[ Pobierz całość w formacie PDF ]
EVE
ANNA CAREY
Moim rodzicom
Może tak naprawdę wcale nie chcę się dowiedzieć, co się
dzieje.
Może wolałabym nie wiedzieć.
A może nie zniosłabym tej świadomości.
Upadek był krokiem od niewinności do wiedzy.
Margaret Atwood Opowieść podręcznej
23 maja 2015
Moja słodka Eve,
kiedy dzisiaj wracałyśmy z zakupów, z bagażnikiem
załadowanym mlekiem w proszku i ryżem, a Ty nuciłaś coś w
swoim foteliku, ujrzałam góry San Gabriel. Zobaczyłam je po
raz pierwszy, tak naprawdę. Jeździłam tą drogą już wcześniej,
ale tym razem było inaczej. Góry wznosiły się tuż za przednią
szybą, zielono - niebieskie szczyty trwały w ciszy i spoglądały
na miasto. Były tak blisko, że wydawało mi się, że mogę ich
dotknąć. Zjechałam na pobocze tylko po to, żeby popatrzeć.
Wiem, że wkrótce umrę. Zaraza dotyka wszystkich, którzy
dostali szczepionkę. Wstrzymano loty. Pociągi nie kursują.
Drogi wyjazdowe z miasta zostały zablokowane i teraz
musimy czekać. Telefony i Internet nie działają od dawna. W
rurach nie ma wody, miasto traci źródła zasilania, jedno za
drugim. Niedługo na świecie zapanuje ciemność.
Ale jeszcze żyjemy. Być możemy jesteśmy żywsi niż
kiedykolwiek wcześniej. Ty śpisz w pokoju obok. Z tego
miejsca słyszę dźwięk Twojej pozytywki, tej z maleńką
baletnicą na wieczku, wygrywa właśnie ostatnie takty.
Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię,
mama
Rozdział 1
Zanim słońce schowało się za piętnastometrowym murem,
boisko zalały uczennice dwunastej klasy. Młodsze
dziewczynki wychylały się z okien dormitoriów i
wymachiwały flagami Nowej Ameryki, podczas gdy my
śpiewałyśmy i tańczyłyśmy. Złapałam Pip za rękę i okręciłam
ją, gdy orkiestra grała szybszy kawałek. Jej krótki urywany
śmiech wybił się ponad muzykę.
To był ostatni wieczór przed zakończeniem szkoły, więc
świętowałyśmy. Prawie całe życie spędziłyśmy wewnątrz tych
murów, nigdy nie byłyśmy w lesie, który się za nimi rozciągał,
a to było największe przyjęcie, w jakim kiedykolwiek
brałyśmy udział. Zespół umiejscowił się nad jeziorem -
składał się z dziewczyn z jedenastej klasy - a strażniczki
zapaliły pochodnie, żeby odstraszyć sokoły. Stoły zastawiono
moimi ulubionymi potrawami: udźcem jelenia, stekami z
dzika, kandyzowanymi śliwkami i miskami pełnymi owoców.
Dyrektorka, pani Burns, nalana kobieta z twarzą dzikiego
psa, dostawiała kolejne półmiski i zachęcała wszystkich do
jedzenia:
- Chodźcie, nie może się zmarnować. Chcę, żeby moje
dziewczyny były utuczone jak świnki! - Tłuszcz na jej
ramionach falował, gdy machała rękami.
Muzyka zwolniła i przycisnęłam Pip do siebie, prowadząc
ją krokami walca.
- Jesteś dobrym chłopakiem - pochwaliła, gdy
zwróciłyśmy się w stronę jeziora. Rude włosy kleiły jej się do
spoconej twarzy.
- Jestem przystojny - powiedziałam i zmarszczyłam brwi
w, jak mi się wydawało, męskim wyrazie. To był szkolny żart,
bo od ponad dziesięciu lat nie widziałyśmy żadnego chłopca
ani mężczyzny, chyba żeby wziąć pod uwagę portrety Króla
rozwieszone w głównym holu. Błagałyśmy nauczycielki, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl adbuxwork.keep.pl
EVE
ANNA CAREY
Moim rodzicom
Może tak naprawdę wcale nie chcę się dowiedzieć, co się
dzieje.
