[ Pobierz całość w formacie PDF ]

MEG CABOT

GWIAZDKOWY PREZENT

PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 6 i ½

Tytuł oryginału

TYTUŁ ORYGINAŁU THE PRINCESS PRESENT

 

 

 

 

 

 

 

 

 

- Trudno było dziś być księżniczką - powiedziała. - Trudniej niż zwykłe.

Mała księżniczka

Frances Hodgson Burnett

Wtorek, 22 grudnia, południe,
książęca sypialnia w Genowii

O mój Boże, oni przyjeżdżają! Tutaj! Przyjeż­dżają! Będą tutaj jutro!

Dlaczego jestem jedyną osobą, którą to obcho­dzi? Grandmčre tylko spojrzała na mnie znad swojego soku cytrynowego z ciepłą wodą i powie­działa do naszego kamerdynera Antoine'a:

- Proszę przygotować błękitno - złote skrzydło.

I to by było na tyle.

Jest tak pochłonięta planowaniem Balu Gwiazd­kowego (królewskie rody z całego świata zjadą się na ten bal do Genowii), że nie może myśleć o ni­czym innym. Nie żeby ktokolwiek inny z moich krewnych przejmował się tym balem. Tata zapy­tał nawet, czy nie moglibyśmy raz dla odmiany spędzić świąt spokojnie, w gronie rodziny.

Grandmčre przeszyła go spojrzeniem ostrym jak sztylet i odezwała się, sortując wszystkie odpowiedzi na zaproszenia, które dostała z po­cztą:

- No cóż, jeśli książę Nikolaois z Grecji sądzi, że może do nas przyjechać ze swoim kucykiem do gry w polo, to się grubo myli.

Tata tylko westchnął i wrócił do lektury „Wall Street Journal”.

Mówię wam, coś z tą rodziną jest nie tak.

- To wszystko! - zawołałam. - Przyszły książę Michael Moscovitz Renaldo przyjeżdża jutro ze swoją pierwszą w życiu wizytą do kraju, którym kiedyś będzie pomagał rządzić, a ty mówisz tyl­ko: „Antoine, proszę przygotować błękitno - złote skrzydło”?

Na co tata uniósł głowę znad gazety.

- Zaręczyliście się, wy dwoje? - Między jego brwiami pojawiła się taka totalnie głęboka zmarszczka. Zabawne, nigdy przedtem jej nie zauważyłam. Gdybym wetknęła w nią drobną monetę, na pewno z ust wyskoczyłoby mu opa­kowanie gumy do żucia. - A kiedy to się stało?

Niestety, byłam zmuszona przyznać, że Mi­chael jeszcze mi się nie oświadczył.

Ale jestem pewna, że to wreszcie nastąpi, bo miłość, jaka łączy Michaela i mnie, nie zna prze­szkód - nieważne, co sobie wyobrażają różne wy­twórnie filmowe kręcące wszystkie te filmy rze­komo oparte na moim życiu.

- Aha - powiedział tata. I stracił zainteresowa­nie tematem. Zmarszczka zupełnie znikła. Właś­ciwie cała jego głowa znów znikła za gazetą.

- Amelio, świeżo ścięte kwiaty zostaną usta­wione we wszystkich pokojach w błękitno - złotym skrzydle - powiedziała Grandmčre, stukając w skorupkę swojego jajka na miękko krawędzią srebrnej łyżeczki. - Czego więcej chcesz? Gali na cześć tego młodego człowieka? Jakbyśmy jeszcze nie mieli dość zmartwień w związku z Balem Gwiazdkowym. Dlaczego upierasz się, żeby się zamartwiać takimi drobiazgami?

Drobiazgami? Pierwsza wizyta Michaela i Lil­ly w Genowii to drobiazg? To znaczy, ja rozu­miem, że oni przylatują tu tylko na tydzień... Zaledwie siedem dni... Tylko sto sześćdziesiąt osiem godzin...

Ale spróbuję myśleć pozytywnie, jak zaleca doktor Phil.

- Tydzień to niewiele czasu, żeby nacieszyć się wszystkimi niesamowitymi widokami, jakie ofe­ruje ten kraj.

Tylko tyle miała do powiedzenia zgroma­dzonym przy śniadaniu Filomena, najnowsza dziewczyna mojego taty. I pewnie mieliśmy się nie zorientować, że usiłuje mu się w ten sposób podlizać. No wiecie, że niby aż tak podoba jej się Genowia. Jakby liczyła na to, że w rewanżu tata rzuci gazetę i zawoła: „Filomeno, światło mego życia, bądź moją na zawsze!”

