[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Catherine Coulter
Cienie sławy
Tytuł oryginału: Born to Be Wild
Dla mojej wspaniałej siostrzenicy Roxie DeAngelis:
Rozświetlasz świat
Cathenne Coulter
Rozdział 1
Kodak Theater
Los Angeles, Kalifornia
36. gala rozdania nagród Emmy
Mary Lisa wszystkimi siłami starała się nie zwymiotować tych dwóch krakersów, które zjadła
na obiad. Przełknęła z wysiłkiem ślinę, czując żółć, przełknęła jeszcze raz i odetchnęła z ulgą. W
żadnym wypadku nie mogła zniszczyć tej pięknej, ciemnozielonej, satynowej sukni od Valentino,
którą na życzenie signore Malo włożyła tego wieczora. Wsunęła do ust tabletkę Eclipse, poczuła
dziwny, ostry smak i powróciła do stanu bezruchu.
Oklaski powoli cichły, gdy Christian Jules le Blanc, grający Michaela Baldwina w
„Żarze
młodości”,
zszedł ze sceny obok Crystal Chapell, ściskając w ręku nagrodę Emmy dla najlepszego
aktora drugoplanowego.
Mary Lisa nie mogła złapać oddechu, płuca odmówiły jej posłuszeństwa. Minęła wieczność, a
potem jeszcze sześć godzin, zanim Eric Braeden i Melody Thomas Scott, dwie największe gwiazdy
„Żaru”,
weszli na scenę, dumni, piękni i pewni swego miejsca w panteonie sław.
Powietrze powróciło do płuc. Dobry znak, wciąż żyje. Czuła dłoń Berniego coraz mocniej
zaciskającą się na jej ręku, czuła Lou Lou ściskającą jej przedramię. Słyszała nawet przyspieszony
oddech Elizabeth za swoimi plecami.
- W tym roku nominowanymi do nagrody Emmy dla najlepszej serialowej aktorki
dramatycznej są...
Nie wygram, nie mogę wygrać, to niemożliwe. Zwyciężyłam już dwa razy, to nie może się
powtórzyć... Nie zwymiotuję... Dwa poprzednie razy to było zwykłe szczęście, prezent od Boga za
coś, co zrobiłam, a czego po prostu nie pamiętam. To koniec. Nikt na mnie ponownie nie zagłosuje...
Zachowam stoicki spokój. Nie załamię się... Te dwa pierwsze zwycięstwa - Ranking Nilsena był
przekłamany, wszyscy zostali oszukani, ale teraz znają już prawdę... O mój Boże, wyczytała właśnie
moje nazwisko, nie zawahała się przy nim, to dobrze. Wyczytała też nazwiska pozostałych czterech
aktorek, z których każda jest wspaniała, każda... Jestem skończona. Stracę pracę, nie, mam przecież
kontrakt, więc będą musieli mnie powoli zabijać przez sześć miesięcy, dopóki kontrakt nie wygaśnie,
albo mogą mnie rąbnąć porządnie przed samym końcem... Nie będę wymiotować...
Clyde Dillard, producent „Born to be Wild” chwycił ją za ramię. W tym momencie piękny,
głęboki głos Erica Breadena wypełnił audytorium. Żaden mężczyzna nie wyglądał we fraku lepiej
niż Eric Breaden.
Jego usta się poruszały. Rozległ się śmiech. Musiał powiedzieć jakiś dowcip, ale Mary Lisa go
nie słyszała. Potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się brzęczenia w uchu. Głos Erica Breadena nabrał
głębi. Słyszała go mówiącego głosem Mojżesza:
- Zwycięzcą w kategorii najlepszej pierwszoplanowej aktorki serialowej jest... - pauza, długa,
długa przerwa, którą Eric, mistrz w swoim fachu, przeciągał w nieskończoność - po raz trzeci z
rzędu...
Trzeci rok z rzędu? Nie, to niemożliwe, na pewno pomyłka, zaraz się poprawi, mówiąc, że mu
przykro, ale nie założył swoich okularów, ale chwila, on ma je na nosie! W takim razie coś pokręciło
mu się w głowie. Nie, chwileczkę, czy to możliwe? Naprawdę?
-
...Mary Lisa Beverly za rolę Sunday Cavendish w „Born to Be Wild” telewizji FOX.
Co?
Nagle usłyszała gratulacje, okrzyki i oklaski ekipy „Born to Be Wild” tworzącej krąg wokół
niej. Coraz to nowe osoby dołączały do nich, choć - co zrozumiałe - nie z takim samym
entuzjazmem jak członkowie zespołu.
Bernie Barlow, producent i główny scenarzysta „Born”, przyciągnął ją do siebie i ucałował.
- Dokonałaś tego, kochanie, dokonałaś, to wspaniałe. Jesteśmy najlepsi, jesteśmy na szczycie i
możemy zrobić wszystko. Wszystko!
