Powrót do spisu KIPPIN
PRZEDRUK
CARLOS CASTANEDA
SZTUKA ŚNIENIA
(The Art of Dreaming / wyd. orygin.: 1993)
Inne książki Carlosa Castanedy wydane dotychczas w Polsce:
NAUKI DON JUANA
ODRĘBNA RZECZYWISTOŚĆ
PODRÓŻ DO IXTLAN
OPOWIEŚCI O MOCY
DRUGI KRĄG MOCY
DAR ORŁA
WEWNĘTRZNY OGIEŃ
POTĘGA MILCZENIA
MAGICZNE KROKI
AKTYWNA STRONA NIESKOŃCZONOŚCI
SPIS TREŚCI:
Nota od autora
Rozdział I: Czarownicy starożytności
Rozdział II: Pierwsza brama śnienia
Rozdział III: Druga brama śnienia
Rozdział IV: Unieruchomienie punktu połączenia
Rozdział V: Świat istot nieorganicznych
Rozdział VI: Świat cieni
Rozdział VII: Niebieski tropiciel
Rozdział VIII: Trzecia brama śnienia
Rozdział IX: Nowy obszar
Rozdział X: Podchodzenie zwiadowców
Rozdział XI: Lokator
Rozdział XII: Kobieta w kościele
Rozdział XIII: Na skrzydłach intencji
* * *
Carlos Castaneda zmarł w 1998 roku
Spis Treści / Dalej
NOTA OD AUTORA
W ciągu minionych dwudziestu lat napisałem całą serię książek o naukach, które pobierałem u meksykańskiego Indianina Yaqui, czarownika don Juana Matusa. W książkach tych wyjaśniłem, że wprowadził mnie on w tajniki magii; nie takiej jednak, jak ją na ogół rozumiemy w odniesieniu do naszego rzeczywistego świata, polegającej na wykorzystywaniu nadprzyrodzonych zdolności przeciwko innym czy wywoływaniu duchów poprzez rzucanie zaklęć i uroków albo odprawianiu rytuałów mających przynieść nadprzyrodzone rezultaty. Dla don Juana magia była aktem urzeczywistnienia pewnych szczególnych, teoretycznych i praktycznych przesłanek dotyczących natury i roli postrzegania w kształtowaniu wszechświata, który nas otacza.
Klasyfikując wiedzę don Juana, kierowałem się jego sugestiami i zrezygnowałem z używania terminu szamanizm, który jest kategorią właściwą antropologii. Nazywałem ją przez cały czas dokładnie tak, jak on sam ją nazywał: magią. Jednakże po dokładnym zastanowieniu zdałem sobie sprawę, że nazywanie tej wiedzy magią jeszcze bardziej zaciemnia i tak niejasne zjawiska, które don Juan przedstawiał mi w swoich naukach.
W pracach antropologicznych szamanizm opisuje się jako zespół wierzeń mieszkańców północnej Azji, powszechny również wśród pewnych indiańskich plemion w północnej Ameryce. Twierdzą oni, że dokoła nas roztacza się niewidzialny świat duchów naszych przodków – złych i dobrych – że duchy te mogą być wzywane lub kontrolowane przez wtajemniczonych, którzy są pośrednikami między wymiarem naturalnym i nadprzyrodzonym.
Don Juan rzeczywiście był pośrednikiem między światem rzeczywistym a pewnym niewidzialnym światem, którego nie nazywał nadprzyrodzonym, lecz drugą uwagą. Zadaniem don Juana jako nauczyciela było udostępnienie mi tej konfiguracji. W moich poprzednich pracach opisałem jego metody nauczania, które miały doprowadzić do osiągnięcia tego celu, oraz sztuki magii, w których się ćwiczyłem pod jego kierunkiem. Najważniejsza z nich zwana jest sztuką śnienia.
Don Juan twierdził, że nasz świat, który według naszych przekonań jest niepowtarzalny i absolutny, stanowi zaledwie jeden element następujących po sobie kolejno światów; przypomina to warstwową strukturę cebuli. Zapewniał też, że choć jesteśmy energetycznie uwarunkowani do postrzegania wyłącznie naszego świata, to mamy jednak możliwości przeniknięcia do owych innych wymiarów; są one równie rzeczywiste, niepowtarzalne, absolutne i pasjonujące, jak nasz własny świat.