Nieważne.

Nie żebym nie popierała w pełni prawa każdej kobiety do wykorzystania wszystkich danych jej przez stwórcę atutów w celu zmuszenia jakiegoś księcia do oświadczyn albo zrobienia kariery, która opiera się na lataniu po wybiegu w stringach i z parą skrzydeł przyczepionych do ramiączek stanika.

Ja tylko, wiecie, mam nadzieję, że ona część dochodów lokuje w jakimś porządnym banku albo w funduszu emerytalnym.

Grandmčre zignorowała Filomenę. Tak się zwykle zachowuje wobec dziewczyn mojego taty.

- Musisz pamiętać i poprosić Antoine'a, żeby przygotował jakiś smoking dla tego twojego mło­dego człowieka - dodała. - Nie chcę, żeby pojawił się na balu w bojówkach. I powiedz Lilly, że ocze­kuję, iż pozbędzie się tych wszystkich okropnych bransoletek przyjaźni, które nosi. Znoszone, złachmanione śmieci: oto, co o nich sądzę. Nie życzę sobie, żeby hrabina Trevanni wzięła najlep­szą przyjaciółkę mojej wnuczki za bezdomną.

Podczas całej tej przemowy Rommel, bezwło­sy miniaturowy pudel Grandmčre, totalnie wy­trzeszczał oczka, z wielką nadzieją, że upadnie mu jakiś okruch tosta, na którym rozsmarowywała ugotowaną na miękko jajową breję. Bo Rommel jest teraz na diecie i wolno mu jadać wyłącznie specjalnie przyrządzone psie jedzenie. To dlatego, że nadworny weterynarz zdiagnozował u niego niedawno zespół jelita drażliwego. Najwyraźniej ten zespół jest wywołany antydepresantami, które Rommel zażywa na swoje za­burzenie obsesyjno - kompulsywne, które objawia się tym, że wylizuje sobie do gołej skóry całą sierść.

- A rodzice twoich przyjaciół nie mają nic przeciwko temu, że ich dzieci spędzą święta poza domem? - zapytała słodziutko Filomena.

- Nie - wyjaśniłam jej, mówiąc powoli, bo ona jest Dunką. I modelką. - Moscovitzowie nie ob­chodzą Bożego Narodzenia. Są żydami.

- Ale przylatują do Genowii książęcym odrzu­towcem? - spytała Filomena, unosząc swoje ide­alnie wydepilowane brwi. Bo żeby przyjechać do pałacu, ona musiała pofatygować się samolotem rejsowym - wprawdzie klasą biznes, ale zawsze - i to właśnie dlatego, że odrzutowiec został wy­słany po Michaela i Lilly.

- Niektórzy ludzie - odezwał się mój tata zza gazety - odmówili spędzenia świąt w Ge­nowii (pod pretekstem, że ominie ich pierwsza Gwiazdka młodszego rodzeństwa), o ile nie zo­staną spełnione pewne warunki.

Filomena zrobiła niepewną minę, bo najwyraź­niej nie pojęła, że tata mówi o mnie i o awantu­rze, w której wyniku zmusiłam go, żeby wysłał odrzutowiec po Michaela i Lilly.

- Ależ to straszne - powiedziała Filomena z tym swoim duńskim akcentem. - Kto by wolał zostać na święta w Ameryce, zamiast przyjechać do tego pięknego kraju?

Jak mam znosić te antyamerykańskie aluzje, których muszę się nasłuchać w tej części świata. Czasami po prostu krew mi się od tego gotuje.

Ale nieważne.

Oni przyjeżdżają! Będą tu już za dwadzieścia cztery godziny! Muszę się zabrać do roboty, jeśli mam zdążyć ze wszystkim przed ich przylotem.

 

LISTA RZECZY DO ZROBIENIA

1.              Przypilnować, żeby Michael dostał Książęcą Sypialnię - pamięci księcia Guillaume'a, tę z panoramicznym widokiem na Zatokę Genowiańską - i wcale nie tylko dlatego, że jej balkon i mój się łączą, więc moglibyśmy wy­mykać się wieczorami i oglądać wschód księ­życa, trzymając się w ramionach. Michael! Moja miłość! To już całe trzy dni, odkąd wi­działam go po raz ostatni!

