[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BARBARA CARTLAND
NA CAŁ
ġ
WIECZNO
ĺĘ
OD AUTORKI
W czasach, gdy rozgrywa si
ħ
ta historia, rozwód w Anglii, podobnie jak w innych
krajach protestanckich, mógł by
ę
przeprowadzony jedynie za zgod
Ģ
Parlamentu.
Rozwodów udzielano rzadko, koszty za
Ļ
były tak wysokie,
Ň
e tylko najbogatsi mogli
wa
Ň
y
ę
si
ħ
na taki krok. Przez prawie 260 lat, pomi
ħ
dzy 1602 i 1859 rokiem, Parlament
rozwi
Ģ
zał zaledwie 317 mał
Ň
e
ı
stw.
Kobiet
ħ
rozwiedzion
Ģ
czekał całkowity bojkot towarzyski. Rozwódki natychmiast
wyje
Ň
d
Ň
ały za granic
ħ
i nie mogły nigdy powróci
ę
do kraju. Natomiast m
ħŇ
czyznom pr
ħ
dko
wybaczano, cho
ę
nie zawsze przyjmowano ich na dworze.
Okre
Ļ
lenie „niebieska po
ı
czocha”, oznaczaj
Ģ
ce kobiet
ħ
oczytan
Ģ
, maj
Ģ
c
Ģ
pretensje
literackie, wywodzi si
ħ
od niebieskich wełnianych po
ı
czoch, noszonych przez Edwarda
Stillingfleeta, wnuka słynnego biskupa z Worcester. Był tak biedny,
Ň
e nie sta
ę
go było na
zakup czarnych jedwabnych po
ı
czoch, które były uzupełnieniem eleganckiego stroju
bywalców wieczorków literackich wydawanych przez Elizabeth Montague (1720 - 1800) w
domu przy Portman Square.
ROZDZIAŁ 1
1818
Tak mi... przykro - powiedziała lady Burnham.
Markiz Stowe nie odezwał si
ħ
. Patrzył przed siebie, nie zwracaj
Ģ
c uwagi na wysokie
witra
Ň
owe okna nad ołtarzem ani pi
ħ
knie malowane rze
Ņ
by.
Przed oczami miał wizj
ħ
skandalu i poni
Ň
enia, przed któr
Ģ
cofał si
ħ
z przera
Ň
eniem.
Pytał sam siebie, jak mógł by
ę
tak głupi lub tak
Ļ
lepy, by nie przewidzie
ę
,
Ň
e lord
Burnham, który zawsze go nienawidził, wykorzysta ka
Ň
d
Ģ
okazj
ħ
, by zem
Ļ
ci
ę
si
ħ
na nim.
Markiz i lord, b
ħ
d
Ģ
c członkami tego samego klubu, wykorzystywali ka
Ň
d
Ģ
sposobno
Ļę
do subtelnych i wymy
Ļ
lnych afrontów, nawet ich konie rywalizowały ze sob
Ģ
na wszystkich
wy
Ļ
cigach. Wprawdzie tajemny romans z
Ň
on
Ģ
zaciekłego wroga bawił markiza, ale
jednocze
Ļ
nie dał Burnhamowi bro
ı
, której ten nie zawaha si
ħ
u
Ň
y
ę
.
- Nie wiem... jak to si
ħ
... mogło sta
ę
, jak mogli nas...
Ļ
ledzi
ę
,
Ň
e tego nie...
zauwa
Ň
yli
Ļ
my - powiedziała Leone Burnham ze łzami w oczach.
Była bardzo pi
ħ
kna, a jej rozpacz i cichy, urywany szloch powinny wzbudza
ę
w
ka
Ň
dym m
ħŇ
czy
Ņ
nie ch
ħę
pocieszenia jej.
Usta markiza były jednak mocno zaci
Ļ
ni
ħ
te, podbródek wojowniczo wysuni
ħ
ty,
patrzył nadal przed siebie nie widz
Ģ
cym wzrokiem i nie odzywał si
ħ
.
- Cał
Ģ
noc le
Ň
ałam bezsennie... zastanawiaj
Ģ
c si
ħ
, kto mo
Ň
e by
ę
szpiegiem George'a -
ci
Ģ
gn
ħ
ła lady Burnham. - Zawsze s
Ģ
dziłam,
Ň
e słu
Ň
ba jest bardziej lojalna wobec mnie ni
Ň
wobec niego, bo on traktuje j
Ģ
bardzo surowo.
Markiz nadal milczał, mówiła wi
ħ
c dalej, jakby do siebie.
- Przypuszczam,
Ň
e musiał wynaj
Ģę
kogo
Ļ
, by... nas szpiegował, ale przecie
Ň
powinni
Ļ
my go... zauwa
Ň
y
ę
. Mo
Ň
e to kto
Ļ
... z twojej słu
Ň
by.