Don Juan wyjaśnił mi, że aby móc postrzegać te inne wymiary, musimy nie tylko tego pragnąć, ale także dysponować wystarczającą ilością energii, by je pochwycić. Ich istnienie jest niezmienne i niezależne od naszej świadomości, a brak dostępu do nich jest wyłącznie konsekwencją naszych uwarunkowań energetycznych. Innymi słowy, uwarunkowania te zmuszają nas do uznawania, że nasz rzeczywisty świat jest jedynym możliwym światem.
Don Juan stwierdził, że czarownicy, którzy żyli w czasach starożytnych, wierzyli, iż te uwarunkowania można zmienić, i rozwinęli zestaw ćwiczeń mających na celu odmienne uwarunkowanie naszych energetycznych możliwości postrzegania. Ćwiczenia te nazwali sztuką śnienia. Teraz, z perspektywy czasu, uświadamiam sobie, że don Juan najtrafniej określił śnienie, gdy nazwał je wrotami do nieskończoności". Zwróciłem mu wtedy uwagę, iż owa metafora nic mi nie mówi.
– A więc zrezygnujmy z metafor – zgodził się don Juan. – Powiedzmy, że śnienie jest praktycznym sposobem czarowników na wykorzystanie zwykłych snów.
– Ale jak można praktycznie wykorzystać zwykłe sny? – zapytałem.
– Słowa zawsze nas mylą – powiedział don Juan. – Mój nauczyciel próbował opisać mi śnienie, mówiąc, że w ten sposób czarownicy mówią światu dobranoc. Starał się, oczywiście, dopasować swój opis do moich zdolności pojmowania. Ja postępuję teraz tak samo z tobą.
Przy innej okazji don Juan powiedział:
– Śnienia można tylko doświadczyć. Śnienie to nie to samo, co mieć sny. Nie jest to również sen na jawie ani wyrażanie życzeń, ani też wyobraźnia. Poprzez śnienie możemy postrzegać inne światy, które, rzecz jasna, możemy opisać, ale nie możemy opisać tego, co pozwala nam je postrzegać. Możemy jednak czuć, jak śnienie otwiera dla nas te inne wymiary. Śnienie wydaje się wrażeniem – procesem w naszym ciele, świadomością w naszym umyśle.
W trakcie swoich ogólnych nauk don Juan dokładnie wyjaśniał mi zasady, przesłanki i ćwiczenia w sztuce śnienia. Jego nauki dzieliły się na dwie części. Pierwsza dotyczyła procedur śnienia, a druga czysto abstrakcyjnych objaśnień tych procedur. Stosowana przez niego metoda nauczania polegała na naprzemiennym wzbudzaniu mojego zaciekawienia abstrakcyjnymi zasadami śnienia i później ułatwianiu mi znajdowania ujścia dla niego poprzez ćwiczenia.
Opisałem to już na tyle szczegółowo, na ile tylko mogłem. Przedstawiłem również środowisko czarowników, w którym umieścił mnie don Juan, abym studiował Jego sztukę. Moje kontakty z tym środowiskiem były przedmiotem mojego szczególnego zainteresowania, ponieważ miały miejsce wyłącznie w drugiej uwadze. W środowisku tym miałem styczność z dziesięcioma kobietami i pięcioma mężczyznami – czarownikami i towarzyszami don Juana, a także z czterema młodymi mężczyznami i czterema młodymi kobietami, którzy byli jego uczniami.
Don Juan zebrał tych ludzi krótko po tym, jak ja sam znalazłem się w jego świecie. Wyjaśnił mi, że tworzą oni tradycyjną grupę czarowników – replikę jego własnej grupy – a ja mam im przewodzić. Jednakże w trakcie pracy ze mną don Juan odkrył, że jestem inny, niż się tego spodziewał. Wyjaśnił tę różnicę w kategoriach konfiguracji energii widocznej tylko dla czarowników; nie miałem czterech komór energetycznych, tak jak on sam, a tylko trzy. Don Juan pomylił się, mając nadzieję, że taką konfigurację można poprawić; zupełnie nie potrafiłem współdziałać z ową grupą ośmiu uczniów ani jej przewodniczyć. Don Juan stanął więc przed koniecznością zebrania jeszcze jednej grupy ludzi, bliższej mojej strukturze energetycznej.
Pisałem szeroko o tych zdarzeniach, ale nigdy nie wymieniłem tej drugiej grupy uczniów; don Juan nie pozwolił mi na to. Argumentował, że znajdowali się oni wyłącznie w moim polu działania, a według naszej umowy miałem pisać o jego polu działania, nie moim.
