[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CARLOS RUIZ ZAFÓN
CIEŃ WIATRU
przełoŜyli
Beata Fabjańska - Potapczuk
Carlos Marrodán Casas
 Tytuł oryginału:
La Sombra del Viento
Projekt okładki:
Maryna Wiśniewska
Redakcja:
Marta Szafrańska-Brandt
Redakcja techniczna:
Zbigniew Katafiasz
Korekta:
ElŜbieta Jaroszuk
Zdjęcie wykorzystane na okładce
© Francesc Catalŕ-Roca
© Carlos Ruiz Zafón 2001
Photographs © Francesc Catalŕ-Roca
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2005, 2007
© for the Polish translation by Beata Fabjańska-Potapczuk
and Carlos Marrodán Casas
ISBN 978-83-7495-370-2 (oprawa twarda)
ISBN 978-83-7495-361-0 (oprawa broszurowa)
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
WARSZAWA 2007
Joanowi Ramonowi Planas,
choć zasłuŜył chyba na coś lepszego
Cmentarz Zapomnianych KsiąŜek
WciąŜ pamiętam ów świt, gdy ojciec po raz pierwszy wziął mnie ze sobą w miejsce
zwane Cmentarzem Zapomnianych KsiąŜek. Szliśmy ulicami Barcelony. Byty pierwsze dni
lata 1945 roku. Miasto codziennie dusiło się pod naporem szarego jak popiół nieba i
słonecznego Ŝaru, zalewającego Ramblę Santa Mónica strumieniem płynnej miedzi.
- Danielu, to, co dzisiaj zobaczysz, masz zachować wyłącznie dla siebie - ostrzegł
mnie ojciec. - Nikomu ani słowa. Nikomu. Nawet twojemu przyjacielowi Tomasowi.
- Nawet mamie? - spytałem cichutko.
Ojciec westchnął, ukryty za tym swoim smutnym uśmiechem, który jak cień
towarzyszył mu nieodłącznie przez całe Ŝycie.
- Nie, oczywiście, Ŝe nie - odparł, spuszczając głowę. - Przed nią nie mamy tajemnic.
Mamie moŜesz mówić wszystko.
Szalejąca tuŜ po wojnie domowej epidemia cholery zabrała mi mamę. Pochowaliśmy
ją na cmentarzu Montjuïc w dniu moich czwartych urodzin. Pamiętam tylko, Ŝe padało przez
cały dzień i całą noc, a kiedy zapytałem tatę, czy niebo teŜ płacze, nie był w stanie słowa z
siebie wykrztusić. Mimo upływu sześciu lat nieobecność mamy była dla mnie wciąŜ jakimś
omamem, krzykiem ciszy, której nie potrafiłem jeszcze zagłuszyć słowami. Mieszkaliśmy z
ojcem na ulicy Santa Ana, tuŜ przy placu kościelnym. Nasze małe mieszkanie mieściło się
bezpośrednio nad antykwariatem specjalizującym się w sprzedaŜy zarówno rzadkich
egzemplarzy dla bibliofilów, jak i ksiąŜek uŜywanych. Ten magiczny bazar odziedziczony po
dziadku miałem z kolei ja przejąć po ojcu, który nie miał co do tego najmniejszych
wątpliwości. Wyrastałem pośród ksiąŜek, zaprzyjaźniając się z niewidzialnymi postaciami
Ŝyjącymi na rozsypujących się w proch stronach, których kolor mam do tej pory na palcach.
Jeszcze jako mały dzieciak nauczyłem się zasypiać, opowiadając mamie w półmroku pokoju,
co takiego zdarzyło się w ciągu dnia, co spotkało mnie w szkole, czego nowego się
nauczyłem. Nie mogłem usłyszeć jej głosu ani poczuć jej dotyku, ale jej aura i ciepło obecne
były w kaŜdym zakątku mieszkania, a ja, podzielając wiarę tych, którzy mogą jeszcze zliczyć
swój wiek na palcach obu rąk, wiedziałem, Ŝe wystarczy zamknąć oczy i zacząć mówić do
mamy, a ona, gdziekolwiek by się znajdowała, na pewno mnie usłyszy. Tata siedząc w pokoju
jadalnym, słyszał mnie czasami i płakał skrycie.
