[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jonathan Carroll
Zaślubiny patyków
Przełożył Jacek Wietecki
Tytuł oryginału The Marriage of Sticks
 Część pierwsza
 Pies ściele łóżko
Ostatecznie wszyscy mamy do opowiedzenia tylko jedną historię. A chociaż ją
przeżyliśmy, zazwyczaj opuszcza nas odwaga i nie mamy pojęcia, jak ją opowiedzieć.
Ja żyłam zbyt krótko, teraz więc, kiedy jestem w stanie mówić o moim życiu, będę
kłamała. W jakim celu? Nie został nikt, komu można by zaimponować. Ludzie,
którzy mnie niegdyś kochali lub nienawidzili, albo już odeszli, albo ciągną resztką sił.
Z jednym wyjątkiem.
Nie pozostaje mi nic innego niż pamięć. Jestem bardzo, bardzo starą kobietą z
głową pełną wspomnień kruchych jak jajka. Mimo to głośno domagają się posłuchu.
„Pamiętaj mnie!” — krzyczą. Albo: „Przypomnij tego gadającego psa”. Ja
odpowiadam: „Nie oszukujcie mnie! Jesteście pewne? Czy tylko upiększacie historię,
aby poprawić mi samopoczucie?”
Łatwo obrócić się lepszym profilem do zwierciadła historii. Ale jemu jest
wszystko jedno. Przekonałam się o tym.
Lustra i mapy. „X” oznacza nie miejsce, gdzie zaczyna się życie, lecz gdzie
zaczyna się ono liczyć. Zapomnijcie o tym, kim byli wasi rodzice, czego się
nauczyliście, co zrobiliście. Zapomnijcie o zyskach i stratach. Gdzie się zaczęła
wasza podróż? Kiedy zdaliście sobie sprawę, że wychodzicie za bramę?
Moja opowieść — „X” na mojej mapie — rozpoczęła się w hotelu w Santa
Monica, kiedy Pies posłał łóżko.
Poznaliśmy się zaraz po college’u. Przez półtora roku oboje szczerze wierzyliśmy,
że to będzie wielka miłość naszego życia. Zamieszkaliśmy razem, po raz pierwszy
zwiedziliśmy Europę, wspominaliśmy nieśmiało o małżeństwie i o imionach, jakie
nadamy naszym dzieciom. Kupowaliśmy przedmioty pasujące do wspaniałego
starego domu nad oceanem, który pewnego dnia zamierzaliśmy kupić. Był
najlepszym kochankiem, jakiego miałam.
Zgubił nas optymizm: kiedy ma się dwadzieścia jeden lat, świat jawi się w
różowych kolorach. Wydaje ci się, że życie kryje tak wiele cudownych
niespodzianek, iż możesz sobie pozwolić na niedbałość. Traktowaliśmy nasz związek
jak niezawodny samochód, który zawsze — w pogodę i niepogodę — zapali i
pojedzie. Myliliśmy się.
Między nami pogorszyło się z dnia na dzień. Nie byliśmy przygotowani na
porażkę i głupie okrucieństwo wobec siebie. W tak młodym wieku człowiek zamienia
kochanka w śmiertelnego wroga w ciągu paru oddechów. Przezwałam go Psem, a on
ochrzcił mnie Suką. Zasługiwaliśmy na nasze imiona. Dlaczego więc, dwanaście lat
później, ten sam Pies siedział w drogim hotelowym pokoju, kiedy wyszłam spod
prysznica, z mokrymi włosami owiniętymi ręcznikiem, i stwierdziłam z
zadowoleniem, że posłał łóżko? Łóżko, które dzieliliśmy przez ostatnie dziesięć
godzin, jak zawsze z ogromną przyjemnością. Ponieważ należy brać, co dają. Kobiety
uwielbiają paplać. Jeśli znajdziesz mężczyznę, który nie tylko lubi słuchać, ale też
jest czułym kochankiem, pal licho całą resztę. Musisz przecież żyć w swojej skórze i
sumieniu. Jeżeli możesz odwiedzić ekskochanka i nadal cieszyć się rzeczami, które
was kiedyś łączyły, to znaczy, że należą one do ciebie, jeśli tylko ich chcesz. Czy tak
wypada? Wiem tylko tyle, że życie składa się z coraz większych nakładów i z coraz
mniejszych zysków, kończy się zaś siedzeniem na fotelu z nieruchomo utkwionym
wzrokiem. Zawsze przeczuwałam taki koniec. Chciałam być starą, pogrążoną we
wspomnieniach kobietą, nie jęczącą staruchą, która czeka, aż śmierć zadzwoni na
obiad.