Ta druga grupa uczniów była niezwykle zwarta. Liczyła tylko trzech członków. Należeli do niej Florinda Grau – śniąca, Taisha Abelar – zwiadowca, i Carol Tiggs – kobieta nagual.
Obcowaliśmy ze sobą wyłącznie w drugiej uwadze. W świecie rzeczywistym nie mieliśmy o sobie nawet mglistego wyobrażenia. Jeśli zaś chodzi o nasze relacje z don Juanem, nie było tam miejsca na żadne niejasności. Wkładał wielki wysiłek w to, by wyćwiczyć nas wszystkich jednakowo. Niemniej jednak, gdy czas don Juana dobiegał końca, psychologiczne napięcie wynikające z jego odejścia zaczęło burzyć sztywne granice drugiej uwagi. W rezultacie nasze wzajemne kontakty zaczęły w sposób niezamierzony przenikać w sferę świata rzeczywistego i wtedy się spotkaliśmy, jak nam się zdawało, po raz pierwszy.
Żadne z nas nie uświadamiało sobie, jak głębokie i żmudne były nasze wspólne działania w drugiej uwadze. Ponieważ każde z nas pracowało naukowo, byliśmy więcej niż zaszokowani, gdy okazało się, że spotykaliśmy się już wcześniej. Było to dla nas – i nadal jest, rzecz jasna – rozumowo nie do przyjęcia, a jednak wiemy, że tego właśnie doświadczyliśmy. I tak pozostała nam nie dająca spokoju wiedza o tym, że ludzka psychika jest nieskończenie bardziej złożona, niż pozwala nam wierzyć nasze wykształcenie uniwersyteckie i zdrowy rozum.
Kiedyś razem poprosiliśmy don Juana, by rzucił nieco światła na nasz problem. Odrzekł, że ma dwie możliwości wyjaśnienia nam tego zjawiska. Pierwsze wyjaśnienie prowadzi do naszej zranionej racjonalności i składają do kupy – druga uwaga jest stanem świadomości równie iluzorycznym, niczym słoń latający po niebie, a wszystko to, czego rzekomo doświadczyliśmy w tym stanie, było wytworem hipnotycznej sugestii. Drugie wyjaśnienie będzie zgodne z rozumieniem czarowników stosujących śnienie –jest to energetyczna konfiguracja świadomości.
Jednak podczas wykonywania zadań związanych ze śnieniem, bariera drugiej uwagi pozostawała nie zmieniona. Zawsze, gdy wkraczałem w śnienie, wkraczałem także w drugą uwagę, przebudzenie ze śnienia niekoniecznie oznaczało wyjście z drugiej uwagi. Przez cale lata pamiętałem jedynie drobne fragmenty moich doświadczeń w śnieniu. Większość z tego, co robiłem, była dla mnie energetycznie niedostępna. Potrzebowałem piętnastu lat nieprzerwanej pracy – od roku 1973 do 1988, by zebrać wystarczająco dużo energii i odtworzyć w moim umyśle kolejność tych wszystkich zdarzeń. Przypominałem sobie wówczas całe cykle śnienia, jeden po drugim, i w końcu mogłem wypełnić pozorne luki w mojej pamięci. W ten sposób dostrzegłem wewnętrzną ciągłość łączącą kolejne lekcje don Juana o sztuce śnienia; ciągłość, którą utraciłem, ponieważ za jego sprawą kluczyłem między świadomością świata rzeczywistego a świadomością drugiej uwagi. Ta praca jest rezultatem owego procesu odtwarzania zdarzeń.
Wszystko to prowadzi do ostatniej części mojego wstępu, a mianowicie wyjawienia powodu do napisania tej książki. Znając większą część nauk don Juana dotyczących sztuki śnienia, chciałbym wyjaśnić w następnej pracy, jaka jest obecna sytuacja i co pochłania jego ostatnich czterech uczniów – Florindę Grau, Taishę Abelar, Carol Tiggs i mnie samego. Ale zanim opiszę i wyjaśnię, dokąd doszliśmy pod kierunkiem don Juana i jaki wywarł on na nas wpływ, muszę zweryfikować – w świetle tego, co teraz mi wiadomo – te partie lekcji don Juana o śnieniu, do których do tej pory nie miałem dostępu.
