
Szkoły Bojowej - nigdy nie potrafił się nauczyć. Zdawało się, że zawsze idzie nie pod prąd, ale w
poprzek. Jakby miał mapę świata zupełnie inną od tej, której używali wszyscy dookoła.
I znowu to robił: omijał rowery i ludzi sunących przed siebie w tysiącach spraw, aby
przedostać się od drzwi swojego bloku mieszkalnego do maleńkiej restauracji po drugiej stronie
ulicy.
Jednak nie było to bardzo trudne. Opanował sztukę używania jedynie widzenia
obwodowego, tak że oczy spoglądały wprost do przodu. Bez kontaktu wzrokowego inni nie
mogli próbować go onieśmielić, upierać się, że mają pierwszeństwo. Mogli tylko go omijać,
jakby był kamieniem w nurcie strumienia.
Wyciągnął rękę do klamki i zawahał się. Nie wiedział, dlaczego nie został jeszcze
aresztowany i zabity albo odesłany do więzienia, ale jeśli sfotografują go podczas tego spotkania,
łatwo będzie im udowodnić, że jest zdrajcą.
Z drugiej strony wrogowie nie potrzebowali dowodów, by go skazać - potrzebna była
tylko chęć. Otworzył więc drzwi, usłyszał dźwięk małego dzwonka i ruszył wąskim przejściem
między boksami.
Wiedział, że nie powinien się spodziewać samego Graffa. Gdyby minister kolonizacji
przybył na Ziemię, wywołałoby to sensację, a Graff unikał sensacji - chyba że była dla niego
użyteczna. Ta by nie była. Kogo zatem przyśle? Bez wątpienia kogoś ze Szkoły Bojowej.
Nauczyciela? Innego ucznia? Kogoś z jeeshu Endera? Czeka go spotkanie po latach?
Człowiek w ostatnim boksie siedział plecami do drzwi, więc Han Tzu widział tylko jego
kędzierzawe siwe włosy. A sądząc po kolorze uszu, był Europejczykiem, nie Azjatą. Jednak
interesujące było właśnie to, że nie usiadł twarzą do drzwi i nie mógł zobaczyć, jak Han Tzu
podchodzi. Za to kiedy Han Tzu zajmie miejsce, to on będzie siedział twarzą do drzwi, będzie
mógł obserwować całą salę.
Nie obejrzał się, kiedy Han Tzu się zbliżał. Był tak mało spostrzegawczy czy tak pewny
siebie?
- Witaj - odezwał się cicho, kiedy Han Tzu stanął mu za plecami. - Usiądź, proszę.
Han Tzu zajął miejsce naprzeciwko i zorientował się, że zna tego człowieka, choć nie
potrafi go nazwać.
- Nie wymawiaj głośno mojego nazwiska - poprosił tamten.
- To łatwe - odparł Han Tzu. - Nie znam go.
- Ależ znasz. Po prostu nie pamiętasz mojej twarzy. Nie widywałeś mnie zbyt często. Ale
szef jeeshu spędzał ze mną dużo czasu.
Teraz Han Tzu sobie przypomniał. Te ostatnie tygodnie w Szkole Dowodzenia - na
Erosie, kiedy sądzili, że ćwiczą, a w rzeczywistości prowadzili dalekie floty w finałowej
rozgrywce wojny z królowymi kopców. Ender, ich dowódca, nie spotykał się z nimi, ale potem
dowiedzieli się, że blisko z nim współpracował stary półkrwi Maorys, były kapitan
transportowca. Szkolił go. Poganiał. Udawał przeciwnika w symulowanych starciach.
Mazer Rackham. Bohater, który ocalił ludzkość od pewnego zniszczenia podczas Drugiej
Inwazji. Wszyscy sądzili, że zginął w czasie wojny, ale w rzeczywistości wysłano go w
bezsensowną podróż z prędkością przyświetlną; efekt relatywistyczny zachował go przy życiu,
żeby był na miejscu podczas ostatnich bitew.
Był historią starożytną do kwadratu. Zdawało się, że te dni na Erosie, w jeeshu Endera,
należą do poprzedniego życia. A Mazer Rackham był sławnym człowiekiem w świecie jeszcze o
dziesięciolecia wcześniejszym.
Najsławniejszy człowiek świata, a prawie nikt nie znał jego twarzy.
- Wszyscy wiedzą, że pilotowałeś pierwszy statek kolonizacyjny - powiedział Han Tzu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]