[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Orson Scott Card - Glizdawce
ORSON SCOTT CARD
GLIZDAWCE
(TŁUMACZYŁA: DOROTA MALINOWSKA)
Dla
Marka i Rany
za serce
Od tłumaczki:
Większość użytych w książce imion ma znaczenie. Ponieważ zgodnie z obyczajem amerykańskim dziecku można
nadać dowolne imię, w tekście angielskim taki zabieg nie razi. Natomiast w polskim byłby drażniący. Dlatego też
pozostawiam imiona oryginalne, jedynie tutaj tłumacząc, co oznaczają.
Angel - anioł
Calico - perkal
Consort - małżonka
Jakee pochodzi od słowa jake - wieśniak
Letheko pochodzi od słowa lethe - zapomnienie
Lyra pochodzi od słowa lure - pociągać
Kristiano pochodzi od słowa Christian - chrześcijanin
Natis - paznokcie
Patience - cierpliwość
Peace - pokój
Prekeptor pochodzi od słowa precept - nakaz, przykazanie
Reck - dbać
River - rzeka
Ruin - niszczyć
Sken pochodzi od słowa skein - plątanina
Strings - sznurki
Will - wola
Na samą myśl o Spękanej Skale Patience czuła mrówki na skórze i dreszcz przebiegający po krzyżu. Dręczył ją
głód, jakiego nie doznała nigdy wcześniej w życiu. Spękana Skała. Tam prowadzą wszystkie drogi i spływają wszystkie
rzeki, tam spotyka się czas i kończy wszelkie życie.
W jej myślach rytmicznie rozbrzmiewały słowa:
Tam prowadzą wszystkie drogi.
(Ale ojciec zamordował matkę...)
Tam spływają wszystkie rzeki.
(...by uratować mnie przed kimś...)
Tam spotyka się czas.
(...kto oczekuje mnie i wzywa, wzywa...)
Tam kończy się wszelkie życie.
Te słowa napełniały ją niewyobrażalnie silnym pragnieniem. Dobrze wiedziała, czego chce. Nie miała
wątpliwości. Musi tam pójść. Spękana Skała wzywa ją.
Rozdział 1
CÓRKA HEPTARCHY
Wychowawca obudził ją na długo przed świtem. Poprzez cienki koc Patience czuła poranny chłód. Jej mięśnie
zesztywniały od leżenia na twardej macie, rozłożonej wprost na ziemi. Lato bez wątpienia już minęło. Przez jedną krótką
chwilę pozwoliła sobie na marzenie, by wychodzące na północ okno jej pokoju było oszklone lub przynajmniej osłonięte
okiennicą na zimę.
Ale spartańskie warunki należały do treningu narzuconego jej przez ojca. Chciał ją zahartować i nauczyć pogardy
dla dworskich luksusów i dla ludzi, którzy w nich żyli. Przypuszczała, że niedelikatne szturchnięcie, którym obudził ją
wychowawca, też miało swój cel. Czyżby ją karał? Może uśmiechnęła się przez sen? Czy moje sny mogły być tak słodkie?
Dzięki ci, Angelu, że uchroniłeś mnie, zanim zostałam zdeprawowana przez jakąś wyimaginowaną uciechę.
Ale kiedy zobaczyła twarz nauczyciela, wiedziała, że stało się coś niedobrego. I nie tyle zaniepokoiła ją jego
zmartwiona mina, ile fakt, że pozwolił jej dostrzec swoją troskę. Potrafił kontrolować swoje emocje i ją uczył tego samego.
- Król wyznaczył ci zadanie - wyszeptał Angel.
Patience odrzuciła koc, zdjęła z parapetu miskę i oblała się lodowato zimną wodą. Nie pozwoliła sobie zadrżeć z
chłodu. Potem wytarła się energicznie kawałkiem juty, aż poczuła, że szczypie ją skóra.
- Czy ojciec o tym wie? - zapytała.
- Lord Peace przebywa obecnie w Lakon - odparł Angel. - Wie czy nie wie, nic na to nie może poradzić.
Przyklękła szybko przed ikoną, która stanowiła jedyną ozdobę pokoju. Był to lśniący wizerunek statku
kosmicznego „Konkeptoine”, wyryty w jasnozielonym krysztale. Miał większą wartość niż dom niejednego człowieka.