 Przez wiele lat Pies i ja spotykaliśmy się przy różnych okazjach. Niemal zawsze
było to kilka radosnych, egoistycznych dni. Wstępował w nas nowy duch — tak
mówił Pies, i miał rację.
Posłał łóżko i ogarnął pokój. Taki właśnie był Doug Auerbach: zorganizowany i
do pewnego stopnia zaradny. Podziwiałam go, choć cieszyłam się, że nie wyszłam za
niego za mąż.
Pokój wyglądał dokładnie tak samo jak dzień wcześniej, kiedy go zajmowaliśmy.
Pies siedział z rękami na kolanach i oglądał teleturniej w telewizji. „Ochy” i „achy”
publiczności brzmiały smutnawo w liliowej pieczarze pokoju. Stałam, patrząc na
niego, i zastanawiałam się, kiedy znów się spotkamy.
Nie odrywając oczu od telewizora, Pies powiedział, że dużo o mnie myślał.
Spytałam, w jakim sensie. Odparł, że ożenił się i rozwiódł, odniósł dość umiarkowany
sukces zawodowy i w sumie miał więcej powodów do żalu niż dumy. Widział we
mnie swoje przeciwieństwo. Gdy zaprotestowałam, spojrzał na mnie i rzekł: „Błagam,
nie!” Jakbym chciała mu wyrządzić straszną krzywdę.
Potem wyłączył telewizor i spytał, czy wyświadczę mu wielką przysługę.
Naprzeciw hotelu znajdowała się duża apteka. Chciał, abym poszła tam z nim, gdyż
potrzebował brzytwy i szamponu. Wiedział, że zanim odlecę wieczorem do Nowego
Jorku, muszę załatwić mnóstwo spraw, ale ton jego głosu nie dopuszczał sprzeciwu.
Czym prędzej ubrałam się, podczas gdy Pies siedział i obserwował mnie, jak
krzątam się po pokoju. Cóż ważnego może być w wyjściu do apteki? Złościłam się,
ale czułam zarazem, że jego prośba ma w sobie coś żałosnego i naglącego.
Apteka okazała się jednym z tych ogromnych sklepów, które sprzedają trzydzieści
gatunków pasty do zębów i gdzie klienci snują się między stoiskami jak w amoku.
Zatrzymaliśmy się przy regale z brzytwami i szamponami. Było oczywiste, że Psu
nie spieszy się ze znalezieniem tego, czego szukał.
— Co jest grane, Doug?
Obrócił się do mnie i uśmiechnął.
— Hmmm?
— Muszę stać przy tobie, żebyś kupił mydło?
Przez chwilę milczał, tylko patrzył na mnie, jakby rozważał moje pytanie.
— Chciałem to zrobić od chwili, gdy dowiedziałem się o naszym spotkaniu.
Bardziej niż rozmawiać, kochać się, cokolwiek. Chciałem pójść z tobą do sklepu i
przechadzać się, udając, że jesteśmy mężem i żoną. Krótki wypad, żeby kupić
aspirynę i program telewizyjny, a może lody. Szkoda, że jest tak wczesna pora, ale
wczoraj nie chciałem ci nic mówić. Zawsze bierze mnie zazdrość, kiedy idę do
całonocnych aptek albo sklepów i widzę robiące zakupy pary. Zaglądam im do
koszyków, żeby zobaczyć, co kupują.
— Nie robiłeś tego nigdy z żoną? — Miałam ochotę dotknąć jego ramienia, ale się
powstrzymałam.
— Pewnie, ale wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Teraz to co innego,
rozumiesz? Wtedy to był po prostu uciążliwy obowiązek. Wiedziałem, że z tobą
będzie to mała przygoda, podczas której oboje będziemy się dobrze bawić. Nawet
jeśli nic nie kupimy, będziemy…
Popatrzył na mnie, ale zamilkł. Najgorsze, że wiedziałam doskonale, o co mu
chodzi, i było mi go żal. Wzywały mnie jednak inne sprawy, które były dla mnie
ważniejsze. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale jednocześnie chciałam już stamtąd
wyjść. Wizyta w aptece miała dla niego o wiele większe znaczenie niż dla mnie.
Kupiliśmy, co trzeba, wróciliśmy do hotelu i wymeldowaliśmy się. Czekając na
moją taksówkę, przytuliliśmy się do siebie. Powiedziałam, że spotkamy się pod
koniec lata w Nowym Jorku.