Jednakże ostateczną decyzję, by napisać tę pracę, podjąłem dzięki Carol Tiggs. Uważa ona, że objaśnienie świata, który dzięki don Juanowi stał się naszym dziedzictwem, jest najwyższym wyrazem naszej wdzięczności dla niego i naszego oddania dla jego niestrudzonych poszukiwań.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
ROZDZIAŁ I: CZAROWNICY STAROŻYTNOŚCI
WSTĘP
Don Juan niezmiennie podkreślał, że wszystko, czego mnie uczy, zostało przewidziane i opracowane przez ludzi zwanych przez niego czarownikami starożytności. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, iż między owymi czarownikami a tymi z ery nowożytnej istnieją zasadnicze różnice. Czarowników starożytności określił jako ludzi, którzy żyli w Meksyku prawdopodobnie już tysiące lat przed hiszpańskimi konkwistadorami i których najważniejszym dokonaniem było stworzenie podstaw magii ze szczególnym uwzględnieniem jej praktyczności i konkretności. Przedstawił ich jako ludzi błyskotliwych, lecz pozbawionych mądrości. Współczesnych zaś czarowników don Juan opisał jako ludzi słynących ze zdrowego rozsądku i zdolności do zmieniania i poprawiania reguł magii, jeśli tylko uznają to za konieczne.
Wyjaśnił mi, że podwaliny śnienia przynależne magii zrodziły się w sposób naturalny w umysłach czarowników starożytności i dzięki nim ugruntowały. Z konieczności więc – gdyż owe przesłanki są kluczem do wyjaśnienia i zrozumienia śnienia – musiałem raz jeszcze o nich napisać. Dlatego też większa część tej książki jest rozszerzeniem tego, co prezentowałem już w moich wcześniejszych pracach.
Podczas jednej z naszych rozmów don Juan stwierdził, iż aby ocenić pozycję śniących i samego śnienia, należy zrozumieć dążenia współczesnych czarowników do przesunięcia magii od konkretności w stronę abstrakcji.
– Co nazywasz konkretnością, don Juanie? – zapytałem.
– Praktyczną stronę magii – odparł. – Obsesyjne trwanie umysłu przy praktyce i technice, niczym nie uzasadnione oddziaływanie na ludzi. Wszystko to należało do królestwa czarowników starożytności.
– A co nazywasz abstrakcją?
– Poszukiwanie wolności, wolności postrzegania wszystkiego, co jest dostępne człowieczeństwu, bez jakichkolwiek obsesji. Twierdzę, że współcześni czarownicy poszukują abstrakcji, ponieważ szukają wolności; nie interesują ich konkretne zdobycze. Nie pełnią żadnych funkcji społecznych, tak jak to było w przypadku czarowników przeszłości. Tak więc nigdy nie spotkasz takiego, który byłby oficjalnym widzącym lub urzędującym czarownikiem.
– Chodzi ci o to, don Juanie, że przeszłość nie ma żadnego znaczenia dla współczesnych czarowników?
– Z pewnością ma znaczenie. Nie lubimy jedynie jej posmaku. Osobiście brzydzę się ciemną stroną umysłu i jego obsesją śmierci. Lubię natomiast ogrom myśli. Pomijając jednak moje sympatie i antypatie, jestem winien czarownikom starożytności należny im szacunek, gdyż właśnie oni pierwsi odkryli i robili to wszystko, co wiemy i robimy dzisiaj.
Don Juan wyjaśnił, że ich najważniejszym osiągnięciem było dostrzeżenie energetycznej natury rzeczy. Odkrycie to było tak doniosłe, iż uczyniono z niego podstawową przesłankę magii. W dzisiejszych czasach czarownicy, poświęciwszy całe swe życie twardej dyscyplinie i ćwiczeniom, rzeczywiście osiągają zdolność postrzegania natury rzeczy, zdolność, którą nazywają widzeniem.
– Jakie znaczenie mogłoby mieć dla mnie postrzeganie energetycznej natury rzeczy? – zapytałem kiedyś don Juana.
– Takie, że postrzegałbyś bezpośrednio samą energię – odparł. – Dzięki oddzieleniu społecznej strony postrzegania, zrozumiałbyś naturę wszystkiego. Cokolwiek bowiem postrzegamy, jest energią. Ponieważ jednak nie możemy jej bezpośrednio dostrzec, przetwarzamy naszą percepcję tak, by pasowała do pełnego wzorca. Ów wzorzec jest właśnie społeczną stroną postrzegania, którą musisz oddzielić.
– Dlaczego muszę ją oddzielić?
– Ponieważ celowo zmniejsza ona zakres tego, co może być postrzegane, i każe nam wierzyć, że wzorzec, do którego dopasowaliśmy naszą percepcję, jest wszystkim, co istnieje. Jestem przekonany, że po to, by człowiek mógł przetrwać w dzisiejszych czasach, zmiana postrzegania musi nastąpić u jej społecznej podstawy.