Popchnął ją lekko.
- Idź, dziecinko, zasłużyłaś na to, ale pospiesz się, bo czas ucieka.
Lou Lou, poklepując ją po ramieniu, jakby nie chciała zniszczyć jej fryzury czy makijażu,
powiedziała:
- Wyglądasz wspaniale. Są twoi, tygrysico.
Mary Lisa słyszała, jak Elisabeth cały czas powtarza:
- Wiedziałam, że ci się uda, wiedziałam, jesteś najlepsza. Tak wiele znanych głosów jej
gratulowało. Lou Lou pchnęła ją lekko w kierunku przejścia. Cały ten stres, te nerwy ściskające
żołądek, wszystko zniknęło w ułamku sekundy. Wygrała. Nie mogła w to uwierzyć, a jednak.
Uśmiechnęła się szeroko prosto do kamery i zrobiła pierwszy krok.
Nie potknę się, nie potknę, spokojnie i z gracją, ramiona proste, do przodu. Jestem gazelą,
smukłą i wdzięczną. Suknia nie opadnie. Nie wyglądam jak idiotka, prawda? Jestem idiotką na
czterocalowych szpilkach. Nie, gazela nie potknie się na swoich czterocalowych obcasach. Gazela
na obcasach wygląda cudownie. Uśmiech. Och, Boże.
Brawa wciąż głośno brzmiały. Ta publiczność doskonale wiedziała, że ostatnią rzeczą, jakiej
życzyliby sobie aktorzy, to zamarcie aplauzu w połowie drogi na scenę. A ponad tym wszystkim
kakofonia gwizdów, krzyków, pozdrowień i skandowanie jej imienia - Mary Lisa, Mary Lisa. W
większości głosów rozpoznała członków ekipy „Born”, dyrektorów, menedżerów, całej załogi,
charakteryzatorów i garderobianych, wszystkich krzyczących na cały głos.
Chwała im. Dzięki ci,
Boże, Nie mogę uwierzyć, po prostu nie mogę uwierzyć.
Uśmiechnęła się jeszcze promienniej, gdy
podeszła do Erica Braedena, którego uśmiech, tak jak i Seana Connery, przyprawiał kobiety o
drżenie.
Pocałował ją w policzek i wyszeptał:
- Chcesz przejść do „Żaru”? Posłała mu głupawy grymas.
- Tylko jeśli za ciebie wyjdę i urodzę ci dziecko.
- Pogadam z Melody za kulisami i zobaczymy, co na to powie - mruknął, ponownie ją całując.
Po czym wręczył jej nagrodę Emmy. Mary Lisa odwróciła się, by uścisnąć uśmiechającą się i
gratulującą jej Melody Scott Thomas, piękną i utalentowaną, a następnie weszła na podium.
Spojrzała na wypełniony Kodak Theatre, na tych pięknie ubranych, wpatrzonych w nią ludzi.
Szczęśliwa, pomachała tym, z którymi pracowała na co dzień, i napawała się przez chwilę
obecnością wszystkich gwiazd, które oglądała przez lata. Wzięła głęboki oddech, podniosła wysoko
Emmy, i pomyślała: Cholera powinnam podziękować tylu osobom, ale nie ma czasu.
- Jestem tak bardzo szczęśliwa, dumna i wdzięczna wszystkim, z którymi pracuję przy „Born
to Be Wild”, że gdyby nie moja wąska suknia skakałabym z radości. Dziękuję, Bernie, Clyde,
dziękuję wszystkim aktorom, naszym dyrektorom, niezwykłym charakteryzatorom i - sami wiecie
komu, wszystkim wam bardzo dziękuję.
Pomachała statuetką, i powoli skierowała się na swoje miejsce. Była podekscytowana, poziom
adrenaliny miała tak wysoki, że nie zdziwiłaby się, gdyby nagle para poszła jej z uszu. Czuła
poklepujące ją ręce, pomrukiwania: „gratulacje, zasłużyłaś na to”... I nagle cisza, zostały tylko dwie
minuty, a Juliet Mills szybko czytała tytuły najlepszych seriali.
Steve Burton otworzył kopertę, przeczytał i z perfekcyjnym wyczuciem czasu zawołał:
- A zwycięzcą jest... „Born to Be Wild” TV FOX, Bernard Barlow, producent wykonawczy i
główny scenarzysta.
Twarz Berniego oblała się purpurą, był bliski apopleksji i cały się trząsł. Mary Lisa wiedziała,
że czuje dokładnie to samo, co czuła ona. Objęła go.
- Jesteś wspaniały, Bernie, gratulacje, ale pospiesz się, masz tylko minutę do wejścia na wizję
na całym świecie.
