[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RACHEL CAINE
PRZEKLĘTY DOM
ROZDZIAŁ 1
Rano tego dnia, w którym Claire zamieszkała w domu Glassów, ktoś ukradł jej pranie.
Kiedy sięgnęła do bębna starej poobijanej pralki, znalazła tam tylko śliskie ściany i
kiepski dowcip najgorszy komplet bielizny, jaki miała, plus jedną skarpetkę. Oczywiście,
bardzo się spieszyła na ostatnim piętrze Howard Hali, przy najmniej poŜądanych i
najbardziej zapuszczonych pokojach najmniej poŜądanego i najbardziej zapuszczonego
akademika, dostępne były tylko dwie pralki. Dwie pralki, dwie suszarki i człowiek miał
szczęście, jeśli któraś działała i nie poŜerała ćwierćdolarówek.
Nie powiedziała na głos i zajrzała do częściowo przerdzewiałego bębna. Pachniało
pleśnią i tanim proszkiem do prania. Spojrzenie z bliska niewiele dało.
Jeden komplet zniszczonej bielizny. Jedna skarpetka.
Zniknęły, co do jednej sztuki, wszystkie ubrania, które miała na sobie przez ubiegłe
dwa tygodnie. Wszystko, co chciałaby na siebie włoŜyć.
Nie! wrzasnęła do wnętrza pralki, skąd krzyk wrócił do niej echem, a potem
kopnęła pralkę gniewnie we wgniecenie, zrobione juŜ wcześniej przez zirytowane studentki.
Nie mogła złapać tchu. Miała jeszcze jakieś ciuchy, kilka sztuk, ale to były ciuchy raczej nie
nadające się do włoŜenia, ciuchy w rodzaju: „O mój BoŜe, za nic się w tym nie pokaŜę”.
Przykrótkie spodnie, w których wyglądała jak wieśniara, za duŜe bluzki, w których
wyglądała, jakby powybierała je dla niej mama. Tak zresztą było.
Po ostatniej kolacji zamówionej pizzy i zakupie kolejnej ksiąŜki na zajęcia
profesora Durnego Eulissa, który wciąŜ nie mógł się zdecydować, jaki przedmiot wykłada,
Claire zostało jeszcze ze trzysta dolarów, ale powinny jej wystarczyć na, no cóŜ, kilka
miesięcy.
Doszła do wniosku, Ŝe gdyby poszukała, to moŜe udałoby się kupić jakieś ciuchy,
które nie zrujnowałyby jej budŜetu. PrzecieŜ śródmieście Morganville w Teksasie stanowiło
stolik handlu uŜywaną odzieŜą. Zakładając, Ŝe udałoby jej się znaleźć coś, co chciałaby na
siebie włoŜyć.
Mama uprzedzała, Ŝe tak będzie, pomyślała. Muszę się jeszcze zastanowić. Zachować
spokój.
Claire klapnęła na pomarańczowe plastikowe krzesełko, plecak postawiła na
porysowanym linoleum i ukryła twarz w dłoniach. Czuła, Ŝe twarz ją pali, trzęsła się i
wiedziała, po prostu wiedziała, Ŝe za moment się rozpłacze. Rozpłacze się jak dziecko,
którym podobno była. Wszyscy jej powtarzali, Ŝe jest za młoda, Ŝeby wyjeŜdŜać z domu.
Fatalna sprawa kiedy człowiek jest bystry, dostrzega wszystkie takie rzeczy.
Głęboko westchnęła, odetchnęła kilka razy, wmawiając sobie, Ŝe nie będzie ryczała
(bo one usłyszą), i zastanawiała się czy powinna zadzwonić do mamy i taty z prośbą o
zwiększenie kieszonkowego, albo moŜe skorzystać z karty kredytowej „wy łącznie w
sytuacjach awaryjnych”.
A potem dostrzegła napis. Nie tyle zresztą napis, co zwykłe graffiti, ale tekst
namazany na ścianie nad pralkami adresowany był do niej.