– A co jest społeczną podstawą postrzegania, don Juanie?
– Naturalne przekonanie, że świat jest zbudowany z konkretnych obiektów. Nazywam to podstawą społeczną, ponieważ nasze otoczenie nie ustaje w szaleńczych wysiłkach ukazania nam świata właśnie takim, jakim go widzimy.
– Jak zatem powinniśmy postrzegać świat?
– Wszystko jest energią. Cały wszechświat jest energią. Społeczna podstawa naszej percepcji powinna być naturalnym przekonaniem, że energia jest wszystkim, co istnieje. Należałoby podjąć ogromny wysiłek ukazania nam energii jako energii. Wtedy mielibyśmy w ręku obie możliwości.
– Czy to możliwe, by nauczyć ludzi postrzegać w taki sposób? – zapytałem.
Don Juan powiedział, że to możliwe i że właśnie robi to ze mną i innymi uczniami. Naucza nas nowego sposobu postrzegania. Po pierwsze, poprzez uświadomienie nam, że to, co postrzegamy, przetwarzamy i dopasowujemy do pewnego wzorca; po drugie, poprzez szaleńcze wysiłki, by ukazać nam energię bezpośrednio. Don Juan zapewnił mnie, że jego metoda jest bardzo zbliżona do tej, której używa się, by nauczyć nas postrzegania świata naszej codziennej, powszedniej rzeczywistości.
Według koncepcji don Juana swoiste usidlenie w procesie przetwarzania naszej percepcji w celu dopasowania jej do społecznego wzorca traci na sile w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę, iż zaakceptowaliśmy ten wzorzec jako dziedzictwo naszych przodków, nie zadając sobie nawet trudu, by go zbadać.
– Postrzeganie świata jako świata przedmiotów, które były albo pozytywne, albo negatywne, było bez wątpienia konieczne, aby nasi przodkowie mogli przetrwać – powiedział don Juan. – Obecnie, po upływie tysięcy lat takiego postrzegania świata, jesteśmy zmuszeni wierzyć, że jest on zbudowany z obiektów.
– Nie potrafię wyobrazić sobie świata w inny sposób, don Juanie – stwierdziłem z żalem. – Jest to bez wątpienia świat obiektów. By to udowodnić, wystarczy zderzyć się z nimi.
– Oczywiście, że jest to świat obiektów. Nie kwestionujemy tego.
– Więc o co ci właściwie chodzi?
– O to, że przede wszystkim jest to świat energii, a potem dopiero świat obiektów. Jeśli od samego początku nie założymy, iż jest to świat energii, nigdy nie będziemy w stanie dostrzec jej w sposób bezpośredni. Zawsze będzie powstrzymywać nas naturalne przekonanie o realności i twardości obiektów, na co właśnie zwróciłeś uwagę.
Jego argument był dla mnie całkowicie niepojęty. Wtedy jeszcze mój umysł odrzucał każdy sposób rozumienia świata różniący się od tego, który znałem. Twierdzenia don Juana były dla mnie zupełnie obce; nie mogłem ich zaakceptować, lecz również nie mogłem odrzucić.
– Postrzegamy tak, jak postrzega drapieżca – po wiedział mi pewnego razu don Juan. – Jest to bardzo skuteczny sposób oceniania i klasyfikowania żywność i niebezpieczeństwa. Lecz nie jest to jedyny sposób postrzegania, z którego potrafimy korzystać. Jest jeszcze jeden: ten, z którym cię właśnie zapoznaję. Jest to akt bezpośredniego postrzegania istoty wszechrzeczy, energii samej w sobie. Postrzeganie istoty wszechrzeczy sprawi, że zrozumiemy świat, sklasyfikujemy go i opiszemy za pomocą całkowicie nowych, bardziej pasjonujących i wyszukanych terminów – stwierdził don Juan.
Do tych bardziej wyszukanych terminów należały wyrażenia, których nauczyli don Juana jego poprzednicy. Nawiązywały one do prawd magii nie mających żadnych racjonalnych podstaw i jakichkolwiek związków z faktami świata naszej codzienności, lecz będących oczywistymi prawdami dla czarowników, którzy postrzegają energię i widzą istotę wszechrzeczy.
Dla takich czarowników najbardziej znaczącym aktem magii jest widzenie istoty wszechświata. Don Juan uważał, że najlepiej opisali ją czarownicy starożytności, którzy widzieli ją jako pierwsi. Twierdzili oni, że istota wszechświata przypomina świetliste nici biegnące w nieskończoność we wszystkich kierunkach; jaśniejące włókna świadome swego istnienia w sposób niepojęty dla ludzkiego umysłu.