1 / 95
Orson Scott Card - Glizdawce
Patience podobał się kontrast między zamierzonym ubóstwem sypialni i wystawnością religijnego symbolu. Dla księży
oznaczało to pobożność. Ona widziała tylko ironię.
Patience wyszeptała „Przyjdź, Kristosie” w osiem sekund - miała w tym wprawę - ucałowała własne palce i
dotknęła nimi „Konkeptoine”. Kryształ był ciepły. Po tylu latach wciąż żywy. Kiedy dotykała go jej matka, będąc w tym
samym wieku, co Patience teraz, z pewnością musiał być gorący. A zanim ona urodzi córkę, ikona od dawna będzie już
zimna i martwa, uleci z niej światło.
Zwróciła się do nauczyciela, nie patrząc w jego stronę:
- Powiedz mi, jakież to zadanie wyznaczył mi król Oruc.
- Nie umiem ci odpowiedzieć. Wiem tylko, że posłał po ciebie. Ale ty potrafisz zgadnąć, prawda?
Angel oczywiście poddawał ją próbie. Takie było całe jej życie - sprawdzian za sprawdzianem. Czasami narzekała
na to, ale tak naprawdę znajdowała przyjemność w rozwiązywaniu zadań, które ojciec i wychowawca jej stawiali.
Więc... czegóż to mógł chcieć od niej król Oruc? Heptarcha? nigdy przedtem jej nie wzywał. Oczywiście, często
bywała w jego domu, ale zapraszano ją tylko jako towarzyszkę zabaw królewskich dzieci. Heptarcha nie powierzał jej
dotąd żadnego zadania. Nic dziwnego zresztą. Miała dopiero trzynaście lat, nie mogła więc oczekiwać poleceń od samego
króla.
Jednakże poprzedniego dnia zjawił się z poselstwem książę Tassali, królestwa położonego na wschodzie, którego
heptarcha Korfu był w starożytnych czasach suzerenem?. Fakt ten obecnie nie miał wielkiego znaczenia: wszystkie siedem
części, na jakie podzielony był świat, rządzone były dawniej przez heptarchę, lecz przed tysiącem lat królestwo Tassali
uwolniło się spod panowania Korfu. Prekeptor, jedyny książę i pretendent do tronu Tassali, szesnastoletni chłopiec, przybył
w towarzystwie wysoko urodzonych obywateli swego kraju, przywożąc heptarsze wystawne podarki. Nietrudno było się
domyślić, że poselstwo ma za zadanie doprowadzić do małżeństwa dziedzica Tassali z jedną z trzech córek króla Oruca.
Posag bez wątpienia został ustalony wcześniej. Dziedzic królestwa nie zjawia się na spotkanie z narzeczoną,
dopóki wszystkie szczegóły traktatu nie zostaną omówione. Ale Patience podejrzewała, że decyzję w sprawie jednego
punktu umowy miano dopiero podjąć. Nie było do końca pewne, która z córek heptarchy poślubi przyszłego króla Tassali.
Czternastoletnia Lyra, najstarsza i pierwsza pretendentka do tronu heptarchii? Rika, młodsza zaledwie o rok od Patience i
najbystrzejsza ze wszystkich dzieci heptarchy? A może mała Klea, zaledwie siedmioletnia, ale wystarczająco dorosła do
politycznego małżeństwa?
Patience widziała dla siebie tylko jedno zadanie związane z wizytą. Mówiła biegle po tassalińsku, a poważnie
wątpiła, czy książę Prekeptor zna choć jedno słowo w języku agarant. Tassali było dość prowincjonalne i trzymało się
kurczowo swego dialektu. Jeśli planowano spotkanie między Prekeptorem a jedną z córek Oruca, Patience znakomicie
nadawała się na tłumaczkę. Ponieważ nie przypuszczała, by kandydatką mogła być Klea, a Rika radziła sobie całkiem
dobrze z tassalińskim, wszystko wskazywało, że wybranką miała zostać Lyra.
Patience przeprowadziła całe to rozumowanie w czasie, gdy wciągała na siebie jedwabną koszulę. Potem
odwróciła się z uśmiechem w stronę Angela.
- Mam zapewne tłumaczyć rozmowę między Prekeptorem a Lyrą podczas dzisiejszego spotkania, kiedy to okaże
się, czy nie poczują do siebie tak silnej niechęci, że trzeba będzie zerwać zaręczyny, co mogłoby stać się przyczyną
międzynarodowego konfliktu.
- To wydaje się najbardziej prawdopodobne. - Angel również się uśmiechnął.