„Droga debilko, przeczytała. Znalazłyśmy w pralce jakieś śmieci, więc wywaliłyśmy
je do zsypu. Jeśli chcesz, tam ich sobie poszukaj”.
Cholera sapnęła i znów musiała powstrzymywać łzy, chociaŜ ich powód był inny.
Płakała z powodu Moniki. i Moniczkowatych. Dlaczego seksowne, ale wredne laski zawsze
łączą się w stada jak hieny? I dlaczego przy tych jedwabistych włosach, drugich opalonych
nogach i nadzianych ojcach, których kasy nawet ich księgowi nie dają rady zliczyć, musiały
się uwziąć akurat na nią? No, znała odpowiedź na to pytanie.
Ośmieszyła Monice przy jej przyjaciółkach i przy kilku seksownych facetach ze
starszego roku. Nie Ŝeby to było trudne, przechodziła obok i usłyszała, jak Monica mówi, Ŝe
II wojna światowa to była „głupia chińska wojenka”.
Po prostu odruchowo rzuciła:
Nieprawda. Cała grupka rozwalona na kanapach w holu akademika popatrzyła na
nią z takim zdumieniem, jakby automat z colą nagle się odezwał. Monica, jej przyjaciółki i
tych ;ech seksownych facetów z jakiegoś studenckiego bractwa.
Druga wojna światowa... zaczęła Claire. Spanikowana, nie wiedziała, jak wybrnąć z
tej sytuacji. Znaczy, no... To nie była wojna w Korei. Ta była później. Druga wojna
światowa to ta z Niemcami i Japonią. No wiesz, Pearl Harbour?
Faceci popatrzyli na Monice i ryknęli śmiechem, a Monica zarumieniła się nie za
bardzo, ale na tyle, Ŝe jej makijaŜ juŜ nie wydawał się tak perfekcyjny.
Przypomnij mi, Ŝebym nie kupował od ciebie Ŝadnych esejów z historii powiedział
najseksowniejszy z chłopaków.
Trzeba być kretynem, Ŝeby tego nie wiedzieć. ChociaŜ Claire była pewna, Ŝe Ŝaden
z nich tego nie wiedział. Chińska wojenka. I co jeszcze?
Claire dostrzegła w oczach Moniki furię, szybko pokrytą uśmiechem, Ŝarcikami i
dalszym flirtem. Jeśli chodzi o facetów, Claire znów zapadła się w niebyt.
Jeśli chodzi o dziewczyny, była tu nowa i zdecydowanie niemile widziana. Zawsze tak
było. Bystra, drobniutka, o przeciętnej urodzie, nie mogła twierdzić, Ŝe wygrała los na loterii
Ŝycia; ktoś zawsze ją wyśmiewał, szturchał albo ignorował, albo wszystko razem. Kiedy była
dzieckiem, wydawało jej się, Ŝe na śmiech, a potem po przepychankach na szkolnym boisku
na pierwsze miejsce wysunęły się szturchnięcia. Jednak w czasie jej (krótkiego, dwuletniego
zaledwie) pobytu w szkole średniej ignorowanie okazało się zdecydowanie najgorsze. Dostała
się do liceum o rok wcześniej niŜ wszyscy pozostali i skończyła szkołę o rok wcześniej niŜ
oni. Nikomu się to nie podobało.
To znaczy nikomu poza nauczycielami.
Problem polegał na tym, Ŝe Claire naprawdę uwielbiała się uczyć. Kochała ksiąŜki,
czytanie, dowiadywanie się róŜnych rzeczy dobra, no moŜe niekoniecznie rachunek
róŜniczkowy, ale poza tym to chyba wszystko. Fizykę. Która normalna dziewczyna lubi
fizykę? Wyłącznie nienormalne ją lubią. Takie, które nigdy nie będą atrakcyjne.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Atrakcyjność? PrzecieŜ tylko to liczy się w Ŝyciu. Jak
dowiodła Monica, kiedy juŜ świat zbacza na moment z ustalonego toru i zauwaŜa istnienie
Claire, to potem natychmiast na ustalony tor wraca, Ŝeby znów się kręcić wkoło tych ładnych.