 Gdy przyjechała taksówka, Pies odezwał się:
— Wiesz, jest teraz taki sławny raper imieniem Dog. Snoop Doggy Dog.
— Odpada. Jesteś jedynym Psem w ludzkiej postaci, jakiego kocham.
Skinął głową.
— Dzięki za aptekę.
Właśnie wówczas powinnam się zorientować, że w powietrzu wisi coś więcej niż
czysty tlen. Dlaczego trzeba całego życia, by sobie uświadomić, że złowróżbne znaki
pojawiają się równie często jak ptaki na czereśni? Jadąc taksówką na lotnisko,
ujrzałam coś, co powinno z perspektywy czasu zmusić mnie do zastanowienia, co się
dzieje, ja zaś gapiłam się na zegarek w nadziei, że nie spóźnię się na samolot.
Kierowca — barczysty, starszy mężczyzna — miał na głowie bejsbolówkę z
nadrukiem San Diego Padres. Nie odezwał się ani słowem, nie licząc urażonego
jęknięcia, kiedy ładował moją walizkę do bagażnika. W porządku: usiadłam z tyłu i
odpowiadałam na telefony od ludzi, których w Los Angeles unikałam jak ognia.
Opanowałam tę sztukę do perfekcji — dzwonisz do kogoś i mówisz, że właśnie
jedziesz na lotnisko, ale nie mogłeś się nie odezwać przed wyjazdem. Wtedy twój
rozmówca opowie ci wszystko w pięć minut, na co w innych okolicznościach
straciłby dwie godziny i pieniądze na wystawną kolację. Kto powiedział, że
cierpliwość rośnie z wiekiem? Ja miałam coraz mniej cierpliwości i byłam z tego
dumna. Jeśli osiągnęłam jakiś sukces, to tylko dzięki krótkim i zdecydowanym
działaniom. Tego samego oczekiwałam od innych. Podczas ostatniej rozmowy przez
telefon miałam zamknięte oczy i dlatego z początku umknęło mi to, co powiedział
kierowca. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam zdumiewający widok: jakaś kobieta
siedziała na wózku inwalidzkim obok pasa autostrady. Choć była już pewnie ósma
wieczór, latarnie nie paliły się. Mrok rozpraszały jedynie pulsujące strumienie
samochodowych świateł. Kobieta mignęła nam za szybą i znikła w ciemności Los
Angeles. Lecz przez moment, kiedy oświetliło ją auto przed nami, a potem my,
widzieliśmy ją wyraźnie: siedziała na wózku dla paralityków na opustoszałym
poboczu drogi.
— Świrówa! W LA jest pełno świrów.
Spojrzałam we wsteczne lusterko. Kierowca patrzył na mnie, oczekując
potwierdzenia.
— Może nie jest świrem. Może zabłądziła albo coś jej się stało.
Mężczyzna potrząsnął głową.
— Ale gdzie tam. Jak człowiek jeździ na taksie, to widzi takie rzeczy cztery razy
dziennie. Jeśli chcesz zobaczyć, jak wariacki jest ten świat, usiądź za kółkiem.
To wyjaśnienie nie usatysfakcjonowało mnie i zadzwoniłam pod 911. Musiałam
zapytać taksówkarza, w którym miejscu widzieliśmy tę kobietę. Odpowiedział mi
oschłym tonem. Policjant przyjmujący zgłoszenie poprosił o więcej szczegółów.
Odparłam, że przy autostradzie jest kobieta na wózku inwalidzkim i że mam
wrażenie, iż tak być nie powinno.
W samolocie myślałam ciągle o tych trzydziestu minutach spędzonych w aptece i o
kobiecie na wózku. Obydwa zdarzenia obudziły we mnie niepokój. Kiedy jednak
wylądowaliśmy w Nowym Jorku, pochłonęły mnie codzienne sprawy, które musiałam
załatwić przed spotkaniem z Zoe.
Na myśl, że zobaczę moją najlepszą przyjaciółkę i że zrobimy to, co
zaplanowałyśmy, serce trzepotało mi w piersi. Miałyśmy spotkać się z ludźmi z
ogólniaka w piętnaście lat po maturze.
Takie okazje wydają się wspaniałe na kilka miesięcy przed tym, nim się zdarzą. W
miarę jak zbliżał się dzień zjazdu, mój entuzjazm ścinał się jak zsiadłe mleko. Z
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.