[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jonathan Carroll

 

 

 

Oko dnia

 

Carrollblog

Przełożył Jacek Wietecki

lipiec 2004

14.07

Co najmniej kilka razy w tygodniu widzę pewną bezdomną, która kręci się po okolicy. Od czasu do czasu goli głowę na zero, a zimą chodzi w szortach i japonkach. Czasami patrzy jasnym wzrokiem, ale najczęściej ma w oczach szaleństwo albo paranoję. Choć wydaje się niegroźna, jej widok mnie denerwuje i omijam ją szerokim łukiem.

Dzisiaj, gdy wracając do domu, przechodziłem koło kwiaciarni, pojawiła się w jej drzwiach, niosąc dwa kwiaty o smukłych łodygach. Były piękne, tak jasnoróżową barwę mają tylko kwiaty kwitnące w tropikach albo w pełni lata. Kobieta trzymała je w lewej dłoni, z wyrazem zachwytu na twarzy. Nigdy nie widziałem jej tak uśmiechniętej.

Ogarnęły mnie dziwnie mieszane uczucia. Istna sałatka emocji: radość, wstyd, zdziwienie, zaskoczenie. Czy kupiła te kwiaty? Czy dostała je od kogoś? Czy niosła je pod wskazany adres? Jej widok wywrócił mnie i moje wyobrażenie o niej na nice.

 

15.07

Zakochałem się w nazwiskach estońskich kobiet. Mając takie nazwiska, muszą być cudowne. Natychmiast żądam dla siebie dziewczyny z Estonii! Na przykład:

Minni Nool

Kerli Toots

Triin Ploomipuu

Kadri Uus

Tuuli Soomets

 

16.07

Końcówka pracy nad książką przypomina przyglądanie się komuś, kto pakuje walizkę w przeddzień wyjazdu. Obaj zdajecie sobie sprawę, że tamten jest już tak naprawdę „nieobecny”. Ciałem, owszem, ale duchem i myślami przebywa na lotnisku — albo w samolocie, już planuje, co zrobi po przybyciu na miejsce…

Zapytasz tylko: „Czy mogę w czymś pomóc?”, chociaż znasz odpowiedź, wiesz, że nie należysz już do jego świata, i choćbyś był mu bardzo bliski, jego już nie ma. Uśmiecha się, kręci przecząco głową i wraca do pakowania. A ty patrzysz, stojąc w drzwiach.

 

19.07

Ostatnio przeczytałem jeszcze raz wspaniałą książkę Victora Frankla Mans Serach for Meaning. Jak przy każdej ważnej lekturze, mam pod ręką notatnik i pióro, aby zapisać cytaty unoszące się znad kartek niczym anioły słów (albo idei), które chce się złowić i zapamiętać. Oto próbka:

 

„To zatem, co się liczy, to nie sens życia w ogólności, ale raczej konkretny sens życia człowieka w danej chwili”.*

 

20.07

W lecie fajne jest to, że co najmniej raz dziennie widzi się kobietę — albo i dwie — ubraną od stóp do głów na biało. Nieważne, czy nosi sukienkę czy spodnie, koszulkę i szorty. Istotny jest tu kolor, nie kreacja. Wyróżnia się w tym kolorowym letnim zawrocie głowy, stojąc osobna i niepodobna, zwykle cudowna.

 

21.07

Przykład z Wydziału Kiepskich Pomysłów: Ogromna reklama miejscowego chirurga plastycznego przylepiona do starej, sfatygowanej taksówki marki Mercedes. Rzucasz okiem na gruchota i stwierdzasz: „Kto jak kto, ale ten lekarz na pewno nie będzie naprawiał mi nosa…”

 

22.07

„Pewien mudżahedin powiedział mi kiedyś, że przeznaczenie daje nam w życiu trzech nauczycieli, trzech przyjaciół, trzech wrogów i trzy wielkie miłości. Ta dwunastka jest jednak zawsze zakryta, tak że nie wiemy, kto jest kim, dopóki ich nie pokochamy, nie zostawimy lub nie pokonamy”.*

Gregory Roberts, Shantaram

 

23.07

W Wiedniu roi się od restauracji specjalizujących się w bałkańskim jedzeniu — bułgarskim, rumuńskim, chorwackim, tureckim… w oknach tych przybytków często wiszą plakaty ze zdjęciami śpiewaków, którzy mają tam wkrótce wystąpić. Przypuszczam, że wykonawcy ci są dobrze znani w swoich krajach. Zauważyłem, przyglądając się przez lata tym plakatom, że imiona tych śpiewaków — Temek, Plevar, Bratzka — często brzmią jak imiona występujących w bajkach wilków.

