[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
GIOVANNI CIACOMO CASANOVA
PAMIĘTNIKI
Tłumaczył, wyboru dokonał i wstępem opatrzył
T a d e u s z E v e r t
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Od Tłumacza
Giovanni Giacomo Casanova, z własnej laski i wyboru kawaler de Seingalt, nie mówiąc
już o innych licznie przybranych, a raczej dobieranych sobie nazwiskach, urodził się w roku
1725, zmarł zaś w roku 1798 na łaskawym, choć dobrze omaszczonym chlebie hrabiego Józe-
fa Karola Emmanuela Waldstein-Wartenberga, na jego zamku w Czechach, w miejscowości
Dux, obecnie Duchkov, w pobliżu znanego uzdrowiska Teplice Šanow.
Wzrostu słusznego, bo mierzył bez mała 1,86 m, odznaczał się Casanova atletyczną budo-
wą i mocno śniadą cerą. Na twarzy pozostało mu parę dziobów – pamiątka z samarytańskiej
działalności jeszcze w latach dziecinnych, kiedy to pielęgnował swoją młodą przyjaciółkę
Bettinę, chorą na ospę. Czoło miał wysokie, oczy nieco wyłupiaste, spojrzenie żywe i bystre,
z lekka nieufne i niespokojne, co nadawało mu trochę dziki wyraz. Zresztą i charakter miał
nieco dziki: łatwo wpadał w gniew i łatwo się śmiał. Ale najbardziej charakterystyczny był
jego nos: cienki, delikatny w rysunku i wydłużony świadczył o wybrednym guście i różno-
rodnych zamiłowaniach.
Trudno powiedzieć, czy Casanova był przystojny, czy nie, natomiast jego postawa i pew-
ność siebie niewątpliwie imponowały ludziom już od pierwszego rzutu oka. Był też niezwy-
kle wytrzymały fizycznie i niesamowicie żywotny. A w parze z tymi cechami fizycznymi szły
rzadkie cechy intelektualne, a więc: ogromna skala zainteresowań, umysł jasny i logiczny,
fenomenalna pamięć i wielkie zdolności narracyjne przy kolosalnej erudycji. Ten ksiądz, filo-
zof, matematyk, alchemik, poeta, tłumacz, pisarz, przemysłowiec nawet i przedsiębiorca, co
organizował loterię państwową (jak byśmy to dziś nazwali) i układał plany przekopania ka-
nału od Narbonne do Bayonny dla ominięcia Gibraltaru, ba, nawet historyk zajmujący się
sprawami Polski – a można by jeszcze mnożyć jego zainteresowania i poczynania – nade
wszystko kochał rozkosze życia. Łączyło się to jednak z awanturnictwem, toteż jako niepo-
spolity awanturnik i libertyn w epoce, w której roiło się od awanturników i libertynów, prze-
szedł Casanova – chyba najsławniejszy z nich – do historii.
Podłej kondycji – był przyjmowany przez koronowane głowy, a najlepsze to, że nie zapo-
minał przy nich języka w gębie. Zapytany przez Józefa II, czy jest przyjacielem pana Zaguri,
odpowiada:
– Tego weneckiego szlachcica? Tak, to mój przyjaciel.
– Nie podoba mi się jego szlachectwo. Nie budzą we mnie szacunku ci, którzy je kupują.
– A ci, co je sprzedają, najjaśniejszy panie? – pyta Casanova.
Nie traci też kontenansu przed Stanisławem Augustem (którego sekretarzem chciałby zo-
stać) i wyłudza od niego pieniądze z wprawą zręcznego dworaka.
W Rzymie rozmawia z papieżem, w Szwajcarii z Wolterem, w Berlinie z Fryderykiem
Wielkim, w Rosji z Katarzyną II. A to wcale nie wszyscy wielcy i możni ludzie, którzy prze-
wijają się na stronach jego „Pamiętników”.
Nie brak mu i fantazji, dorabia sobie genealogię, wywodzi swój ród z początków XV wie-
ku, ale chętnie podaje się za dziecię z nieprawego łoża, ze związku matki z dyrektorem teatru,
w którym występowała. Dziwna niekonsekwencja w tym człowieku, gdy się zważy, że jego
młodszy brat, Franciszek, był podobno synem tejże Zanetty (dość zresztą dostępnej) i księcia
Walii, który nieco później został Jerzym II. Nie ulega wątpliwości, że w czasach, kiedy w
4
pochodzeniu z nieprawego łoża nie widziano nic hańbiącego, i przy takiej mamie, mógł sobie
Casanova pozwolić na coś więcej niż na dyrektora teatru!
Ale u Casanovy, który o swoich wadach pisze tak, jak by były zaletami, a o zaletach – jak
o rzeczy najnaturalniejszej, nie jest to jedyna niekonsekwencja.