2.              Kazać Antoine'owi zanieść dobre mydło dla gości do ich pokojów, a nie to paskudne, robione na genowiańskiej oliwie z oliwek, z od­ciskiem książęcego herbu, które w ogóle się nie pieni.

3.              Upewnić się, że w pałacowej kuchni będą mieli ketchup Heinza, bo to jedyny, jaki lubi Lilly.

4.              Zadbać, żeby we wszystkich pokojach był dostęp do telewizji satelitarnej!

5.              Sprawdzić, co się właściwie dzieje z moimi włosami.

6.              Zadbać, żeby w pokojach leżały ambitne pis­ma, takie jak „New Yorker” i „Time”, a nie wyłącznie „US Weekly” i „Cosmo Girl”. Nie chcę, żeby Michael pomyślał sobie, że obcho­dzą mnie wyłącznie sławni ludzie i własny wygląd!

7.              Paski wybielające do zębów Crest. Kupić. Używać.

8.              Skórki przy paznokciach. Totalnie je za­puściłam. A teraz wyglądają okropnie i są pozadzierane. A to wszystko dlatego, że nie widziałam swojego chłopaka całe trzy dni.

9.              Paznokcie u nóg! Obciąć je! Zaczynam wy­glądać jak małpka rezus.

10.              Jeszcze raz przejrzeć listę gwiazdkowych prezentów:

Tata: Prenumerata „Golf Digest”. Załatwione.

Grandmère: Atłasowe, pikowane wieszaki do ubrań, jak zwykle. Sama powiedziała, że żadna księż­na nigdy nie ma ich zbyt wiele. Załatwione.

Filomena: Co nowoczesna księżniczka powinna kupić najnowszej lasce swojego taty? Wymy­śliłam wegański balsam do ust Pussy Pucker Pots, żeby przynajmniej tata nie spożywał szkodliwych produktów ubocznych pocho­dzenia zwierzęcego za każdym razem, kiedy się z nią całuje. Załatwione.

Mama: Spodnie do jogi. Nie żeby mama ćwi­czyła jogę. Ale na tym etapie swojej walki z nadwagą po ciąży uwielbia wszystko, co ma elastyczną talię. Załatwione.

Pan G.: Słuchawki Bose, żebyśmy nie musieli słuchać jego AC/DC. Załatwione.

Rocky: Video Baby Mozart, ponieważ badania na­ukowe sugerują, że istnieje związek między słuchaniem Mozarta a rozwojem umiejętno­ści postrzegania przestrzennego i ogólnej in­teligencji, a ja nie chcę, żeby Rocky cierpiał w taki sposób jak ja, kiedy zacznie się uczyć geometrii. Załatwione.

Gruby Louie: Kocimiętka w skarpetce. On nie jest zbyt wybredny. Załatwione.

Lars: Odnowić prenumeratę „Guns & Ammo”. Załatwione.

Tina: Podręcznik pisania romansów i znajdowa­nia wydawcy. Załatwione.

Ling Su: Pędzle malarskie... nie ze zwierzęcej sierści. Załatwione.

Shameeka: Wszystkie odcinki The O.C. Nagry­wałam je dla niej w tajemnicy, bo nie pozwa­lają jej oglądać tego serialu. Załatwione.

Boris: Egzemplarz Gejowskiego poradnika dla heteryka - Jak się lepiej ubierać. Załatwione.

Lilly: Egzemplarz Jestem taka cudowna, dlacze­go nadal nie mam chłopaka? Dziesięć wskazó­wek, które raz na zawsze odmienia twoje życie miłosne. Bardzo trudno jest wymyślić jakiś prezent dla Michaela i Lilly, bo oni obcho­dzą święto Chanuka, a to oznacza po jed­nym prezencie na każdy z ośmiu wieczorów. My za to musimy mieć fart, żeby dostać jednego dnia aż osiem prezentów. I chociaż Lilly twierdzi, że prezenty, jakie dostaje, to w większości bielizna czy skarpetki, nie mogę przestać myśleć, że żydowskim dzie­ciakom trafiły się o wiele fajniejsze święta niż nam. Chociaż Lilly mówi, że to mordęga spróbować znaleźć osiem prezentów dla jej ojca, bo ile krawatów i/lub prenumerat cza­sopism możesz dać jednej osobie?

Pavlov i Rommel: Zabawki do gryzienia z suro­wej skóry. Załatwione.