Od widzenia istoty wszechświata czarownicy starożytności przeszli do widzenia energetycznej istoty człowieka. Don Juan twierdził, że opisywali oni człowieka jako jaśniejący kształt przypominający gigantyczne jajo i nazywali go świetlistym jajem.
– Gdy czarownicy widzą istotę ludzką – powiedział don Juan – widzą unoszący się, olbrzymi, świetlisty kształt, który poruszając się, ryje głęboką bruzdę w energii ziemi. Wygląda to tak, jakby ów kształt miał korzeń i wlókł go za sobą.
Don Juan miał wrażenie, że nasz kształt energetyczny nieustannie zmienia się w czasie. Powiedział, że każdy widzący, którego znał, włączając w to siebie, widzi kształt istoty ludzkiej jako przypominający bardziej kulę albo kamień nagrobny niż jajo. Jednak od czasu do czasu, z nie znanych sobie przyczyn, czarownicy widzą osobę, której energia przybiera kształt jaja. Don Juan sugerował, że ludzie w kształcie jaja są bardziej podobni do ludzi z dalekiej przeszłości niż pozostali.
W trakcie swoich nauk don Juan wielokrotnie prezentował i objaśniał to, co uważał za decydujące odkrycie czarowników starożytności. Nazywał to fundamentalną cechą istoty ludzkiej jako świetlistej kuli. Chodziło o okrągły, niezwykle jasny punkt wielkości piłki tenisowej tkwiący na stałe wewnątrz świetlistej kuli, przy samej jej powierzchni, jakieś dwie stopy za wzgórkiem prawej łopatki.
Ponieważ za pierwszym razem miałem trudności z wyobrażeniem sobie tego, co usłyszałem, don Juan wyjaśnił, że świetlista kula jest dużo większa od ludzkiego ciała, a punkt niezwykłej jasności jest częścią tej kuli energii i jest zlokalizowany na wysokości łopatki w odległości wyprostowanego ramienia za plecami. Potem powiedział, że dawni czarownicy, widząc jego funkcję, nazwali go punktem połączenia.
– Jaka jest funkcja punktu połączenia? – zapytałem.
– Sprawia, że postrzegamy – odpowiedział. – Dawni czarownicy widzieli, że tam właśnie, w tym punkcie, świetliste włókna łączą się w percepcję. Widząc, że wszystkie żywe istoty mają taki jasny punkt, dawni czarownicy przypuszczali, iż wszelkie postrzeganie musi zachodzić właśnie tam, w sposób właściwy danej istocie.
– A co takiego dawni czarownicy widzieli, że doszli do wniosku, iż postrzeganie zachodzi właśnie w owym punkcie połączenia? – zapytałem.
Odpowiedział mi, że najpierw widzieli, iż spośród milionów świetlistych włókien wszechświata przepływających przez świetlistą kulę jedynie nieliczne przechodzą przez punkt połączenia, czego się zresztą można było spodziewać, gdyż jest on niewielki w porównaniu z całością.
Następnie widzieli, że punkt połączenia otacza zawsze kulista poświata, która wzmacnia jasność włókien przepływających przez kulę.
W końcu widzieli dwie rzeczy. Po pierwsze, punkt połączenia u człowieka może oddalać się od miejsca, w którym jest zazwyczaj ulokowany. Po drugie, gdy punkt połączenia znajduje się w swym zwykłym położeniu, percepcja i świadomość wydają się normalne, sądząc z normalnego zachowania obserwowanych. Gdy jednak punkt połączenia i otaczająca go kulista poświata zmienią swoje położenie, niezwykłe zachowanie ludzi z tak przesuniętym punktem zdaje się zaświadczać, iż zmienia się również ich świadomość i postrzegają oni odmiennie niż zazwyczaj.
Dawni czarownicy doszli więc do wniosku, że im większe jest przemieszczenie punktu połączenia u człowieka, tym bardziej niezwykłe staje się jego zachowanie i najwyraźniej również jego świadomość i percepcja.
– Zauważ, że gdy mówię o widzeniu, zawsze używam wyrażenia “przypomina" lub “wydaje się" – zwrócił uwagę don Juan. – Wszystko, co ktoś widzi, jest tak niepowtarzalne, iż nie można mówić o tym inaczej, niż tylko porównując z tym, co jest nam znane.