Markiz pomy
Ļ
lał,
Ň
e jest to prawdopodobne wyja
Ļ
nienie. Mimo
Ň
e ufał swym
słu
ŇĢ
cym, zawsze zdarzali si
ħ
ludzie, którzy dawali si
ħ
przekupi
ę
, je
Ļ
li proponowano im
wystarczaj
Ģ
co du
Ň
o pieni
ħ
dzy.
- Czy twój m
ĢŇ
powiedział, co ma zamiar zrobi
ę
? - spytał. Miał wra
Ň
enie,
Ň
e te słowa
wydostaj
Ģ
si
ħ
z wysiłkiem z jego ust.
Oboje rozmawiali po cichu, ze wzgl
ħ
du na miejsce, w którym si
ħ
znajdowali.
Markiz nie mógł prawie uwierzy
ę
własnym oczom, gdy wczesnym rankiem otrzymał
li
Ļ
cik z wiadomo
Ļ
ci
Ģ
:
Stało si
ħ
co
Ļ
strasznego. Musz
ħ
natychmiast Ci
ħ
zobaczy
ę
! Spotkaj si
ħ
ze mn
Ģ
w
Grosvenor Chapel za godzin
ħ
.
W pierwszej chwili pomy
Ļ
lał,
Ň
e to musi by
ę
Ň
art, potem jednak rozpoznał charakter
pisma Leone, w dodatku lokaj powiedział mu,
Ň
e list przyniosła kobieta w
Ļ
rednim wieku,
która ju
Ň
wcze
Ļ
niej tu bywała.
Markiz wiedział,
Ň
e była to pokojówka lady Burnham, której pani powierzała z
pełnym zaufaniem wszystkie listy, jakie mi
ħ
dzy sob
Ģ
wymieniali, i która jako jedyna
wiedziała o ich umówionych spotkaniach i o tym, jak cz
ħ
sto si
ħ
widywali.
Markiz, pomimo
Ň
e musiał zrezygnowa
ę
z codziennej przeja
Ň
d
Ň
ki w parku, posłuchał
wezwania lady Burnham i z pewnym niepokojem wszedł do kaplicy. Znajdowała si
ħ
ona na
South Audley Street, na tyłach eleganckiego domu przy Park Street, zajmowanego przez
Burnhamów. Lady Burnham mogła zatem powiedzie
ę
w domu,
Ň
e wybiera si
ħ
do ko
Ļ
cioła, i
pój
Ļę
tam pieszo, bez eskorty lokaja.
Rozejrzał si
ħ
dookoła, my
Ļ
l
Ģ
c,
Ň
e mo
Ň
e to by
ę
po prostu
Ň
art, potem zauwa
Ň

siedz
Ģ
c
Ģ
w ciemnym k
Ģ
cie Leone, ubran
Ģ
w bardzo - jak na ni
Ģ
- skromne szaty, sprawiaj
Ģ
ce,
i
Ň
wygl
Ģ
dała szaro i niepozornie.
Zbli
Ň
ył si
ħ
do niej i zanim odezwała si
ħ
, zrozumiał, widz
Ģ
c wyraz jej oczu,
Ň
e istotnie
stało si
ħ
co
Ļ
strasznego. Odgadł, o co mo
Ň
e chodzi
ę
, zanim jeszcze uj
ħ
ła to w słowa, a teraz,
jak gdyby czepiaj
Ģ
c si
ħ
ka
Ň
dego skrawka nadziei, który mógłby ocali
ę
ich przed kl
ħ
sk
Ģ
,
czekał, by usłysze
ę
wreszcie, co si
ħ
stało.
- Jak tylko zobaczyłam George'a, zrozumiałam...
Ň
e jest... rozgniewany - mówiła lady
Burnham - ale to... nic nowego... a gdy mnie nie ucałował, wiedziałam, widz
Ģ
c jego
spojrzenie...
Ň
e stało si
ħ
co
Ļ
bardzo złego.
Zaszlochała cicho i otarła łz
ħ
, potem ci
Ģ
gn
ħ
ła dalej.
- Stan
Ģ
ł plecami do kominka i powiedział: „No có
Ň
, przyłapałem ci
ħ
i mo
Ň
esz
powiedzie
ę
temu zadzieraj
Ģ
cemu nosa draniowi,
Ň
e t
Ģ
spraw
Ģ
zajmie si
ħ
Parlament!”
Przerwała na chwil
ħ
, potem dodała troch
ħ
bez zwi
Ģ
zku:
- Chyba... krzykn
ħ
łam. Wiem tylko,
Ň
e... spytałam go, o czym... mówi. „Doskonale
wiesz, o czym mówi
ħ
- odparł George. - Je
Ļ
li s
Ģ
dzisz,
Ň
e m
ħŇ
czyzna, którego zawsze
nienawidziłem, b
ħ
dzie mi przyprawiał rogi, to bardzo si
ħ
mylisz!