Michael: Tu miałam prawdziwy zgryz. Muszę dać Michaelowi coś naprawdę totalnie faj­nego na tę Gwiazdkę, bo prezent, który mu dałam z okazji Chanuki, był po prostu bez­nadziejny. Sama chciałam mieć Dance Dance Revolution Party na Playstation 2, więc po prostu założyłam, że on też chciałby to mieć. No cóż, okej, wiedziałam, że tak naprawdę on wcale tego nie chce, ale stwierdziłam, że kiedy raz już zobaczy, jakie to superowe, to też mu się spodoba. Ale widzę, że nigdy go nie używa, chyba że mam do niego przyjść, bo mata na podłogę leży zawsze zwinięta dokładnie tak, jak j? zwinęłam ostatnim ra­zem.

 

Dlatego teraz muszę wymyślić jakiś świetny prezent gwiazdkowy, żeby mu zrekompensować tę wpadkę z okazji Chanuki. Mam zamiar dać mu oryginalny, jednostronny, klasyczny plakat z Gwiezdnych Wojen George'a Lucasa z 1977 roku, o wymiarach siedemdziesiąt na sto centymetrów, w niemal idealnym stanie, według sprzedawcy na eBay, od którego usiłuję go kupić. Będzie się bardzo ładnie prezentował w pokoju Michaela w akademiku. Cena wynosi na razie dwadzieścia trzy dolary siedemdziesiąt dwa centy, ale do koń­ca aukcji zostały dwa dni. Wpisałam pięćdziesiąt dolarów jako górną licytowaną kwotę. Lepiej, żeby nikt nie przebił mojej oferty, bo zbankru­tuję. Musiałam sprzedać moją ukochaną figurkę Fiesta Gilesa z Buffy - postrach wampirów, żeby uzbierać tyle kasy, żeby w ogóle było mnie stać na ten prezent dla Michaela (a to bolało, bo poza figurką Military Xandra, której mi brakowało, miałam komplet). Poza tym za Gilesa w tym jego sombrero dostałam tylko dwadzieścia osiem do­larów, więc wygląda na to, że będę musiała naru­szyć oszczędności.

Ale nie ma sprawy. Michael jest totaaalnie tego wart.

Papeteria
JKW Amelii Renaldo

Drogi Antoine

Wiem, że jesteś zajęty szykowaniem błękitno­ - złotego skrzydła dla Moscovitzów, którzy jutro przyjeżdżają. Pomyślałam tylko, że dam Ci znać o paru rzeczach, które mógłbyś może umieścić w ich pokojach, żeby się tu czuli jak w domu.

Michael Moscovitz:

- teleskop (może być ten naprawdę duży z pa­łacowego planetarium)

- komputer Power Mac G5 z dwudziestocalowym monitorem Cinematic Display i AirPort Ex­treme Base Station

- odtwarzacz CD i kompakt Flaming Lips: Yoshimi Battles the Pink Robots

Lilly Moscovitz:

- pojazd Segway Human Transporter

- egzemplarz systemu diagnozy Amerykań­skiego Towarzystwa Psychiatrycznego DSM - IV

- odtwarzacz CD i kompakt Lash: The Beauti­ful and the Damned

Ponadto byłabym bardzo wdzięczna za umiesz­czenie w ich pokojach minilodówek z zapasem yoo - hoo i precelków w czekoladzie na późnowieczorne przekąski.

JKW Mia Thermopolis

Wtorek, 22 grudnia, 11.00 wieczorem,
książęca sypialnia w Genowii

W pełni respektuję sprzeciw mojego taty wobec zakupu pojazdu Segway Human Transporter dla Lilly. Ale nie musiał aż tak zrzędzić. Już total­nie usprawnili te transportery i wcale nie są te­raz wywrotne.

Poza tym uważam, że taki transporter bardzo by się przydawał do, na przykład, przeglądów genowiańskich sił zbrojnych. Myślałam, że tata doceni moje wysiłki wprowadzenia naszego pała­cu w XXI stulecie. Ale chyba się pomyliłam.

I nie wiem, czemu Grandmčre narobiła tyle zamieszania nad moją listą gwiazdkowych pre­zentów. Uważam, że wszystkie rzeczy, o jakie prosiłam, są całkowicie rozsądne:

 

LISTA ŻYCZEŃ MII THERMOPOLIS:

PREZENTY GWIAZDKOWE

1.              Światowy pokój.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.