Bernie pokonał drogę do sceny w dwadzieścia sekund, uściskał Juliet Mills dłużej, niż było to
konieczne (był w niej zakochany od 20 lat), przyjął statuetkę od Steve'a Burtona, zobaczył wściekle
migające czerwone światełko i powiedział do mikrofonu:
- Mam najwspanialszą grupę pisarzy we wszechświecie, najpiękniejszych aktorów i
oczywiście niezliczoną liczbę ekspertów, którzy...
Czerwona lampka migała jeszcze szybciej.
- ...Dziękuję wszystkim z głębi...
Dla tych, którzy oglądali rozdanie nagród Emmy w telewizji, nie miało znaczenia, że
wyłączono wizję, ponieważ każdy był przekonany, że wie, jakie było ostatnie słowo Berniego. Ale
się pomylili. Publiczność w Kodak Theatre usłyszała:
- Dziękuję z głębi moich butów do stepowania.
A kiedy przerwa reklamowa się skończyła, Bernie rzekł:
- To jest dla nas obojga, Mary Lisy i mnie. I lekko zatańczył.
Rozdział 2
Malibu, Kalifornia
Mary Lisa wiedziała, co robi, nosząc duże okulary przeciwsłoneczne w stylu Audrey Hepburn,
które zakrywały większą część twarzy, sfatygowane dżinsy, które odkrywałyby jej brzuch, gdyby
nie miała na sobie równie znoszonej, za dużej koszulki, która sięgała poniżej pupy, i trampki.
Czapka bejsbolówka, głęboko wciśnięta na głowę, zakrywała jej włosy, delikatne, czerwone jak
zachód słońca nad oceanem.
Czy Sunday powinna posunąć się tak daleko i przespać się ze słabym, beznadziejnym mężem
siostry? Wet za wet - jej siostra przyrodnia, Susan, przekroczyła tę linię, zatrudniając opryszka, by
nastraszył Sunday, coś, o czym Sunday była pewna, nie wiedziała jej matka, ale one i tak były jak
diabelskie bliźnięta — mimo to, spać z Damianem? Czy to była najlepsza zemsta, jaką mogli
wymyślić?
Natychmiast odrzuciła te głupie pytania. W świecie oper mydlanych nie było granic, których
scenarzyści nie mogliby przekroczyć. No, może kilka. W „Żarze” wycięli homoseksualny romans
między osobami różnych ras, a w innym - nie pamiętała teraz, w którym - matka i syn niemal
przespali się ze sobą, nie próbując zbytnio zapobiec kompleksowi Edypa. Hm, może zawahali się też
przy związku między atletyczną pielęgniarką Markham ze szpitala komunalnego a jej pacjentką,
Saint Bernard. Niezbyt dobry na wizję. Zatrzymała się, wybuchając śmiechem.
Wtedy zdała sobie sprawę z jeszcze jednego powodu, dla którego nie chce, żeby jej bohaterka,
Sunday, spała z mężem swojej przyrodniej siostry, być może tego prawdziwego. Ten scenariusz zbyt
przypominał jej własne życie, co przyprawiało ją o mdłości. Minęły trzy lata, od kiedy jej siostra
Monika poślubiła jej byłego narzeczonego, Marka Briddgesa, a ona czuła wstyd, upokorzenie, a
także złość. Jaka była głupia! Ostatecznie od chwili, kiedy chciała zniszczyć Marka, minął już ponad
rok.
Sztuka imituje życie, pomyślała i przeszła ulicę przy bibliotece, jednym z jej ulubionych
miejsc w Malibu, gdzie miły, uczynny zespół wciąż rozmawiał o tym, jak Robert Downey Jr. został
dowieziony w kajdankach do sądu obok.
Trochę dalej przy Civic Center Way, znajdowało się Malibu Country Mart, jedno z trzech
małych centrów handlowych położonych niedaleko od siebie. Uwielbiała Malibu, nie zupełnie
miasto, tłumaczyła osobom spoza; było to ciche miejsce, pełne gwiazd filmowych oraz innych
bogaczy, które pragnęły prywatności, będącej cennym towarem, i którą tu znaleźli, ponieważ, jak się
przekonała, większości stałych mieszkańców, pracujących w mekce gwiazd, nie obchodziło, czy
jesteś Jennifer Lopez czy Godzillą.
Początkowo Malibu było tylko wąskim paskiem wzdłuż autostrady między wysokimi
wzgórzami po jednej stronie a oceanem z drugiej, dopóki na klifach nie pojawiły się rozrzucone
butiki, przystanie, restauracyjki - od chińskich po plażowe bary, biblioteka i ratusz, mały posterunek
szeryfa, i nic więcej poza pięknymi rezydencjami, niewyobrażalnie drogimi sportowymi
samochodami i ciężarówkami pieniędzy. Oprócz lokalnej szkoły Malibu miało uniwersytet, który
rozrósł się do dzisiejszych rozmiarów jakieś piętnaście lat temu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.