Pamiętam, Ŝe tego czerwcowego dnia obudził mnie mój własny krzyk. Serce łomotało
mi tak, jakby dusza chciała wyrwać się z piersi i uciec schodami w dół. Tata przybiegł
natychmiast i wystraszony, przytulił mnie do siebie, usiłując uspokoić.
- Nie mogę przypomnieć sobie jej twarzy. Nie mogę przypomnieć sobie twarzy mamy
- wyszeptałem bez tchu.
Tata objął mnie jeszcze mocniej.
- Nie bój się, Danielu, spokojnie. Ja pamiętam za nas obu.
Spojrzeliśmy na siebie, szukając słów, które nie istniały. Po raz pierwszy zdałem sobie
sprawę, Ŝe mój ojciec starzeje się, a jego oczy, te zawsze przymglone i zagubione oczy,
nieustannie patrzą wstecz. Wstał, rozsunął zasłony, by wpuścić chłodne światło świtu.
- No, dość tego. Pospiesz się, Danielu, ubieraj się. Chcę ci coś pokazać - powiedział.
- Teraz? O piątej rano?
- Istnieją takie miejsca, które trzeba i moŜna oglądać jedynie w ciemnościach. - Ojciec
nie ustępował, przesyłając mi zarazem tajemniczy uśmiech, zapoŜyczony
najprawdopodobniej z jednego z tomów Aleksandra Dumas.
Gdy wychodziliśmy z bramy, miasto było jeszcze opustoszałe, po okrytych mgłą
ulicach snuli się tylko gdzieniegdzie nocni stróŜe. Latarnie na Ramblas oświetlały jedynie
opary w prowadzącej ku morzu alei, aczkolwiek ich rozrzedzone światła zaczynały juŜ
migotać, zwiastując rychłe przebudzenie się Barcelony i zrzucenie przez miasto ulotnego
przebrania mglistej akwareli. Dotarłszy do ulicy Arco del Teatro, zapuściliśmy się w uliczki
dzielnicy Raval, przechodząc pod arkadą rysującą się niczym sklepienie wzniesione z
niebieskiej mgły. Szedłem za ojcem wąskim zaułkiem, wydeptaną ścieŜką, bardziej niŜ ulicą,
czując, jak za naszymi plecami coraz szybciej zanika poświata Rambli. Z dachów i z
balkonów zaczął zsuwać się ukośnymi strugami poranny brzask, nie docierając w ogóle na
ziemię. W końcu ojciec zatrzymał się przed drzwiami z litego, sczerniałego od starości i
wilgoci drewna. Przed nami wznosił się budynek przypominający wrak budowli, która kiedyś
była pałacem lub siedzibą muzeum gromadzącego wyłącznie mary, cienie i pogłosy.
- Danielu, pamiętaj, Ŝe o tym, co zaraz ujrzysz, nie będziesz mógł powiedzieć nikomu.
Pamiętaj: nikomu, nawet twojemu przyjacielowi Toma - sowi. Nikomu.
Człowieczek o rysach drapieŜnego ptaka i posrebrzonych włosach otworzył nam
drzwi. Jego ostre, orle i nieprzeniknione oczy spoczęły na mnie nieruchomo.
- Witaj, Izaaku. Oto mój syn Daniel - obwieścił ojciec. - Niebawem skończy
jedenaście lat, a w przyszłości przejmie po mnie księgarnię. JuŜ dorósł dostatecznie, by
poznać to miejsce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • Copyright (c) 2009 Życie jednak zamyka czasem rozdziały, czy tego chcemy, czy nie | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.