Rozwodz
ħ
si
ħ
z tob
Ģ
, Leone, i podam go jako współwinnego”.
Markiz nie odezwał si
ħ
. Siedział nieruchomo, jak gdyby zamienił si
ħ
w kamie
ı
.
Dopiero gdy lady Burnham zacz
ħ
ła szlocha
ę
w chusteczk
ħ
i wydawało si
ħ
,
Ň
e nie ma ju
Ň
nic
do dodania, zapytał:
- Spodziewam si
ħ
,
Ň
e zaprzeczyła
Ļ
tym oskar
Ň
eniom?
- Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e tak - odrzekła. - Powiedziałam George'owi,
Ň
e musiał... oszale
ę
, je
Ļ
li
uwierzył w takie... zarzuty wobec mnie... ale on mnie nie słuchał. „Mam niezbite dowody -
powiedział - i ani ty, ani Stowe, nie mo
Ň
ecie temu zaprzeczy
ę
”.
Zapadło milczenie. Potem Leone odezwała si
ħ
ponownie:
- Tak si
ħ
martwi
ħ
... Quintusie, tak bardzo... bardzo si
ħ
martwi
ħ
!
Markiz te
Ň
si
ħ
tym przej
Ģ
ł ze wzgl
ħ
du na siebie i lady Burnham. Zdawał sobie spraw
ħ
,
Ň
e po rozwodzie Leone b
ħ
dzie wykluczona w Anglii z towarzystwa. Nawet je
Ļ
li j
Ģ
po
Ļ
lubi - a
bez w
Ģ
tpienia b
ħ
dzie musiał post
Ģ
pi
ę
zgodnie z honorem, jak przystało na d
Ň
entelmena - on
b
ħ
dzie nadal przyjmowany w kr
ħ
gach sportowych i towarzyskich, ona za
Ļ
na zawsze
pozostanie pod pr
ħ
gierzem opinii publicznej.
To nie było sprawiedliwe, ale wobec kobiet reguły towarzyskie były niezwykle
surowe, m
ħŇ
czyzna za
Ļ
mógł wie
Ļę
rozwi
Ģ
złe
Ň
ycie i uchodziło mu to na sucho.
- Jakie dowody ma twój m
ĢŇ
? - zapytał po długim milczeniu, przerywanym tylko
szlochem Leone.
- Mo
Ň
e jedynie wiedzie
ę
, ile razy si
ħ
... spotykali
Ļ
my i... gdzie - odpowiedziała
załamuj
Ģ
cym si
ħ
głosem lady Burnham. - Nigdy nie pisałe
Ļ
do mnie
Ň
adnych... listów
miłosnych, wszystkie twoje bileciki, które jak zawsze narzekałam, były bardzo... oficjalne,
paliłam... natychmiast po... przeczytaniu.
- Jeste
Ļ
tego pewna?
- Absolutnie... pewna!
Markiz pomy
Ļ
lał,
Ň
e, na szcz
ħĻ
cie, nie był przynajmniej takim głupcem, by przelewa
ę
uczucia na papier. Jednocze
Ļ
nie pami
ħ
tał dobrze,
Ň
e kilkakrotnie, pod nieobecno
Ļę
lorda,
sprowadzał Leone pó
Ņ
n
Ģ
noc
Ģ
do Stowe House. Był wtedy przekonany,
Ň
e nikt ich nie
widział, ale jak wida
ę
, mylił si
ħ
. Poniewa
Ň
czuł gł
ħ
bok
Ģ
niech
ħę
do uprawiania miło
Ļ
ci w ło
Ň
u
innego m
ħŇ
czyzny, nie bywał w Burnham House. Cz
ħ
sto jednak go
Ļ
cili oboje w domach,
gdzie za naturalne uwa
Ň
ano, i
Ň
ich sypialnie znajduj
Ģ
si
ħ
obok siebie, i wielokrotnie jadali
obiady w odosobnionych gabinetach, przeznaczonych dla osób, które nie chc
Ģ
by
ę
widziane.
Leone zakładała wtedy woalk
ħ
i wchodzili ukradkiem, bocznym wej
Ļ
ciem. To była niepisana
zasada,
Ň
e klienci odwiedzaj
Ģ
cy takie restauracje zachowywali incognito.
Z drugiej strony, kto mógł by
ę
pewny,
Ň
e kelner nie przyjmie kilku złotych gwinei za
opisanie damy i d
Ň
entelmena, którym usługiwał? Lub
Ň
e od
Ņ
wierny nie poplotkuje sobie z
sympatycznym nieznajomym, który postawi mu w czasie wolnym od słu
Ň
by kilka kolejek?
Gdybym to ja, a nie lord Burnham, prowadził
Ļ
ledztwo, odniósłbym sukces a
Ň
nazbyt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.