- W takim razie powinnam odpowiednio się ubrać na oficjalne spotkanie przyszłych sojuszników. Czy zawołasz tu
Nails i Calico?
- Zawołam - odrzekł Angel, ale zatrzymał się przy drzwiach.
- Pamiętaj - powiedział - że Prekeptor będzie dobrze wiedział, kim jesteś.
To było ostrzeżenie. Patience doskonale rozumiała, jak niebezpieczną grę prowadzi król Oruc, powierzając jej
pośrednictwo w sprawie związanej z królewską sukcesją. Szczególnie w chwili, gdy jej ojca nie było w zaniku. Oruc
musiał celowo zaplanować wysłanie go do Lakon w tym czasie. Zgodnie z obowiązującymi zasadami to lord Peace
powinien kierować negocjacjami dotyczącymi tak ważnego aliansu.
Pojawiły się służebnice Nails i Calico. Udawały, że są pogodne i zadowolone, choć najwyraźniej zostały wyrwane
z głębokiego - a w przypadku Calico pijackiego - snu. Patience wybrała suknię i perukę, po czym pozwoliła się ubierać,
bezwolna jak lalka.
- Wezwanie do króla - powtarzała Nails bez przerwy - to wielki honor dla córki niewolnika.
Patience denerwowało nazywanie jej ojca niewolnikiem, wiedziała jednak, że przez Nails nie przemawia
złośliwość, jedynie głupota. A jak mawiał jej ojciec, nigdy nie należy złościć się na głupców za to, że są głupi! Lepiej, gdy
nie ukrywają swojej głupoty, powtarzała sobie Patience. Sprawy stają się wtedy jasne i przejrzyste.
Kiedy kobiety skończyły jej toaletę, zaczynało właśnie wschodzić słońce. Patience odprawiła pokojówki i
otworzyła małe mosiężne pudełko, zawierające przedmioty przydatne dla dyplomaty. Ojciec i Angel uznali, że jest już
wystarczająco duża, i pozwolili jej dyskretnie ich używać.
Wyjęła linkę, która mogła służyć do samoobrony. Splot wykonany był z niezwykle mocnego, prawie
przezroczystego plastiku. Wystarczyło lekko przycisnąć linkę do ciała, by je przeciąć. Na obu końcach znajdowały się
węzły, tak że Patience mogła się posługiwać linką nie raniąc sobie palców.
Do ataku przewidziany był szklany wisiorek z zamkniętym w środku rojem prawie niewidocznych insektów, które
zagnieżdżały się w ludzkim oku i w ciągu kilku minut potrafiły wybudować plaster miodu, wywołujący trwałą ślepotę.
Jeśli oczu nie usunęło się dość szybko, insekty atakowały w następnej kolejności mózg, powodując nieodwracalny paraliż.
Straszliwa broń, ale Angel zawsze powtarzał, że dyplomata, który nie jest gotowy zabijać, sam powinien się szykować na
śmierć. Patience odchyliła głowę i wpuściła do oczu krople - antidotum na wspomniane insekty. Będą działały przez cztery
godziny. Ojciec nauczył ją, by nigdy nie nosiła przy sobie broni, która mogłaby okazać się obosieczna.
Podczas tych wszystkich czynności zastanawiała się, co też knuje król Oruc. Czemu nie zaangażował innego
tłumacza? Wybranie Patience może być brzemienne w skutki, szczególnie jeśli Prekeptor naprawdę wie, kim ona jest.
Patience nie przychodziła na myśl ani jedna sytuacja, w której mogłaby odegrać pozytywną rolę jako tłumaczka, za to
potrafiła wymienić dziesiątki problemów, które mogą wyniknąć z takiego wyboru króla Oruca. Udział córki lorda Peace w
spotkaniu dziedzica korony możnego królestwa z córką heptarchy jako jego ewentualną przyszłą żoną?
2 / 95
Orson Scott Card - Glizdawce
Patience od dzieciństwa zdawała sobie sprawę, że nie jest zwyczajną niewolnicą. Jedna z pierwszych lekcji, jaką
każde dziecko musiało opanować, dotyczyła ścisłego protokołu, określającego pozycje różnych poddanych. Dziwki i
pomywaczki traktowane były gorzej od psów. Ambasadorowie i ministrowie, tacy jak jej ojciec, lord Peace, stawiani byli
na równi ze szlachtą. Wyżej od nich znajdowali się już tylko heptarcha i głowy Czternastu Rodzin.