To nie było fair. Przez całe liceum pracowała jak szalona. Skończyła szkołę ze średnią
pięć, testy wstępne zaliczyła na tyle dobrze, Ŝeby podostawać się na naprawdę dobre uczelnie,
sławne uczelnie, te, gdzie dziwadło, dziewczyna geniusz, niekoniecznie liczy się na minus
(pomijając, Ŝe w tych naprawdę świetnych szkołach na pewno było wiele atrakcyjnych i
długonogich dziewczyn geniuszy).
Zresztą niewaŜne. Mama z tatą tylko rzucili okiem na stosik entuzjastycznych
odpowiedzi z uniwersytetów, takich jak MIT, Caltech albo Yale i natychmiast zaprotestowali.
Wykluczone, Ŝeby ich szesnastoletnia córeczka (prawie siedemnastoletnia, przypominała im,
chociaŜ mijało się to z prawdą) miała jechać na jakiś uniwersytet pięć tysięcy kilometrów od
domu. A juŜ na pewno nie teraz. Claire bezskutecznie próbowała przeforsować koncepcję, Ŝe
jeśli coś bardziej moŜe zagrozić jej obiecującej karierze akademickiej, to właśnie przenosiny
na taką uczelnię z Texas Praire University. Znanej pod skrótem TPU uuuch.
I tak utknęła na beznadziejnym ostatnim piętrze beznadziejnego akademika
beznadziejnej uczelni, skąd osiemdziesiąt procent studentów przenosiło się gdzie indziej po
pierwszym albo drugim roku albo w ogóle rzucało studia a Moniczkowate kradły jej mokrą
bieliznę i wyrzucały ją do zsypu tylko dlatego, Ŝe Monice nie chciało się nauczyć o wojnie na
tyle waŜnej, Ŝe doczekała się własnego numerka porządkowego.
Ale to nie w porządku! coś w niej krzyczało. Miałam swój plan! Prawdziwy plan!
Monica sypiała do późna, a Claire wstała wcześnie właśnie po to, Ŝeby zrobić pranie, kiedy to
imprezujące towarzystwo będzie jeszcze nieprzytomne, a kujony pójdą juŜ na zajęcia.
Pomyślała, Ŝe zostawi pranie na kilka minut i szybko weźmie prysznic kolejne ryzykowne
przeŜycie i nawet jej nie przyszło do głowy, Ŝe ktoś mógłby się posunąć do czegoś tak
niewiarygodnie małostkowego.
Usiłując powstrzymać łzy, zauwaŜyła znów jak tu było :cicho. Pusto, bo połowa
dziewczyn jeszcze spała, a połowa juŜ wyszła z akademika. Ale ten akademik robił
niesamowite wraŜenie nawet wtedy, kiedy był pełen studentek i tętnił Ŝyciem. Stary,
zaniedbany, z mnóstwem zakamarków i róŜnych miejsc, gdzie mogły zaczaić
się wredne
dziewczyny. O całym mieście moŜna by powiedzieć to samo. Morganville było małe,
zapuszczone, miało wiele dziwactw. Na przykład połowa latarni ulicznych nie działała. Na
przykład ludzie w sklepach w kampusie wydawali się trochę zbyt szczęśliwi. Desperacko
szczęśliwi. Na przykład miasto, pomimo kurzu, było czyste Ŝadnych śmieci, Ŝadnych
graffiti, nikt w ciemnej alejce nie zacznie cię nagabywać o drobne.
Dziwne.
Prawie słyszała w głowie słowa swojej matki. „Kochanie, po prostu znalazłaś się w
nowym miejscu. Będzie lepiej. Tylko musisz się jeszcze troszkę postarać”.