Wiek XVIII obfitował w niepospolitych awanturników. Żyło się wtedy łatwo, a radość ży-
cia i jego uroki stawiało nade wszystko. W czasach kiedy koń był najszybszym środkiem lo-
komocji, jeździło się z kraju do kraju łatwiej niż dziś z Warszawy do Milanówka. Pieniądze
czerpało się bez skrupułów z hazardu, oszustwa i kieszeni hojnych mecenasów obojga płci.
Casanova należał do obieżyświatów, po trosze z gorączkowej wewnętrznej potrzeby, a po
trosze z musu, bo często ziemia paliła mu się pod nogami. Ale czy tylko dlatego? Podobno
nie. W roku 1760 rozpoczynają się jego długie podróże. Ma lat trzydzieści pięć, jest w pełni
sił, zna świat i ludzi, a więc jest człowiekiem wyrobionym, w dodatku niepospolicie zdolnym,
nadaje się więc do różnych misji. Zaciekawienie zaś budzi fakt, że od tego czasu dziwnie na-
biera wody w usta, gdy chodzi o relacje z masonerią. Stąd pytanie: Casanova nie był jej
agentem? Oczywiście jest to tylko hipoteza i to niejedna związana z tą tajemniczą postacią.
Niektórzy casanoviści utrzymują, że mógł być na usługach zakonu jezuitów. Tak czy owak
świat dla tego człowieka zawsze stał otworem. Jeździł więc po Włoszech i Francji, był w An-
glii, w Turcji, w Niemczech, Rosji, Austrii, w Polsce etc. Nosiło go po świecie, aż zazdrość
bierze!
Z tego bogatego życia pozostawił „Pamiętniki”, które chciał to spalić, to legował swojej
młodej przyjaciółce, a w gruncie rzeczy gdzieś tajemniczo posiał.
Pisał zaś je w Duchkovie, gdzie był bibliotekarzem – jak już wspomniałem – u hrabiego
Waldsteina. Ciężki to był okres dla Casanovy i dość długi, bo trwał czternaście ostatnich lat
jego żywota. Zżerała go nostalgia: z południową krwią w żyłach nie mógł dobrze czuć się w
obcym sobie klimacie, w obcych warunkach i otoczeniu. Był już stary i swarliwy, uważał, że
wszyscy chcą mu dokuczyć. Przemyśliwał o samobójstwie, kłócił się ze służbą, uciekał nawet
i zawsze w końcu wracał na zamek hrabiego Waldsteina. A ten płacił mu dość szczodrze, re-
gulował długi, znosił kaprysy i łagodził spory.
W obszernej, zacisznej bibliotece, wśród czterdziestu tysięcy tomów, przeważnie samotny,
bo zamek ożywiał się tylko w okresie sezonu, kiedy to z pobliskiego kurortu przyjeżdżało
mnóstwo gości i znajomych, mógł Casanova tylko rozpamiętywać przeszłość i pisać. Typowa
tragedia starego człowieka, który już nie znajduje dla siebie miejsca w świecie.
Pisał więc pamiętniki i rozsyłał je przyjaciołom. Wspomnienia odtwarzał z pamięci, bo
jakże w tak pełnym przygód, burzliwym życiu mógłby zachować wszystkie notatki i doku-
menty. Coś niecoś pewnie mu pozostało, skoro ich tyle przytacza, ale dziś już wiemy, że fa-
brykował miłosne listy do samego siebie i nawet je później odpowiednio zmieniał.
W dwadzieścia dwa lata po śmierci Casanovy niejaki Fryderyk Gentzel zaproponował fir-
mie wydawniczej Brockhaus w Lipsku nabycie rękopisu francuskiego zatytułowanego „Histo-
ria mojego życia do roku 1797”. Gentzel twierdził, że są to pamiętniki słynnego Casanovy.
Miały one należeć do Karola Angiolini, spokrewnionego z Casanovą. Jakimi drogami wspo-
mniane „Pamiętniki” trafiły do rąk Karola Angiolini, ustalić nie można.
W owym czasie postać Casanovy, którego pamiętniki współcześni wyrywali mu z rąk na
gorąco, już odeszła nieco w cień. Brockhaus mimo to zainteresował się rękopisem i nabył go
po uprzednim dokładnym przeanalizowaniu. Okazało się jednak, że rękopis urywa się na roku
1774, to znaczy w czasie, kiedy Casanova spodziewał się uzyskać prawo powrotu do umiło-
wanej Wenecji.
Z listu Cecylii von Roggendorff z dnia 1 sierpnia 1797 roku do Casanovy, tej Cecylii, któ-
rej on nigdy nie widział, lecz z którą zaprzyjaźnił się listownie w ostatnich latach życia, wie-
my, że były jeszcze dalsze tomy „Pamiętników”. Pisze ona tak:
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.