Ale nawet wśród dzieci najszlachetniejszych królewskich niewolników Patience traktowana była w szczególny
sposób. Dorośli na jej widok wymieniali szeptem uwagi. Wiele osób ukradkiem dotykało wierzchem dłoni jej ust jakby w
symbolicznym pocałunku.
Miała chyba pięć lat, kiedy powiedziała o tym ojcu. Wysłuchał jej z zachmurzonym czołem.
- Jeśli ktokolwiek zachowa się w podobny sposób, powiadom mnie natychmiast. A najlepiej byłoby, żebyś nigdy
nie stwarzała okazji do takich gestów.
Jego głos brzmiał bardzo poważnie. Była pewna, że to ona zrobiła coś złego.
- Nie, dziecko - uspokoił ją ojciec. - Po pierwsze, nie okazuj lęku ani wstydu. Niech takie uczucia nigdy nie
pojawią się na twym obliczu.
Natychmiast rozluźniła mięśnie twarzy. Tego już dawno nauczył ją wychowawca Angel.
- A po drugie - mówił ojciec - nie zrobiłaś nic złego. Ale ci dorośli, którzy powinni być mądrzejsi, popełniają...
Patience oczekiwała, że powie coś w rodzaju „czyn naganny” lub „grzech”, ponieważ księża napomykali o
różnych rzeczach, które niedobrzy ludzie robili z dziecięcymi ciałami.
Dlatego zaskoczyło ją, gdy usłyszała:
- Zdradę.
- Zdradę? W jaki sposób dotknięcie ust niewolnicy może zaszkodzić heptarsze?
Ojciec przez chwilę przyglądał się jej spokojnie.
- Postanowiłem powiedzieć ci to teraz - oświadczył. - Nie wiedząc o tym, nie będziesz umiała bronić się przed
owymi bezmyślnymi zdrajcami. Twój dziadek był heptarchą do ostatniej godziny swego życia. A ja nie miałem braci ani
sióstr.
Patience była wtedy ledwie pięcioletnim dzieckiem. Wiedziała już co nieco o prawach sukcesji, ale nigdy nie
przyszło jej do głowy, by zastosować je do siebie. Ojciec popatrzył znacząco w stronę korytarza, skąd mogła podsłuchiwać
ich służba. Wszyscy oni, poza Angelem, wybrani zostali przez króla i otwarcie szpiegowali i donosili mu o wszystkim.
Ojciec uśmiechnął się do Patience.
- Jak dajesz sobie radę z geblic?
Potem używając tego języka napisał na kartce papieru:
Ułóż krótki list do Agaranthamoi Heptest
Patience była szkolona w protokole imion i tytułów od chwili, gdy wypowiedziała pierwsze słowo. Umiejętność
poruszania się po labiryncie precedensów, pozycji i królewskich faworów stała się jej drugą naturą. Doskonale znała
meandry królewskich tytułów. Rdzeniem przydomka nadawanego rodzinie rządzącego heptarchy było zawsze słowo
„hept”. Imię każdej osoby, w której żyłach płynęła błękitna krew, miało rdzeń „agaranth”.
Wiedziała też, że tylko panujący heptarcha mógł nazywać się Heptest, a Agaranthamoi oznaczało „najstarszy syn i
jedyne dziecko”. Z tego wniosek, że Agaranthamoi Heptest określało heptarchę, który nie ma braci ani sióstr. Ponieważ
Oruc, rządzący heptarcha, miał kilkoro rodzeństwa, jego dynastyczne imię brzmiało Agaranthkil. W takim razie nie mogło
chodzić o niego, a stosowanie przydomka Heptest w stosunku do jakiejkolwiek żyjącej istoty poza Orucem było zdradą.
Ale zadanie, które postawił przed nią ojciec, nie polegało jedynie na odcyfrowaniu właściwego znaczenia imienia.
Przecież dopiero co powiedział, że jej dziadek był rządzącym heptarcha, a sam Peace jego jedynym dzieckiem. W takim
razie Agaranthamoi było imieniem pasującym jak ulał właśnie do niego. W ten sposób ojciec powiedział jej, że to on jest
prawowitym królem Korfu.
Więc napisała krótki list:
Agaranthamoi Heptest, Panie i Ojcze!
Twoja nic nie znacząca córka błaga Cię, byś był dyskretny, ponieważ imię to oznacza śmierć.