 

26.07

Raz czy dwa razy w tygodniu niemiecka telewizja nadaje niezwykły nocny program. Jest to talk–show na temat seksu. Prowadzi go brzydki drag queen imieniem Lilo, który bez owijania w bawełnę przedstawia się jako brzydki drag queen. Jak łatwo sobie wyobrazić, zaproszeni przez niego goście są bardzo różni. Którejś nocy studio odwiedziły dwie lesbijki–sadomasochistki, które nagrały na wideo jedną ze swoich chłost, by wyjaśnić nam spokojnym, rzeczowym tonem, dlaczego to robią i czemu sprawia im to przyjemność. Zdumiało mnie — po pierwsze — to, jak ładna była ta masochistka i jak okropnie posiniaczony miała tyłek. Po drugie: jak mocno biła ją jej partnerka. Następnym gościem na wymęczonej sofie Lilo była nadzwyczaj przeciętna kobieta, która podkłada głos pod filmy porno w Niemczech i Szwajcarii (umiejętność jęczenia inaczej za każdym razem to podobno rzadki talent, tak przynajmniej stwierdziła). Potem zjawiła się największa niemiecka pornogwiazda, jak się okazało Amerykanka, nosząca typowe, słodkie imię dziewczyny ze Środkowego Zachodu — Sally. Jej piersi były tak ogromne, że można by pomyśleć, iż nosi je w specjalnej obudowie. Sally wystąpiła w programie, by promować swój najnowszy film pt. Jurajski Fuck, w którym jest ścigana i wielokrotnie, dziko i nieopisanie napastowana przez — a jakże! — dinozaura, tyle że o podejrzanie ludzkich kształtach, czyli jakiegoś kretyna okutanego w najgłupszy kostium z zielonej pianki, jak potraficie sobie wyobrazić. Coś w stylu napalonego Barneya z telewizyjnej bajki dla dzieci. Tyle że Barney jest fioletowy i śpiewa, a facet był zielonkawy i strzykał.

Patrzyłem na to jak zahipnotyzowany. Rozbawił mnie spokój i powaga zaproszonych gości, podczas gdy Lilo pokazywał fragmenty domowych filmików, pornoprodukcji, rozliczne otwory, dinozaurowate kutasy itp.

Wiem, że Stany mają swoją pornografię w kablówkach, ale tam nie uświadczy się wspaniałej rzeczowości, którą przejawiali wszyscy uczestnicy tego talk–show. Można by sądzić, że dyskutują o zaletach wyższego wykształcenia lub że omawiają plusy i minusy zakazu palenia papierosów w miejscach publicznych. Będąc w Ameryce, bez przerwy oglądałem telewizję, bo ją uwielbiam i dlatego, że jest to najwspanialsza niania pod słońcem. W Austrii prawie jej nie oglądam, nie licząc wiadomości CNN albo filmu po angielsku. Od czasu do czasu jednak, gdy pojawiają się takie programy jak ten, cieszę się, że tu mieszkam. Co to ma wspólnego z pornografią? Nic, ale ma wiele wspólnego ze spokojem i tolerancją. Być może w porównaniu z Ameryką Europa jest staromodna i zacofana, ale nadrabia to dobrymi manierami i luzem. Luzem w najlepszym wydaniu. Takim, o jakim zawsze myśleliśmy, dorastając.

 

27.07

W związku z wczorajszym tematem: w mojej skrzynce pojawił się spam, na który zwróciłem uwagę. Była to reklama „nastoletnich undergroundowych wagin”. Czy to coś w rodzaju Nastoletnich wojowniczych żółwi Nina?.

PS Co to jest „undergroundowa wagina”?

 

28.07

Brytyjskie pismo zamieściło artykuł o sławnym/

/ekscentrycznym fotografiku Williamie Egglestonie. Przez wiele lat Eggleston żył z dziewczyną, która nad wyraz go inspirowała, bla–bla–bla. Jego wieloletni przyjaciel streścił ich związek jednym fajnym zdaniem: „Wypchnęła go poza jego wielkość”.*

 

29.07

Zjadłem wczoraj lunch w Kleines Café, gdzie nakręcono nocną scenę filmu Przed wschodem słońca. Jest tu diabelnie przytulnie, a na dodatek podają pyszne jedzenie i siedzi się na jednym z najbardziej malowniczych placów w Wiedniu.

