[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cartland Barbara
Prześladowana Księżniczka
Od Autorki
Marienbad, jedno z najpiękniejszych uzdrowisk w Eu­
ropie, nosi obecnie nazwę Mariańskie Łaźnie i znajduje
się w Czechach. Tutejsze wody nadal oddziałują dob­
roczynnie, ale nie ma już królów, pijących je przed
zbudowaną w 1889 roku kolumnadą z kutego żelaza.
Pałac Esterhazych w Fertód został ciężko uszkodzony
podczas drugiej wojny światowej, a dzisiaj mieści
muzeum, odwiedzane przez sto tysięcy turystów w ciągu
roku.
Tło powieści — polityka króla Edwarda VII jako
„Wuja Europy", kłopoty, które miał ze swym siostrzeń­
cem Wilhelmem, jego podróże po Europie i osiągnięcie
porozumienia z Francją — wszystko to jest prawdą
historyczną.
Zgodnie z przepowiednią króla, generałowie i naczelne
dowództwo zmusiły ostatecznie kajzera Wilhelma do
wypowiedzenia wojny w 1914 r.
ROZDZIAŁ 1
Rok 1905
.Lord Arkley przemierzył salon i wyszedł na balkon.
Było ciemno, ale na niebie błyszczały gwiazdy, a świat­
ła hotelu iluminowały park, ponad którym rozciągała
się, widoczna poza obszarem niewielkiego miasta, pano­
rama zalesionej doliny.
Lord Arkley był w Marienbadzie nie po raz pierwszy
i uważał to zdrojowisko za bardziej atrakcyjne i przyjem­
niejsze od innych, które uczynił modnymi Edward VII.
Co roku po regatach w Cowes król wyjeżdżał za
granicę kurować się wodą w jakimś uzdrowisku. Począt­
kowo faworyzował Homburg, który na skutek jego
patronatu stał się ośrodkiem towarzyskim dla wszystkich
znajomych króla oraz osób pragnących go poznać.
Teraz jednak przeniósł swe względy na Marienbad,
miasteczko w Czechach, leżące w dolinie, sześćset metrów
nad poziomem morza.
Cieszący się przez kilka lat łaską jego królewskiej
mości Marienbad stał się ogromnie modnym, wybranym
uzdrowiskiem dla licznych przedstawicieli najznakomit­
szych rodzin Europy. Chociaż król był na wakacjach
i podróżował incognito jako książę Lanchester, zawsze
— 7 —
jacyś mężowie stanu, politycy, dworzanie czy ludzie
pełniący misje specjalne pragnęli się z nim spotkać. Król
nie mógł całkowicie uciec od obowiązków monarchy.
I w gruncie rzeczy wcale tego nie chciał. Przez długi czas
trzymany był na uboczu przez matkę, która nigdy nie
pozwalała mu uczestniczyć w sprawach wagi państwowej.
Jego widoczna satysfakcja, płynąca z faktu, że nareszcie
powierzano mu ważne sekrety, robiła wrażenie niemal
dziecinnej.
Jednakże od kiedy został królem, jego otoczenie
zaczęło sobie zdawać sprawę, że liczne kontakty monar­
chy z rządzącymi i członkami rodzin panujących, urok,
takt, sposób, w jaki potrafił zainteresować rozmową,
dają mu dobrą pozycję „wędrującego dyplomaty". Każ­
dy rok przyczyniał się do utrwalenia jego reputacji
skutecznego mediatora.
Lord Arkley, który właśnie zakończył swą tajną misję
wiedział, że Edward VII niecierpliwie czeka na sprawo­
zdanie. Dopiero co przyjechał i był bardzo znużony, nie
zamierzał więc się starać o prywatną audiencję u króla
wcześniej niż następnego dnia. Zjadł kolację w pociągu
i potrzebował teraz już tylko odświeżającego kieliszka
szampana, który właśnie trzymał w dłoni.
Po kilku tygodniach podróży — nie tak męczącej, jak
męcząca była konieczność stałego pilnowania się i świa­
domość, że państwa niemieckie, w których bawił, od­
nosiły się doń z dużą podejrzliwością — zaczęło go
opuszczać napięcie.
Przyjemnie było wdychać pachnące sosnami powietrze,
a jutro — pomyślał z zadowoleniem — będzie mógł
nawet napić się wody zdrojowej. Uważano, że źródła
w Marienbadzie mają największą na świecie zawartość
— 8 —
żelaza. Arkley odnosił zaś wrażenie, że właśnie żelazo
jest tym, czego w tej chwili najbardziej potrzebuje.
Z oddali dochodziły dźwięki muzyki; światło gwiazd
i aromat sosen oraz kwiatów wypełniających hotelowy
ogród, wszystko to tworzyło bardzo romantyczną atmo­
sferę. Lord ATkley stwierdził jednak z pewnym przeką­
sem, że teraz z całą pewnością zabraknie mu czasu na
romantyzm.
W tym samym momencie usłyszał krzyk kobiety. Nie
było to głośne wołanie — brzmiało raczej jak kwilenie
niewielkiego zwierzątka, któremu ktoś zrobił krzywdę.
Po chwili rozległ się proszący głos:
— Proszę... Friedrich... puść mnie! Jutro... będziesz...
mnie znowu... za to... przepraszał!
Kobieta mówiła po angielsku, a w jej słowach brzmiała
nuta strachu.
Mężczyzna odpowiedział jej po niemiecku stekiem
przekleństw, które brzmiały tak niewyraźnie, że lord
Arkley domyślił się, iż tamten jest pijany.
— Proszę... Friedrich... proszę! Nie wolno ci... mnie
bić. Wiesz, że tego... nie wolno ci... robić!
Zaraz potem rozległ się gardłowy dźwięk i nowy
krzyk, który — jak się zdawało — wyrwał się kobiecie
wbrew jej woli, a potem zamienił się w zduszony jęk.
Lord Arkley rozejrzał się skonsternowany. Przez
moment nie wiedział, skąd dochodziły te odgłosy. Po
chwili się zorientował, że ludzie, których niechcący
podsłuchiwał, znajdują się w pokoju sąsiadującym z jego
apartamentem.
Hotel „Weimar" był okazałym, pomalowanym na
żółto budynkiem, podobnym do innych wielkich hoteli
budowanych — jak kontynent długi i szeroki — w miej-
— 9 —
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.