Twoja najpokorniejsza, Agaranthemem Heptek
Ręka jej drżała, kiedy podpisywała się po raz pierwszy tym dziwnym imieniem. Agaranthemem oznaczało
„najstarszą córkę i jedyne dziecko”, heptek „dziedzica rządzącego heptarchy”. To imię było równie niebezpieczne jak
tamto napisane przez jej ojca. Ale było jej prawdziwym imieniem. W jakiś sposób, w którymś momencie historii, jej ojciec
został pozbawiony tronu, a ona swego dziedzictwa. Dla pięcioletniego dziecka taka wiadomość musiała być jak uderzenie
obuchem. Ale ona była Patience, córką lorda Peace'a i uczennicą Angela Prawie-Najmądrzejszego. Przez następne osiem
lat, które minęły od tej rozmowy, nigdy nie wymieniła tego imienia, ani nie zdradziła nikomu słowem lub czynem, że wie
kim powinna być z racji urodzenia.
Ojciec spalił papier i zagrzebał popiół w ziemi. Od tego dnia Patience przyglądała się ojcu, zastanawiając się,
dlaczego stał się tym, kim był - najbardziej oddanym i lojalnym sługą króla Oruca, który zajął jego miejsce na tronie.
Nawet gdy byli zupełnie sami i nikt nie mógł ich usłyszeć, ojciec często do niej mówił:
- Dziecko, król Oruc jest najlepszym heptarchą, jaki może rządzić naszym światem w tych czasach. Nigdy w ciągu
pięciu tysięcy lat, od chwili kiedy statek kosmiczny przywiódł pierwszych ludzi na Imaculatę, nie było tak ważne jak
właśnie teraz, by nic nie zachwiało władzy królewskiej.
I naprawdę tak uważał. Robił wszystko, co mógł, by jej to udowodnić.
Próbowała odkryć, dlaczego ojciec jest pełen miłości i oddania wobec człowieka, który posiadał siłę i pozycję
przynależną jemu samemu - lordowi Peace. W głębi serca niewypowiedzianie cierpiała. Czy ojciec jest tak słaby, że nie
potrafi sięgnąć po wszystko, co się jemu należy?
Raz, kiedy miała dziesięć lat, napomknęła o dręczących ją wątpliwościach. I wtedy, tylko jeden jedyny raz,
udzielił jej odpowiedzi. Najpierw dotknął palcami jej ust, tak jak to czynili zdrajcy pragnący otrzymać błogosławieństwo
od królewskiej córki. Ale on jedynie chciał ją uciszyć. Potem, patrząc jej prosto w oczy, powiedział:
- Król dba tylko o dobro królestwa. A królestwem jest cały świat.
3 / 95
Orson Scott Card - Glizdawce
To była cała odpowiedź, jaką od niego otrzymała. Potem zaczęła stopniowo rozumieć, o co mu chodziło.
Heptarcha, ten prawdziwy heptarcha, zawsze działa z korzyścią dla całego świata. Inni możnowładcy mogą dbać o interesy
dynastii i rodu, ale prawdziwy heptarcha potrafi zrezygnować nawet ze swej godności, pozwoli uzurpatorowi rządzić w
Heptam, stolicy Korfu, jeśli - z jakiegoś niepojętego powodu - takie działanie przyniesie korzyść całemu światu.
Nigdy nie zrozumiała jednak, dlaczego usunięcie jej ojca z należnego mu miejsca miałoby przynieść korzyść
komukolwiek. Wysłuchiwała publicznych debat, była świadkiem delikatnych negocjacji, które prowadziły do skupienia
coraz większej władzy w rękach heptarchy i im więcej wiedziała, im większe czyniła postępy w sztuce dyplomacji i
rządzenia, tym bardziej stawało się dla niej oczywiste, że najbardziej błyskotliwym umysłem, dzięki któremu król Oruc
dysponuje coraz potężniejszą władzą, jest lord Peace.
Zawsze powtarzała sobie, że jej wykształcenie nie jest jeszcze kompletne. Że któregoś dnia, jeśli się będzie pilnie
uczyć i zgłębi wystarczająco wiele zagadek, zrozumie wreszcie, co jej ojciec próbuje osiągnąć, oddając się tak gorliwie
dziełu umacniania władzy uzurpatora.