Obok mnie siedziało dwóch starszych mężczyzn prowadzących ożywioną rozmowę. Nie zwracałem na nich uwagi, lecz wkrótce trudno było nie spostrzec, że pogawędka sprawia im wielką radość. W pewnej chwili któryś z nich wspomniał o „Borgesie”, a potem o „Julio Cortazarze”. Usłyszawszy nazwiska dwóch spośród moich ulubionych pisarzy, podniosłem głowę i nadstawiłem ucha. Mówili o ukochanych książkach i pisarzach. Byli bardzo ożywieni, rozprawiali namiętnie o swoich literackich sympatiach i antypatiach. Kiedy padał tytuł lub nazwisko autora nieznane któremuś z nich, ten gryzmolił je z furią na pliku serwetek dostarczonym przez rozbawioną kelnerkę, która — sądząc po minie — przywykła już do numerów obydwu staruszków.

Byłem pewien, że po wyjściu z kawiarni pójdą prosto do najbliższej księgarni, aby kupić książki, których tytuły sobie zapisali.

Wyszedłem odrobinę wcześniej, niż planowałem, bo chciałem ich zostawić roznamiętnionych dyskusją o ważnych dla nich książkach.

 

30.07

Ostatnio, po obejrzeniu sporej dawki MTV, uświadomiłem sobie, że większość pokazywanych tam reality shows opiera się na takiej czy innej formie poniżania ich uczestników. Za jakie pieniądze byłbyś gotów zjeść robaki, rozebrać się do naga, publicznie zrobić coś głupiego itp.? Jak zareagujesz, spławiona przez chłopaka tylko dlatego, że druga dziewczyna jest bardziej seksowna? Co powiesz, patrząc wraz z dwoma innymi, jak obca osoba płci przeciwnej rozbebesza ci sypialnię, otwiera szufladę po szufladzie, szukając intymnych lub kłopotliwych przedmiotów? W najpopularniejszym tego typu programie pt. Jackass paru zbzikowanych facetów robi chore rzeczy (na przykład rzuca z całej siły piłką bejsbolową w krocze swojego partnera), które zawsze prowadzą do zadania fizycznego bólu. Szaleństwo tych dadaistycznych wygłupów ma ponoć bawić, ale czy połowa uciechy nie bierze się z ciekawości widzów, jaki to rodzaj cierpienia i poniżenia spotka tych facetów?

 

sierpień 2004

02.08

Podczas weekendu przyjaciel zaprosił mnie na przyjęcie odbywające się w domu pewnej zamożnej damy. Przyjaciel od dawna próbował nas sobie przedstawić, pani ta bowiem uwielbia literaturę, sztukę i tym podobne. Uwielbia je do tego stopnia, że w swojej willi ma prywatną galerię, w której co miesiąc organizuje wernisaż. Przyjęcie wiązało się właśnie z otwarciem nowej wystawy. Pełny szyk i gala. Poszedłem tam na zasadzie „Co mi szkodzi?” Dom robił wrażenie, goście byli tacy, jakich należało się spodziewać na podobnej uroczystości. Miałem ochotę wyjść po dziesięciu minutach, ale przyjaciel namówił mnie, żebym się wstrzymał do rozpoczęcia wystawy. Wreszcie pani domu zebrała nas wszystkich i powiodła do znajdującej się piętro niżej galerii. Wygłosiła krótką przemowę o wzruszeniu, jakim przejmuje ją ten artysta i ta wystawa, która na pewno nam się spodoba. Weszliśmy powoli do środka i zobaczyliśmy przymocowane do ścian drewniane skrzynki wielkości dwadzieścia pięć na dwadzieścia pięć centymetrów. Z bliska ukazywały się przylepione z przodu skrzynek gazetowe wycinki z kilkoma przypadkowymi słowami. Teksty w rodzaju: „Parada króliczków z prażonej kukurydzy”. Po chwili docierało do ciebie, że słowa te umieszczone są na małych drzwiczkach, które otwierają się na zawiasach. Wewnątrz każdej skrzynki widniały inne przypadkowe słowa wycięte z gazety. „Banalna kurza wykałaczka”. Przeszedłem się po wystawie, sprawdzając, czy wszystkie skrzynki są takie same. Były. Właśnie patrzyłem na szóstą czy siódmą, kiedy usłyszałem jedwabisty, seksownie ochrypnięty głos, mówiący z zachwytem: „Czyż nie są genialne? Pierwszy raz widzę coś takiego”. Zerknąłem i zobaczyłem piękną kobietę, absolutną seksbombę. Spoglądała na mnie badawczo, czekając na odpowiedź. Powoli na mojej twarzy wykwitł dziwny, złowieszczy uśmiech, który — co uświadomiłem sobie dopiero po tym, jak kobieta uciekła — przypominał uśmiech Jacka Nicholsona w scenie Lśnienia, kiedy ten rozwala siekierą drzwi, próbując odnaleźć i zabić swoją żonę.