Mama zawsze tak mówiła i Claire zawsze starała się ze wszystkich sił ukrywać przed
nią, jak trudno było tej rady się trzymać.
No cóŜ. Nie pozostawało jej juŜ nic, jak tylko iść po swoje pranie.
Claire otarła oczy i zarzuciła na ramię cięŜki plecak. Jeszcze przez chwilę patrzyła na
mokre majtki, stanik i jedną skarpetkę, które ściskała w prawej dłoni, a potem błyskawicznym
ruchem rozpięła przednią kieszeń plecaka i wepchnęła je do środka. BoŜe, gdyby zaczęła
chodzić z nimi w garści, straciłaby juŜ resztki szacunku.
Proszę, proszę odezwał się jakiś cichy, zadowolony głos od strony otwartych drzwi
naprzeciwko schodów. A kogo my tu mamy? Naszą śmieciarę.
Claire przystanęła, jedną dłonią trzymając się przerdzewiałej Ŝelaznej poręczy. Coś jej
podpowiadało, Ŝeby wiać, ale z drugiej strony jej zawsze coś tak podpowiadało: odruch walki
lub ucieczki, czytała o tym w jakimś podręczniku. I miała juŜ dość uciekania. Obejrzała się za
siebie powoli, a Monica Morrell wyszła z pokoju. Nie swojego, znów się włamała do Eriki.
Jennifer i Giną, jej dziewczyny na posyłki, ustawiły się po obu jej stronach. Jak Ŝołnierze w
japonkach, dŜinsach biodrówkach i z francuskim manikiurem.
Monica stanęła w wystudiowanej pozie. Claire musiała przyznać, Ŝe miała w tym
sporą wprawę. Przy prawie metrze osiemdziesiąt wzrostu Monica miała błyszczące czarne
włosy i wielkie błękitne oczy, perfekcyjnie podkreślone eyelinerem i tuszem. Idealną cerę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl adbuxwork.keep.pl
RACHEL CAINE
PRZEKLĘTY DOM
ROZDZIAŁ 1
Rano tego dnia, w którym Claire zamieszkała w domu Glassów, ktoś ukradł jej pranie.
Kiedy sięgnęła do bębna starej poobijanej pralki, znalazła tam tylko śliskie ściany i
kiepski dowcip najgorszy komplet bielizny, jaki miała, plus jedną skarpetkę. Oczywiście,
bardzo się spieszyła na ostatnim piętrze Howard Hali, przy najmniej poŜądanych i
najbardziej zapuszczonych pokojach najmniej poŜądanego i najbardziej zapuszczonego
akademika, dostępne były tylko dwie pralki. Dwie pralki, dwie suszarki i człowiek miał
szczęście, jeśli któraś działała i nie poŜerała ćwierćdolarówek.
Nie powiedziała na głos i zajrzała do częściowo przerdzewiałego bębna. Pachniało
pleśnią i tanim proszkiem do prania. Spojrzenie z bliska niewiele dało.
Jeden komplet zniszczonej bielizny. Jedna skarpetka.
Zniknęły, co do jednej sztuki, wszystkie ubrania, które miała na sobie przez ubiegłe
dwa tygodnie. Wszystko, co chciałaby na siebie włoŜyć.
Nie! wrzasnęła do wnętrza pralki, skąd krzyk wrócił do niej echem, a potem
kopnęła pralkę gniewnie we wgniecenie, zrobione juŜ wcześniej przez zirytowane studentki.
Nie mogła złapać tchu. Miała jeszcze jakieś ciuchy, kilka sztuk, ale to były ciuchy raczej nie
nadające się do włoŜenia, ciuchy w rodzaju: „O mój BoŜe, za nic się w tym nie pokaŜę”.
Przykrótkie spodnie, w których wyglądała jak wieśniara, za duŜe bluzki, w których
wyglądała, jakby powybierała je dla niej mama. Tak zresztą było.