Jednakże teraz musiała stawić czoło sytuacji wcale nie teoretycznej. Miała trzynaście lat, zazwyczaj w tym wieku
nie zaczynało się jeszcze kariery dyplomatycznej, ale król Oruc wzywał ją do rozpoczęcia służby. Wyglądało to na tak
oczywistą pułapkę, że Patience prawie uwierzyła w niewinność jego zamiarów. Co dobrego mogło wyniknąć z postawienia
na scenie wydarzeń prawdziwej następczyni tronu podczas delikatnych negocjacji dynastycznych? W czym mogło
dopomóc przypominanie Tassalianom, że obecna dynastia rządzi na heptarszym dworze dopiero od pięćdziesięciu lat? Że
żyje córka prawowitych władców, którzy zasiadali na tronie heptarchii przez setki pokoleń, od pięćdziesięciu wieków, czyli
od dnia, kiedy pierwsza istota ludzka postawiła stopę na Imaculacie? Zamysł był tak zuchwały, że z trudem przychodziło
jej uwierzyć w możliwość korzyści równej potencjalnemu ryzyku.
Nieważne. Pójdę tam, gdzie król mi rozkaże. Zrobię to, czego on pragnie. Spełnię jego nadzieje.
Nie przyjął jej w pokojach dla gości. Na to była zbyt wczesna pora. Zaprowadzono ją natomiast do prywatnych
apartamentów heptarchy, gdzie powietrze wciąż jeszcze przesycone było zapachem kiełbasek, spożywanych przez niego na
śniadanie. Oruc w pierwszej chwili udał, że jej nie widzi. Prowadził ożywioną rozmowę z głową lady Letheko, zmarłej rok
temu, która do końca życia pełniła funkcję konstabla. Jedynie ona na całym dworze znała się na niuansach protokołu tak
dobrze, jak lord Peace. Nic więc dziwnego, że podczas jego nieobecności król Oruc rozkazał, by przyniesiono jej głowę z
dworu niewolników. Musiał zasięgnąć porady w sprawie wizyty posła z Tassali.
- Nie należy podawać wina - upierała się Letheko. Poruszała wargami tak energicznie, że aż zakołysała się woda w
słoju. Król Oruc odciął jej dopływ powietrza, by płyny uspokoiły się. Perspektywa zalania pięknych dywanów
pokrywających podłogę nie była zachęcająca.
Głowa jednak nadal poruszała wargami, jakby jej słowa miały taką wagę, że nie warto było czekać na podobny
drobiazg jak głos. Oruc nacisnął pompkę.
- Jeżeli zostanie podane wino, uznają, że jest to próba pozbawienia ich trzeźwego osądu. Traktują religię bardzo
poważnie, w odróżnieniu od niektórych ludzi, zachowujących się, jakby Czuwający byli tylko...
Oruc ponownie odciął jej powietrze. Skinął na służącego, żeby zabrał głowę Letheko, i zwrócił się w stronę
dziewczynki.
- Lady Patience - powiedział na powitanie.
- Heptarcha jest zbyt łaskawy, mówiąc tak do córki swego najpokorniejszego niewolnika.
Był to formalny zwrot, ale Patience przejęła od swego ojca umiejętność nadawania przekonującej intonacji
najbanalniejszym wypowiedziom. W jej ustach brzmiały, jakby je wypowiadano po raz pierwszy.
- Urocza - stwierdził król Oruc. Odwrócił się do swej żony, zajętej czesaniem włosów. - Odłóż lustro, kochanie, i
spójrz na nią. Słyszałem, że jest ładną dziewczyną, ale nie miałem pojęcia, jaka z niej piękność.
Consort odsunęła lustro. Patience zauważyła czystą nienawiść malującą się przez moment na twarzy kobiety.
Dziewczynka zareagowała, jakby otrzymała spojrzenie pełne podziwu. Zaczerwieniła się i spuściła wzrok.
- Urocza - potwierdziła Consort. - Ale ma za długi nos.
- Lady Consort niestety nie myli się - westchnęła Patience ze smutkiem. - To była również skaza na twarzy mojej
matki, ale ojciec kochał ją pomimo to. - Lord Peace nie byłby zadowolony, że przypomniała parze królewskiej, nawet tak
subtelnie, o swych koneksjach rodzinnych. Ale ton głosu dziewczynki był tak pokorny, że gospodarze naprawdę nie mogli
się poczuć urażeni, zaś każda następna próba sprowokowania jej przez Consort ośmieszyłaby królową, nawet w oczach jej
własnego męża.