 

04.08

„Ludzie piszą, bo wydaje im się, że to łatwiejsze niż trzepanie dywanów albo że w ten sposób zapoznają więcej dziewczyn. Piszą też, bo świat robi na nich wrażenie cudownego miejsca, które chcą wszystkim pokazać. No wiesz, miejsca strasznego i groźnego, które jest przez to ekscytujące. Ale przede wszystkim — jakże wspaniałe”.*

Warren Zevon

 

05.08

„Człowiekowi można odebrać wszystko prócz jednego: ostatniej ludzkiej wolności — wyboru postawy w określonych okolicznościach, wyboru własnej drogi”.*

Victor Frankl

 

06.08

Jedna z najciekawszych stron internetowych, na jakie natrafiłem, mieści się pod adresem Stworzyli ją miłośnicy włoskich notatników Moleskine, ale nie jest to zwykła witryna fanowska. Niemal codziennie pojawiają się tutaj, między innymi, nowe linki do niezwykłych, fascynujących stron. Własnoręcznie pisane notatniki Ernesta Hemingwaya, zapierające dech w piersi fotografie, „Everyday Matters” pisany przez Dannyego Gregoryego, a nawet autentycznie interesujące błogi (co obecnie, gdy termin „blog” jest zwykle synonimem biegunki słownej, należy do rzadkości). Najwyraźniej Moleskine to strona stworzona przez i dla ludzi, którzy mają na jakimś punkcie obsesję w najlepszym tego słowa znaczeniu. W miarę jak się starzejemy, nasze obsesje łagodnieją (oprócz tych na punkcie nas samych i naszego losu), z różnych zresztą powodów. Strony takie, jak wyżej wymieniona, przypominają nam, że wcale nie musi tak być.

 

10.08

Wczoraj naniosłem ostatnie poprawki do Szklanej zupy i wysłałem je mojej redaktorce, Ellen. Basta, finito, nowa powieść skończona. Sam nie wiem, co teraz czuję — czy cieszę się z tego, że dwuletnia praca dobiegła końca i że nie muszę już myśleć o tej #%&* książce? Czy też ogarnia mnie przerażenie na myśl, że mój przyjaciel maszynopis, którego tajemnice tak długo znane były mnie i tylko mnie, znalazł się wśród ludzi, wystawiony na ciosy? Czy to nieznośny gość, który wreszcie WRESZCIE sobie poszedł, tak iż możesz odetchnąć z ulgą, czy też małe dziecko, które nie ma o niczym pojęcia, ale chcąc nie chcąc, musi iść i walczyć o swoje?

 

11.08

Dalsze nazwiska estońskich kobiet:

Teevi Soop

Tiina–Liina Lepasepp

Tiuliki Poom

Tinc Pincel

Elo Kukk

 

12.08

„Zapewne wszelka sztuka jest wynikiem tego, że człowiek był w niebezpieczeństwie, że przeszedł przez doświadczenie do samego końca, gdzie dalej już pójść nie można”.*

Rilke

 

„Ona zatrzymuje się w kawiarni, żeby odpocząć. Siedzący w oknie mężczyzna czyta książkę, gryzmoląc coś pieczołowicie na marginesach. Chciałaby mieć taką książkę. Taką, którą by mogła nosić z sobą, robić notatki między jej wierszami, zaginać rogi ulubionych stron. Która by się jej ofiarowała, nadając światu sens. Otworzyłaby tę książkę na dowolnej stronie i znalazła odpowiedzi na swoje pytania. Coś w rodzaju Biblii”.*

Fragment How the Blessed Live Susannah M. Smith

 

13.08

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.