Po ostatniej kolacji zamówionej pizzy i zakupie kolejnej ksiąŜki na zajęcia
profesora Durnego Eulissa, który wciąŜ nie mógł się zdecydować, jaki przedmiot wykłada,
Claire zostało jeszcze ze trzysta dolarów, ale powinny jej wystarczyć na, no cóŜ, kilka
miesięcy.
Doszła do wniosku, Ŝe gdyby poszukała, to moŜe udałoby się kupić jakieś ciuchy,
które nie zrujnowałyby jej budŜetu. PrzecieŜ śródmieście Morganville w Teksasie stanowiło
stolik handlu uŜywaną odzieŜą. Zakładając, Ŝe udałoby jej się znaleźć coś, co chciałaby na
siebie włoŜyć.
Mama uprzedzała, Ŝe tak będzie, pomyślała. Muszę się jeszcze zastanowić. Zachować
spokój.
Claire klapnęła na pomarańczowe plastikowe krzesełko, plecak postawiła na
porysowanym linoleum i ukryła twarz w dłoniach. Czuła, Ŝe twarz ją pali, trzęsła się i
wiedziała, po prostu wiedziała, Ŝe za moment się rozpłacze. Rozpłacze się jak dziecko,
którym podobno była. Wszyscy jej powtarzali, Ŝe jest za młoda, Ŝeby wyjeŜdŜać z domu.
Fatalna sprawa kiedy człowiek jest bystry, dostrzega wszystkie takie rzeczy.
Głęboko westchnęła, odetchnęła kilka razy, wmawiając sobie, Ŝe nie będzie ryczała
(bo one usłyszą), i zastanawiała się czy powinna zadzwonić do mamy i taty z prośbą o
zwiększenie kieszonkowego, albo moŜe skorzystać z karty kredytowej „wy łącznie w
sytuacjach awaryjnych”.
A potem dostrzegła napis. Nie tyle zresztą napis, co zwykłe graffiti, ale tekst
namazany na ścianie nad pralkami adresowany był do niej.
„Droga debilko, przeczytała. Znalazłyśmy w pralce jakieś śmieci, więc wywaliłyśmy
je do zsypu. Jeśli chcesz, tam ich sobie poszukaj”.
Cholera sapnęła i znów musiała powstrzymywać łzy, chociaŜ ich powód był inny.
Płakała z powodu Moniki. i Moniczkowatych. Dlaczego seksowne, ale wredne laski zawsze
łączą się w stada jak hieny? I dlaczego przy tych jedwabistych włosach, drugich opalonych
nogach i nadzianych ojcach, których kasy nawet ich księgowi nie dają rady zliczyć, musiały
się uwziąć akurat na nią? No, znała odpowiedź na to pytanie.
Ośmieszyła Monice przy jej przyjaciółkach i przy kilku seksownych facetach ze
starszego roku. Nie Ŝeby to było trudne, przechodziła obok i usłyszała, jak Monica mówi, Ŝe
II wojna światowa to była „głupia chińska wojenka”.
Po prostu odruchowo rzuciła:
Nieprawda. Cała grupka rozwalona na kanapach w holu akademika popatrzyła na
nią z takim zdumieniem, jakby automat z colą nagle się odezwał. Monica, jej przyjaciółki i
tych ;ech seksownych facetów z jakiegoś studenckiego bractwa.
Druga wojna światowa... zaczęła Claire. Spanikowana, nie wiedziała, jak wybrnąć z
tej sytuacji. Znaczy, no... To nie była wojna w Korei. Ta była później. Druga wojna
światowa to ta z Niemcami i Japonią. No wiesz, Pearl Harbour?
Faceci popatrzyli na Monice i ryknęli śmiechem, a Monica zarumieniła się nie za
bardzo, ale na tyle, Ŝe jej makijaŜ juŜ nie wydawał się tak perfekcyjny.