Don Juan powiedział, że najbardziej odpowiednim przykładem owej trudności jest sposób, w jaki czarownicy mówią o punkcie połączenia i otaczającej go poświacie. Opisują je jako jasność, chociaż nie mogą być jasnością w dosłownym tego słowa znaczeniu – widzenie nie polega bowiem na dostrzeganiu za pomocą wzroku. Niemniej jednak muszą uwypuklić różnicę pomiędzy nimi, punkt połączenia opisują więc jako plamę światła, a otaczający go blask jako aureolę, poświatę. Don Juan stwierdził, że jesteśmy istotami tak uzależnionymi od wzroku, tak zdominowanymi przez patrzenie oczami drapieżcy, iż wszystko, co widzimy, musi być wyrażone za pomocą terminów dostępnych normalnie widzącemu drapieżcy. Don Juan powiedział, że później, gdy czarownicy widzieli już, jaką rolę może odgrywać punkt połączenia i otaczający go blask, poszli w swych wyjaśnieniach dalej. Wysunęli przypuszczenie, że punkt połączenia poprzez skupianie swojej poświaty na włóknach energii wszechświata, które przez niego przechodzą, automatycznie i spontanicznie łączy je w ciągłą percepcję świata.
– W jaki sposób włókna, o których mówiłeś, łączone są w ciągłą percepcję świata? – zapytałem.
– Tego nikt nie może wiedzieć – odparł z przekonaniem. – Czarownicy widzą ruch energii, lecz widzenie tego ruchu nie wystarczy, by odpowiedzieć, jak i dlaczego energia się porusza.
Don Juan stwierdził, że dawni czarownicy widzieli, jak miliony włókien świadomej energii przechodzą przez punkt połączenia, i założyli, że łączą się one i gromadzą w poświacie, która go otacza. Widzieli także, iż poświata jest mocno zamglona u ludzi nieprzytomnych lub będących u kresu życia, i w ogóle brak jej w martwych ciałach, doszli więc do przekonania, że owa poświata jest świadomością.
– A co z punktem połączenia? – zapytałem. – Czy jego również nie ma w martwym ciele?
Don Juan odparł, że u nieżywej istoty nie ma nawet śladu punktu połączenia i otaczającej go poświaty, gdyż są one oznaką życia i świadomości. Czarownicy przeszłości doszli zatem do nieuniknionego wniosku, że świadomość i percepcja idą ze sobą w parze i są ściśle związane z punktem połączenia i jego poświatą.
– Czy istnieje możliwość, że czarownicy starożytności pomylili się w swoim widzeniu? – zapytałem.
– Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, lecz nie istnieje nawet najmniejsze prawdopodobieństwo, by czarownicy mogli się mylić w swoim widzeniu – powiedział don Juan nie znoszącym sprzeciwu tonem. – Co prawda, wnioski, które czarownik wysnuwa ze swego widzenia, mogą być mylne, gdyby okazał się on człowiekiem naiwnym i prymitywnym. Aby uniknąć takiej katastrofy, czarownicy muszą doskonalić swoje umysły najlepiej jak potrafią i w każdej dostępnej im formie.
Don Juan spuścił nieco z tonu i zauważył, że niewątpliwie byłoby o całe niebo bezpieczniej, gdyby czarownicy pozostawali wyłącznie na poziomie opisu widzenia, lecz pokusa wyciągania wniosków i wyjaśniania, chociażby tylko na własny użytek, jest zbyt silna.
Następną rzeczą, którą czarownicy starożytności widzieli i zbadali, była odmienna konfiguracja energii, jako efekt przemieszczenia się punktu połączenia. Don Juan powiedział, że gdy punkt połączenia przemieści się w inne położenie, skupia się tam nowy konglomerat milionów świetlistych włókien. Widzieli go dawni czarownicy i doszli do wniosku, że skoro poświata świadomości jest obecna wszędzie tam, gdzie znajduje się punkt połączenia, w nim właśnie włókna energii łączą się w postrzeganie. Jednakże z powodu odmiennej pozycji punktu połączenia, nowy świat nie może być naszym światem spraw codziennych.
Don Juan wyjaśnił, że dawni czarownicy potrafili rozróżnić dwa typy przemieszczeń punktu połączenia. Jeden polegał na przemieszczeniu do jakiegokolwiek punktu na powierzchni lub we wnętrzu świetlistej kuli; nazwali go przesunięciem punktu połączenia. Drugi zaś był przemieszczeniem poza kulę i zyskał nazwę ruchu punktu połączenia. Czarownicy odkryli, że różnica między przesunięciem a ruchem leży w naturze postrzegania w obu wypadkach.