Może wolałabym nie wiedzieć.
A może nie zniosłabym tej świadomości.
Upadek był krokiem od niewinności do wiedzy.
Margaret Atwood Opowieść podręcznej
23 maja 2015
Moja słodka Eve,
kiedy dzisiaj wracałyśmy z zakupów, z bagażnikiem
załadowanym mlekiem w proszku i ryżem, a Ty nuciłaś coś w
swoim foteliku, ujrzałam góry San Gabriel. Zobaczyłam je po
raz pierwszy, tak naprawdę. Jeździłam tą drogą już wcześniej,
ale tym razem było inaczej. Góry wznosiły się tuż za przednią
szybą, zielono - niebieskie szczyty trwały w ciszy i spoglądały
na miasto. Były tak blisko, że wydawało mi się, że mogę ich
dotknąć. Zjechałam na pobocze tylko po to, żeby popatrzeć.
Wiem, że wkrótce umrę. Zaraza dotyka wszystkich, którzy
dostali szczepionkę. Wstrzymano loty. Pociągi nie kursują.
Drogi wyjazdowe z miasta zostały zablokowane i teraz
musimy czekać. Telefony i Internet nie działają od dawna. W
rurach nie ma wody, miasto traci źródła zasilania, jedno za
drugim. Niedługo na świecie zapanuje ciemność.
Ale jeszcze żyjemy. Być możemy jesteśmy żywsi niż
kiedykolwiek wcześniej. Ty śpisz w pokoju obok. Z tego
miejsca słyszę dźwięk Twojej pozytywki, tej z maleńką
baletnicą na wieczku, wygrywa właśnie ostatnie takty.
Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię,
mama
Rozdział 1
Zanim słońce schowało się za piętnastometrowym murem,
boisko zalały uczennice dwunastej klasy. Młodsze
dziewczynki wychylały się z okien dormitoriów i
wymachiwały flagami Nowej Ameryki, podczas gdy my
śpiewałyśmy i tańczyłyśmy. Złapałam Pip za rękę i okręciłam
ją, gdy orkiestra grała szybszy kawałek. Jej krótki urywany
śmiech wybił się ponad muzykę.
To był ostatni wieczór przed zakończeniem szkoły, więc
świętowałyśmy. Prawie całe życie spędziłyśmy wewnątrz tych
murów, nigdy nie byłyśmy w lesie, który się za nimi rozciągał,
a to było największe przyjęcie, w jakim kiedykolwiek
brałyśmy udział. Zespół umiejscowił się nad jeziorem -
składał się z dziewczyn z jedenastej klasy - a strażniczki
zapaliły pochodnie, żeby odstraszyć sokoły. Stoły zastawiono
moimi ulubionymi potrawami: udźcem jelenia, stekami z
dzika, kandyzowanymi śliwkami i miskami pełnymi owoców.
Dyrektorka, pani Burns, nalana kobieta z twarzą dzikiego
psa, dostawiała kolejne półmiski i zachęcała wszystkich do
jedzenia:
- Chodźcie, nie może się zmarnować. Chcę, żeby moje
dziewczyny były utuczone jak świnki! - Tłuszcz na jej
ramionach falował, gdy machała rękami.
Muzyka zwolniła i przycisnęłam Pip do siebie, prowadząc
ją krokami walca.
- Jesteś dobrym chłopakiem - pochwaliła, gdy
zwróciłyśmy się w stronę jeziora. Rude włosy kleiły jej się do
spoconej twarzy.
- Jestem przystojny - powiedziałam i zmarszczyłam brwi
w, jak mi się wydawało, męskim wyrazie. To był szkolny żart,
bo od ponad dziesięciu lat nie widziałyśmy żadnego chłopca
ani mężczyzny, chyba żeby wziąć pod uwagę portrety Króla
rozwieszone w głównym holu. Błagałyśmy nauczycielki, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]