Przypomnij mi, Ŝebym nie kupował od ciebie Ŝadnych esejów z historii powiedział
najseksowniejszy z chłopaków.
Trzeba być kretynem, Ŝeby tego nie wiedzieć. ChociaŜ Claire była pewna, Ŝe Ŝaden
z nich tego nie wiedział. Chińska wojenka. I co jeszcze?
Claire dostrzegła w oczach Moniki furię, szybko pokrytą uśmiechem, Ŝarcikami i
dalszym flirtem. Jeśli chodzi o facetów, Claire znów zapadła się w niebyt.
Jeśli chodzi o dziewczyny, była tu nowa i zdecydowanie niemile widziana. Zawsze tak
było. Bystra, drobniutka, o przeciętnej urodzie, nie mogła twierdzić, Ŝe wygrała los na loterii
Ŝycia; ktoś zawsze ją wyśmiewał, szturchał albo ignorował, albo wszystko razem. Kiedy była
dzieckiem, wydawało jej się, Ŝe na śmiech, a potem po przepychankach na szkolnym boisku
na pierwsze miejsce wysunęły się szturchnięcia. Jednak w czasie jej (krótkiego, dwuletniego
zaledwie) pobytu w szkole średniej ignorowanie okazało się zdecydowanie najgorsze. Dostała
się do liceum o rok wcześniej niŜ wszyscy pozostali i skończyła szkołę o rok wcześniej niŜ
oni. Nikomu się to nie podobało.
To znaczy nikomu poza nauczycielami.
Problem polegał na tym, Ŝe Claire naprawdę uwielbiała się uczyć. Kochała ksiąŜki,
czytanie, dowiadywanie się róŜnych rzeczy dobra, no moŜe niekoniecznie rachunek
róŜniczkowy, ale poza tym to chyba wszystko. Fizykę. Która normalna dziewczyna lubi
fizykę? Wyłącznie nienormalne ją lubią. Takie, które nigdy nie będą atrakcyjne.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Atrakcyjność? PrzecieŜ tylko to liczy się w Ŝyciu. Jak
dowiodła Monica, kiedy juŜ świat zbacza na moment z ustalonego toru i zauwaŜa istnienie
Claire, to potem natychmiast na ustalony tor wraca, Ŝeby znów się kręcić wkoło tych ładnych.
To nie było fair. Przez całe liceum pracowała jak szalona. Skończyła szkołę ze średnią
pięć, testy wstępne zaliczyła na tyle dobrze, Ŝeby podostawać się na naprawdę dobre uczelnie,
sławne uczelnie, te, gdzie dziwadło, dziewczyna geniusz, niekoniecznie liczy się na minus
(pomijając, Ŝe w tych naprawdę świetnych szkołach na pewno było wiele atrakcyjnych i
długonogich dziewczyn geniuszy).
Zresztą niewaŜne. Mama z tatą tylko rzucili okiem na stosik entuzjastycznych
odpowiedzi z uniwersytetów, takich jak MIT, Caltech albo Yale i natychmiast zaprotestowali.
Wykluczone, Ŝeby ich szesnastoletnia córeczka (prawie siedemnastoletnia, przypominała im,
chociaŜ mijało się to z prawdą) miała jechać na jakiś uniwersytet pięć tysięcy kilometrów od
domu. A juŜ na pewno nie teraz. Claire bezskutecznie próbowała przeforsować koncepcję, Ŝe
jeśli coś bardziej moŜe zagrozić jej obiecującej karierze akademickiej, to właśnie przenosiny
na taką uczelnię z Texas Praire University. Znanej pod skrótem TPU uuuch.
I tak utknęła na beznadziejnym ostatnim piętrze beznadziejnego akademika
beznadziejnej uczelni, skąd osiemdziesiąt procent studentów przenosiło się gdzie indziej po
pierwszym albo drugim roku albo w ogóle rzucało studia a Moniczkowate kradły jej mokrą
bieliznę i wyrzucały ją do zsypu tylko dlatego, Ŝe Monice nie chciało się nauczyć o wojnie na
tyle waŜnej, Ŝe doczekała się własnego numerka porządkowego.