Najwyraźniej Oruc to zrozumiał.
- Mam wrażenie, że już się uczesałaś, kochanie - powiedział. - Może byś, moje serce, poszła sprawdzić, czy i Lyra
jest gotowa.
Patience z satysfakcją stwierdziła, że prawidłowo odgadła, która z córek monarchy miała być ceną traktatu z
Tassalianami. Bawiły ją także królewskie pozy, jakie Consort usiłowała przybierać, kiedy wychodziła z komnaty. Żałosny
widok. Najwyraźniej małżonka Oruca nie dorastała do pozycji swego męża. Ale jej nienawiść była zrozumiała. Patience
samym swym istnieniem zagrażała jej dzieciom.
Oczywiście żadnej z tych myśli nie zdradziła przed Orucem. On widział tylko nieśmiałą dziewczynkę, pragnącą
dowiedzieć się, po co została wezwana przed oblicze króla. A już szczególnie nie mógł dostrzec jej napięcia. Patience
wpatrywała się w twarz króla z taką uwagą, że każda sekunda przeciągała się w minutę, a najdrobniejsze drgnienie jego
brwi czy warg zdawało się przesadne.
W krótkich słowach zawiadomił ją o tym, czego się już sama wcześniej domyśliła.
- Mamy nadzieję, że chętnie pomożesz porozumieć się tym dzieciom. Mówisz płynnie w języku Tassalian, a
biedna Lyra zna zaledwie z dziesięć słów.
- To dla mnie wielki honor - odparła Patience. - Ale jestem tylko dzieckiem i boję się użyczyć mego głosu w tak
ważkiej sprawie.
Mówiła to, co zdaniem ojca powinien powiedzieć lojalny sługa, kiedy decyzja króla wydawała się ryzykowna.
Ostrzegała przed samą sobą.
4 / 95
Orson Scott Card - Glizdawce
- Wytrzymasz wagę tego honoru - odparł chłodno. - Ty i Lyra bawiłyście się razem od małego. Będzie się czuła
znacznie swobodniej, książę zresztą również, jeśli tłumaczem okaże się inne dziecko. Może będą wobec siebie bardziej
szczerzy.
- Zrobię, co w mojej mocy - powiedziała Patience. - I zapamiętam każde słowo, tak bym mogła uczyć się na
błędach, jeśli wskażesz mi je później, panie.
Nie znała go na tyle, by odczytywać myśli skryte pod nieruchomą twarzą. Czy naprawdę oczekiwał, że spełni dla
niego rolę szpiega Lyry i księcia Tassali? A jeśli tak, czy zrozumiał jej odpowiedź jako obietnicę złożenia raportu?
Ucieszyła go czy obraziła? Zrozumiała zbyt wiele czy za mało?
Odprawił ją ruchem dłoni. W tej samej chwili uświadomiła sobie, że jeszcze nie może odejść.
- Panie - powiedziała.
Jego brwi powędrowały do góry. Przedłużanie pierwszego spotkania z królem było zwykłą arogancją, jeśli jednak
powód okaże się wystarczający, powinna znaleźć wybaczenie w jego oczach.
- Widziałam głowę lady Letheko. Czy mogłabym zadać jej kilka pytań?
Król Oruc skrzywił się.
- Twój ojciec oświadczył mi, że jesteś dostatecznie przygotowana do pełnienia służby dyplomatycznej.
- Dobrze wyszkolony dyplomata wie - odpowiedziała cicho - że należy zdobyć więcej odpowiedzi, niż się to
wydaje początkowo potrzebne, aby później nie zadawać zbędnych pytań.
- Pozwolimy ci rozmawiać z głową Letheko - powiedział Oruc. - Ale nie tutaj. Jak na jeden poranek nasłuchałem
się już dość jej paplaniny.
Patience nie dostarczono stołu, więc pojemnik lady Letheko stanął na podłodze w holu. W geście grzeczności
Patience usiadła po turecku, tak by Letheko nie musiała patrzeć na nią do góry.
- Czy ja cię znam? - zapytała głowa.
- Jestem tylko dzieckiem - odparła Patience. - Mogłaś mnie nie zauważyć.
- Zauważyłam cię. Twoim ojcem jest Peace.
Patience skinęła głową.