Ponieważ przesunięcia punktu połączenia są przemieszczeniem wewnątrz kuli, światy nimi wywołane, bez względu na to, jak dziwaczne, wspaniałe czy niewiarygodne, należą ciągle do wymiaru ludzkiego. Wymiar ludzki to włókna energii przechodzące przez całą świetlistą kulę. Natomiast ruch punktu połączenia jest przemieszczeniem poza kulę i wiąże się z włóknami energii, które nie należą do wymiaru ludzkiego. Postrzeganie tych włókien wywołuje powstawanie światów niedostępnych rozumowi, światów niepojętych, nigdy jeszcze nie tkniętych ludzką stopą.
Sprawa uzasadnienia każdej kwestii była wówczas dla mnie bardzo istotna.
– Wybacz mi, don Juanie – powiedziałem pewnego razu – ale ta cała historia o punkcie połączenia jest tak naciągana, tak nie do przyjęcia, że w ogóle nie wiem, jak sobie z tym poradzić i co o tym myśleć.
– Możesz zrobić tylko jedno – odparował don Juan. – Musisz zobaczyć punkt połączenia! Widzenie wcale nie jest takie trudne. Trzeba tylko przełamać barierę, która tkwi w umyśle każdego z nas i która nas powstrzymuje. By ją przełamać, potrzebujemy jedynie energii. Gdy ją posiądziemy, widzenie samo do nas przyjdzie. Sztuczka polega na tym, by opuścić fortecę naszego samozadowolenia i fałszywego bezpieczeństwa.
– Dla mnie jest oczywiste, don Juanie, że widzenie wymaga wielkiej wiedzy. To nie jest tylko kwestia posiadania energii.
– Właśnie, że to jest tylko kwestia posiadania energii, uwierz mi. Najtrudniej przekonać samego siebie, że można to zrobić. Wówczas musisz zaufać nagualowi. Cud magii polega na tym, że każdy czarownik musi sprawdzić wszystko w oparciu o własne doświadczenie.
Mówię ci o zasadach magii nie w nadziei, że je zapamiętasz, lecz dlatego, żebyś je zastosował. Don Juan miał całkowitą rację, gdy mówił o zaufaniu. Na początku mojego trzynastoletniego okresu terminowania u don Juana, najtrudniej było mi znaleźć się w jego świecie. Oznaczało to, że muszę nauczyć się ufać mu bez zastrzeżeń i zaakceptować go bez uprzedzeń jako naguala.
Rolę don Juana w świecie czarowników oddawał tytuł, który nadali mu jego towarzysze; nazwali go nagualem. Wyjaśniono mi, że to pojęcie odnosi się do każdej osoby, mężczyzny czy kobiety, posiadającej szczególną konfigurację energii, którą widzący postrzega jako podwójną świetlistą kulę. Widzący wierzą, że gdy taka osoba pojawi się w świecie czarowników, wówczas jej dodatkowy ładunek energii zamienia się w siłę i zdolności przywódcze. W ten sposób nagual staje się naturalnym przywódcą i przewodnikiem grupy czarowników.
Początkowo takie pełne zaufanie do don Juana wydawało mi się czymś bardzo niepokojącym, jeśli nie odpychającym. Gdy powiedziałem mu o tym, zapewnił mnie, że miał takie same problemy z zaufaniem swojemu nauczycielowi.
– Powiedziałem mu to samo, co ty mówisz teraz mnie – powiedział don Juan. – Mój nauczyciel odrzekł, że bez Zaufania do naguala nie ma możliwości poczucia ulgi, a zatem i możliwości oczyszczenia swojego życia z gruzów dawnych obciążeń; bez tego nie ma wolności.
Don Juan wielokrotnie powtarzał, jak słuszne było to, co powiedział jego nauczyciel. Ja zaś wielokrotnie powtarzałem, jak trudno mi się z tym zgodzić. Mówiłem mu, że moje wychowanie w przytłaczającym środowisku religijnym wycisnęło na mnie swe okropne piętno. Stwierdzenia nauczyciela don Juana, a także jego własna uległość wobec niego, niezmiennie kojarzyły mi się z całkowitym i dogmatycznym posłuszeństwem, którego musiałem się nauczyć jako dziecko i którego nienawidziłem z całego serca.
– Gdy mówisz o nagualu, brzmi to tak, jakbyś wyrażał ślepą religijną wiarę – powiedziałem.
– W...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]