Ale to nie w porządku! coś w niej krzyczało. Miałam swój plan! Prawdziwy plan!
Monica sypiała do późna, a Claire wstała wcześnie właśnie po to, Ŝeby zrobić pranie, kiedy to
imprezujące towarzystwo będzie jeszcze nieprzytomne, a kujony pójdą juŜ na zajęcia.
Pomyślała, Ŝe zostawi pranie na kilka minut i szybko weźmie prysznic kolejne ryzykowne
przeŜycie i nawet jej nie przyszło do głowy, Ŝe ktoś mógłby się posunąć do czegoś tak
niewiarygodnie małostkowego.
Usiłując powstrzymać łzy, zauwaŜyła znów jak tu było :cicho. Pusto, bo połowa
dziewczyn jeszcze spała, a połowa juŜ wyszła z akademika. Ale ten akademik robił
niesamowite wraŜenie nawet wtedy, kiedy był pełen studentek i tętnił Ŝyciem. Stary,
zaniedbany, z mnóstwem zakamarków i róŜnych miejsc, gdzie mogły zaczaić
się wredne
dziewczyny. O całym mieście moŜna by powiedzieć to samo. Morganville było małe,
zapuszczone, miało wiele dziwactw. Na przykład połowa latarni ulicznych nie działała. Na
przykład ludzie w sklepach w kampusie wydawali się trochę zbyt szczęśliwi. Desperacko
szczęśliwi. Na przykład miasto, pomimo kurzu, było czyste Ŝadnych śmieci, Ŝadnych
graffiti, nikt w ciemnej alejce nie zacznie cię nagabywać o drobne.
Dziwne.
Prawie słyszała w głowie słowa swojej matki. „Kochanie, po prostu znalazłaś się w
nowym miejscu. Będzie lepiej. Tylko musisz się jeszcze troszkę postarać”.
Mama zawsze tak mówiła i Claire zawsze starała się ze wszystkich sił ukrywać przed
nią, jak trudno było tej rady się trzymać.
No cóŜ. Nie pozostawało jej juŜ nic, jak tylko iść po swoje pranie.
Claire otarła oczy i zarzuciła na ramię cięŜki plecak. Jeszcze przez chwilę patrzyła na
mokre majtki, stanik i jedną skarpetkę, które ściskała w prawej dłoni, a potem błyskawicznym
ruchem rozpięła przednią kieszeń plecaka i wepchnęła je do środka. BoŜe, gdyby zaczęła
chodzić z nimi w garści, straciłaby juŜ resztki szacunku.
Proszę, proszę odezwał się jakiś cichy, zadowolony głos od strony otwartych drzwi
naprzeciwko schodów. A kogo my tu mamy? Naszą śmieciarę.
Claire przystanęła, jedną dłonią trzymając się przerdzewiałej Ŝelaznej poręczy. Coś jej
podpowiadało, Ŝeby wiać, ale z drugiej strony jej zawsze coś tak podpowiadało: odruch walki
lub ucieczki, czytała o tym w jakimś podręczniku. I miała juŜ dość uciekania. Obejrzała się za
siebie powoli, a Monica Morrell wyszła z pokoju. Nie swojego, znów się włamała do Eriki.
Jennifer i Giną, jej dziewczyny na posyłki, ustawiły się po obu jej stronach. Jak Ŝołnierze w
japonkach, dŜinsach biodrówkach i z francuskim manikiurem.
Monica stanęła w wystudiowanej pozie. Claire musiała przyznać, Ŝe miała w tym
sporą wprawę. Przy prawie metrze osiemdziesiąt wzrostu Monica miała błyszczące czarne
włosy i wielkie błękitne oczy, perfekcyjnie podkreślone eyelinerem i tuszem. Idealną cerę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]