- A więc to tak. Król Oruc musi mnie ważyć lekce, jeśli oddaje mnie w ręce dziecka i to w tym zakurzonym
korytarzu. Równie dobrze mógłby mnie wysłać do izby gminnej na skraju moczarów i pozwolić żebrakom zadawać mi
pytania dotyczące protokołu obowiązującego w rynsztokach.
Patience uśmiechnęła się nieśmiało. Zdarzało jej się już w przeszłości wysłuchiwać tyrad Letheko, kiedy ta
znajdowała się w podobnym nastroju, i wiedziała, że ojciec traktował to zawsze z przymrużeniem oka. Uśmiech
dziewczynki podziałał tak samo, jak ironia lorda Peace.
- Ależ z ciebie diablątko - oświadczyła głowa.
- To samo twierdzi mój ojciec. Ale dręczą mnie pytania, na które tylko ty możesz odpowiedzieć.
- Co oznacza, że twój ojciec został gdzieś wysłany, bo w innym wypadku zapytałabyś jego.
- Mam być tłumaczką pomiędzy Lyrą i Prekeptorem podczas ich pierwszego spotkania.
- Znasz język Tassalian? No oczywiście, córka Peace'a musi umieć wszystko. - Letheko westchnęła przeciągle i
teatralnie, a Patience zapewniła jej więcej powietrza, które umożliwiło głowie naprawdę głębokie westchnienie. -
Kochałam twojego ojca. Dwa razy owdowiał, ale mimo to nie zaproponował mi wspólnego łoża za posągiem Kapitana
Statku Kosmicznego na Drodze Kości. A nie zawsze wyglądałam tak, jak teraz - zachichotała. - Był czas, kiedy miałam
fantastyczne ciało.
Patience również się roześmiała.
- Więc, o co ci chodzi?
- Chciałabym dowiedzić się czegoś więcej o Tassalianach. Wiem, że są Wyznawcami, ale co to oznacza w
praktyce? Czym można urazić Prekeptora?
- Cóż, nie należy żartować z figli-migli za posągiem Kapitana.
- Oni nie wierzą, że był Kristosem, prawda?
- Tassalianie są Oczekującymi, nie Pamiętającymi. Zgodnie z ich przekonaniami Kristos nigdy nie dotarł do
Imaculaty, ale wypatrują dnia, gdy nadejdzie.
- Tak jak Czuwający?
- Boże, chroń nas przed Czuwającymi. Ale tak, prawie. Oczywiście są lepiej zorganizowani. Wierzą w wojnę, to
podstawowa sprawa. Jako w sakrament. Ja znam się na protokole, pamiętaj, nie na teologii.
- Ostrzeż mnie przed tym, czego naprawdę powinnam się wystrzegać.
- W takim razie przestań pompować powietrze.
Patience posłuchała, po czym położyła się na brzuchu przed głową, by czytać z ruchu warg i pochwycić te skrawki
dźwięków, jakie mogą się wydobyć z nie oddychających ust.
- Jesteś w poważnym niebezpieczeństwie. Oni wierzą, że siódma siódma siódma córka urodzi Kristosa.
Patience nie była pewna, czy usłyszała prawidłowo. To zdanie było dla niej całkowicie niezrozumiałe. Pozwoliła
sobie na wyraz zdziwienia.
- Nikt ci nie powiedział? - zapytała Letheko. - Niech Bóg cię ma w swojej opiece, biedne dziecko. Starożytna
przepowiednia - niektórzy twierdzą, że jeszcze z czasów przylotu statku - głosi, że siódma siódma siódma córka uratuje
świat. Lub zniszczy go. Przepowiednia jest niejasna.
Siódma siódma siódma córka. Cóż to, na litość Boską, miałoby znaczyć?
- Siedem razy siedem razy siedem pokoleń od czasu przylotu statku. Pierwsza była Irena. Ty jesteś trzysta
czterdziesta trzecia.
Patience przykryła usta Letheko palcami, chroniąc ją przed popełnieniem straszliwej zdrady.
Letheko uśmiechnęła się szczerze rozbawiona.
- I cóż mi teraz mogą zrobić, może uciąć głowę?
Ale Patience nie była głupia. Wiedziała, że głowom można zadawać bardziej wyrafinowane tortury w prostszy
sposób, niż było to możliwe w przypadku żywych istot ludzkich. Właściwie powinna była w tym momencie przerwać
rozmowę z Letheko. Ale nigdy wcześniej nie słyszała o takiej przepowiedni. To było coś więcej niż świadomość, że jest
5 / 95
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.